"Wreszcie!!" - chciałoby się krzyknąć na wieść o tak wspaniałym sukcesie. Co prawda w cieniu tragedii i wielu niepowodzeń polskich załóg, ale tak jakby na złość losowi Rafał Sonik wygrał Rajd Dakar w swojej kategorii.
fot. Rafał Sonik (PAP)
W ubiegłym roku nasz jedyny quadowiec zajął drugie miejsce i wydawało się, że potrzeba tylko niewielkiej poprawki, aby w tym roku osiągnąć sukces. Łatwo powiedzieć, gdyż tegoroczny Rajd Dakar był bardzo pechowy dla naszych załóg - już na początku spłonęło auto Adama Małysza, choć największą tragedią była śmierć Michała Hernika na 3. etapie.
Mimo wszystko Rafał Sonik nie stracił motywacji - wręcz przeciwnie - chciał osiągnąć jak najlepszy wynik. Nie było łatwo, gdyż od samego początku nasz reprezentant toczył zacięty bój z Chilijczykiem - Ignacio Casale. Bardzo często obaj zmieniali się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej i walczyli ze sobą na poszczególnych odcinkach specjalnych.
Na dziesiątym etapie wszystko się zmieniło, gdyż z rajdu wycofali się dwaj najwięksi rywale Sonika - Casale oraz trzeci w klasyfikacji generalnej Sergio Lafuente. To był przełomowy moment, gdyż Polak mógł praktycznie do końca jechać spokojnym tempem oszczędzając sprzęt i unikając pułapek na trasie. Jego przewaga nad kolejnym rywalem wynosiła prawie trzy godziny.
Miejmy nadzieję, że w przyszłorocznym Rajdzie Dakar wszyscy zawodnicy dojadą do mety bezpiecznie i na wysokich pozycjach!