Obserwując koreański rynek motoryzacyjny, a w szczególności rozwój Hyundaia i Kii, widać jak ogromną drogę przeszli mieszkańcy Półwyspu Koreańskiego. Wystarczy wybrać się do polskich salonów, gdzie stoi świetnie prezentujący się Sportage czy filuterne Picanto, a później zestawić je ze sprzedawanym jeszcze w 2000 roku modelem Pride.
Mimo „dumnej” nazwy, koreańscy inżynierowie nie mogli wypinać piersi z radości, że stworzyli tak zgrabny mały samochód, bowiem była to licencyjna wersja Mazdy 121, której produkcja rozpoczęła się w połowie lat osiemdziesiątych. Właśnie dlatego kilkunastoletnie samochody, mimo że czasem nieźle wyposażone, prezentują się archaicznie. To stara konstrukcja, co widać zarówno jeśli chodzi o projekt nadwozia, jak i wnętrza.
Auto było dostępne w wersji hatchback (3 i 5 drzwi) oraz kombi. Najpopularniejszy jest pięciodrzwiowy hatchback oraz kombi o raczej niezbyt dużym bagażniku. Ogólnie samochód szczególnie przestronny nie jest, ale dwie osoby mogą w nim w miarę przyzwoicie podróżować. Jakość wykonania wnętrza jest kiepska – plastiki są twarde i niskiej jakości. Obicie foteli skajem jest na tyle złe, że dobrym pomysłem jest korzystanie ze znacznie wygodniejszych pokrowców. Dopiero Kia Pride w wersji GLXi miała lepszą tapicerkę.
Wykończenie wnętrza można uznać za mizerne, a projekt deski rozdzielczej jest archaiczny nawet jak na czasy, w których samochód był sprzedawany w Polsce. Drażni skandaliczna oszczędność – brak lampki rezerwy zbiornika paliwa czy obrotomierza. Jakość montażu wnętrza również nie była najlepsza, a wyciszenie można uznać za koszmarne. Nie jest to może poziom Poloneza, ale bez wątpienia – jest głośno. Problemem może być również kiepskie ogrzewanie w mroźne dni.
W Polsce samochód był dostępny z jednostką 1.3 o mocy 64 – 73 KM. Niezależnie od wersji, jest to solidny i żwawy silnik – pozwala na rozpędzenie niewielkiego samochodu do 100 km/h w granicach 14 sekund. Prędkość maksymalna to 150 km/h. Te wartości z pewnością nie robią na nikim wrażenia, ale podczas jazdy Kia, mimo że głośna, jeździ całkiem dynamicznie, o ile przytrzyma się ją na odpowiednio wysokich obrotach. Podczas ekonomicznej jazdy można osiągnąć spalanie na poziomie 7 litrów benzyny, a instalacja gazowa nie powinna sprawiać problemów, choć trzeba pamiętać, że hatchback ma niewielki, 190-litrowy bagażnik.
Sama jazda nie jest szczególnie ekscytującym przeżyciem, ale zawieszenie przyzwoicie (jak na wiek, klasę i cenę) wybiera nierówności, choć szybkiej jazdy na zakrętach nie polecam. Precyzja wybierania biegów odbiega od tego, czego moglibyśmy oczekiwać, ale samochód jest elastyczny.
Przeciętny użytkownik Kii Pride nie będzie miał problemów z jednostką napędową. To naprawdę solidna japońska konstrukcja, która przy spokojnym traktowaniu wytrzyma znacznie więcej niż reszta tego koreańskiego samochodu. Największym problemem jest korozja, która pojawiała się już w kilkuletnich egzemplarzach. Dziś znalezienie egzemplarza bez rdzy graniczy z cudem. Standardowo – dotyka ona nadkola i progi, choć jakość blach i ich zabezpieczenie jest tak kiepskie, że wykwity mogą pojawić się wszędzie. Korozja szybko dotyka również układ hamulcowy oraz wydech.
Problemy może sprawiać również zawieszenie – częste są awarie łożyska koła, a koszt zamienników to około 50 – 120 zł w zależności od producenta. Trzeba liczyć się również z awariami przegubów (80 – 150 zł) czy amortyzatorów (100 – 130 zł oryginał, 120 – 300 zł za renomowany zamiennik).
Zaletą Pride była cena. Nowy samochód w polskim salonie kosztował około 27 tysięcy złotych (1998 r.), kiedy za nową, obłą wersję Mazdy 121 (generacja produkowana w latach 1996 – 2001) trzeba było zapłacić ponad 32 tys. zł. Samochód w podstawowej wersji kosztował mniej więcej tyle, co równie nienowoczesny Citroen AX, Fiat Uno czy Łada Samara. Polskie egzemplarze mają najczęściej podstawowe wyposażenie, ale zdarzały się perełki z elektrycznie opuszanymi szybami, centralnym zamkiem czy wspomaganiem kierownicy.
Niska cena jest atutem również dziś – samochód w przyzwoitym stanie kosztuje około 2000 złotych. Egzemplarze zużyte można kupić w cenie złomu. Przy oględzinach należy sprawdzić stan nadwozia i to samo co w innych tanich samochodach: czy silnik pracuje równo, w jakim stanie jest skrzynia biegów i zawieszenie. Jeśli samochód posiada np. elektrycznie opuszczane szyby czy centralny zamek, należy sprawdzić działanie tych elementów, bowiem ich awarie zdarzają się dość często.
Czy Kię Pride można dziś komuś polecić? Na rynku samochodów za 2000 złotych jest tłok – możemy znaleźć Fiaty Uno, Daewoo Matizy, Tico i samochody segmentu B i C z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych i starsze. Wybór jest duży, a Kia Pride z pewnością nie może pochwalić się bezawaryjnością i ładną stylistyką. Kilkanaście lat temu był to tani samochód z bardzo dobrym silnikiem i wyraźnie gorsza resztą: jakość wykonania wnętrza, mała odporność na korozję oraz częste problemy z zawieszeniem powodują, że auto wyraźnie traci na atrakcyjności.
Autorem zdjęć jest użytkownik AutoCentrum, marcio-1991
Przykładowe oferty
1.3 GLXi pięciodrzwiowy – 2000 r., 2900 zł
1.3 trzydrzwiowy – 1999 r., 1800 zł
1.3 kombi – 2000, 87 tys. przebiegu, 2500 zł
1.3 kombi – 2000, 1300 zł
1.3 trzydrzwiowy – 2000, 1600 zł
1.3 trzydrzwiowy – 1998, 900 zł
Plusy
Dobry, elastyczne silnik
Osiągi
Minusy
Jakość wykonania
Podatność na korozję
Archaizm konstrukcji