Mercedes S 63 AMG - ArcyMocna Gablota
Na samym początku chcę przeprosić wszystkich tych, którzy liczą na to, że wymienię wszystkie wady i zalety nowej klasy S. Nie zrobię tego z dwóch powodów. Pierwszy jest prozaiczny - zalet jest tyle, że zanudziłbym Was na śmierć, a wady właściwie trudno znaleźć. Drugi, to 585 KM pod maską testowanego auta. Po takiej dawce przeciążeń jakich doświadczyliśmy, wiele rzeczy przestaje nas obchodzić.
Co wyróżnia wnętrze S 63 AMG? Tu znów można śmiało powiedzieć – niewiele. Sportowa kierownica, logo fabryki z Affalterbach na podłokietniku, logo AMG na siedzeniach i ekranie przed kierowcą, a także analogowy mini-zegarek IWC pomiędzy nawiewami. Na tym kończy się wyliczanka, ale uważam to za zaletę w tym wypadku – w końcu siedzimy w limuzynie. Projektanci w trosce o jak najlepsze samopoczucie podróżnych nie oszczędzali na materiałach wykończeniowych. Czegokolwiek nie dotkniemy, mamy wrażenie obcowania z dziełami najlepszych fachowców w dziedzinie wykończenia wnętrza. W sumie w samochodzie tym nie podobają mi się raptem dwie rzeczy. Pierwsza to kolorowy wyświetlacz z prędkościomierzem i obrotomierzem. Pomijam kwestię tego, że albo wyświetlacz jest zbyt duży, albo kierownica jest zbyt mała, bo obraz nijak nie mieści się w jej obrębie. Ale mimo zamiłowania do nowinek technicznych, wolałbym tam jednak widzieć klasyczne zegary. Druga rzecz to obsługa systemu multimedialnego, który jest na tyle skomplikowany, że bez zapoznania się z instrukcją jego obsługi, ciężko odnaleźć wszystkie pożądane funkcje. Więcej wad nie stwierdzono.
Ceny modelu S 63 AMG zaczynają się od 679 000 zł za wersję z krótkim rozstawem osi oraz 691 500 zł za wersję przedłużoną. Znając życie, to żadna z zamówionych maszyn nie opuści salonu z podstawowym wyposażeniem, ale trudno się temu dziwić. Kiedy decydujemy się na kupno S 63 AMG, powinniśmy kierować się maksymą Mercedesa – the best or nothing.