Podczas tegorocznej wystawy w Genewie Lamborghini hucznie ogłosiło pobicie rekordu przejazdu Północnej Pętli toru Nürburgring wśród pojazdów produkcyjnych. Lamborghini Huracan Performante uzyskało wówczas czas 6:52,01. Dziś już wiemy, że jest szybsze auto.
Rekordowy wynik Lamborghini uzyskało w październiku ub.r., jednak czekało z jego ogłoszeniem do wystawy w Genewie, gdyż to tam oficjalną premierę miało Lamborghini Huracan Performante. Zwłoka ta spowodowała, że Włosi dość krótko cieszyli się z tytułu najszybszego produkcyjnego samochodu.
O ponad dwie sekundy szybciej dystans ten pokonało elektryczne Nio EP9. Uzyskany czas 6:49,90 jest aż o 19,22 s szybszy od wyniku uzyskanego w październiku 2016 r. Jak tłumaczyli się jednak przedstawiciele firmy jesienią warunki pogodowe nie były w optymalne. Tym razem pogoda pozwoliła wykręcić dużo lepszy wynik. Jak się okazało, lepszy nawet od Lamborghini. Podczas prób bicia rekordu za kierownicą siedział wyścigowy kierowca Peter Dumbreck.
Nio EP9 napędzane jest przez cztery silniki elektryczne, wytwarzające łącznie 1341 KM. Do pierwszej setki auto przyspiesza w 2,7 s, zaś druga setka na prędkościomierzu może się pojawić już po 7,1 s. Maksymalna prędkość wynosi zaś 312 km/h.
Nie tylko moc zdecydowała o uzyskanym wyniku. Całe nadwozie zostało tak zaprojektowane, by zapewniać optymalną siłę docisku. W tym celu m.in. tylne skrzydło ma trzy poziomy regulacji, a układ zawieszenia cztery tryby.
Wprawdzie nikt nie kwestionuje czasu przejazdu uzyskanego przez Nio EP9 (choć oficjalne wideo z rekordowej próby nie zostało opublikowane), to jednak pojawiają się wątpliwości, czy można uznać ten wynik jako rekord wśród pojazdów produkcyjnych. Jak dotąd wyprodukowano zaledwie sześć egzemplarzy modelu, które trafiły do inwestorów. W planach jest niskoseryjna produkcja kilku, kilkunastu kolejnych aut, które będą kosztować ok. 1,48 mln dolarów. Jeśli nawet powstanie taka liczba, to czy można już uznać Nio EP9 jako auto produkcyjne? Z pewnością kwestia dyskusyjna.