Opel Cascada - wizytówka marki

Zachód słońca, równy asfalt przed nami i brak dachu nad głową - to dla wielu motomaniaków przepis na idealne zakończenie dnia. Opel doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego od roku w ofercie marki możemy znaleźć model Cascada. Samochód wygląda wspaniale, ale czy stylistyka to jego jedyna zaleta?

Cascada (z hiszp. wodospad) jest pozycjonowana jako oddzielny, ekskluzywny model, ale pas przedni jak i rozstaw osi identyczny z Astrą GTC (2695 milimetrów) wskazują na duże podobieństwo z popularnym hatchbackiem. Kabriolet Opla wyróżnia się jednak tylnymi światłami z chromowaną listwą przebiegającą przez klapę (niczym w Insignii) oraz znaczną długością nadwozia, które mierzy prawie 4,7 metra. Co najważniejsze, Cascada wygląda naprawdę dobrze i proporcjonalnie. Aby nie zepsuć efektownej linii, ukryto pałąki przeciwkapotażowe. Pojawiły się nawet plotki, że jest to baza do stworzenia przez niemiecką firmę następcy legendarnej Calibry.

Największym problemem Cascady jest jej ciężar. Z pełnym bakiem auto zbliża się do wagi prawie 1800 kilogramów. Jest to oczywiście spowodowane dodatkowymi wzmocnieniami podwozia, mającymi zapewnić bezpieczeństwo pasażerów podczas ewentualnego wypadku. Niestety, odbija się to przede wszystkim na spalaniu – kabriolet Opla z tym silnikiem w mieście potrzebuje około 10,5 litra benzyny na sto kilometrów. W trasie zadowoli się 8 litrami.

Duża masa wpływa też na prowadzenie. Dzięki zastosowaniu zawieszenia HiPerStrut (znanego z Astry GTC) Cascada nie ma tendencji do zaskakiwania kierowcy podsterownością, jednak wystarczy przejechać przez kilka łuków, a okaże się, że samochód cały czas walczy ze swoją nadwagą. Istnieje możliwość wyposażenia pojazdu w elektronicznie regulowaną siłę tłumienia (FlexRide). Różnice w poszczególnych trybach – Sport oraz Tour - są zauważalne, ale nie zmienimy tego auta w sportowca po naciśnięciu jednego przycisku. Opcjonalne felgi z oponami o rozmiarze 245/40 R20 wyglądają fenomenalnie, ale zmniejszają komfort i sprawiają, że nawet najmniejsze koleiny stają się po prostu irytujące.

Cascadę można kupić tylko i wyłącznie w najwyższej wersji o nazwie „Cosmo”, czyli innymi słowy, w najbogatszym pakiecie wyposażenia. Dostajemy więc dwustrefową klimatyzację, kierownicę pokrytą skórą, czujniki parkowania z tyłu czy tempomat. Cennik otwiera auto z jednostką 1.4 Turbo (120 KM) za 112 900 złotych. Ale to nie koniec.Producent przygotował całkiem długą listę dodatków. Warto zdecydować się na podgrzewane fotele przednie (1000 złotych), reflektory biksenonowe (5200 złotych), a jeśli będziemy używać Cascady na co dzień, lepszą izolację akustyczną (500 złotych). Samochód z silnikiem 1.6 Turbo, który wydaje się najbardziej pasować do „bulwarowego” charakteru kabrioletu, uszczupli nasz portfel o 121 600 złotych.

Opel Cascada bardzo stara się zerwać ze stygmatem „astry bez dachu”. Aby nie kojarzono go z popularnym hatchbackiem zrezygnowano z nazwy Twin Top, dopracowano materiały i jakość wykończenia. Czy taki plan wypali? Kabriolety nie są w Polsce popularne. Produkowana w Gliwicach Cascada pozostanie prawdopodobnie ciekawostką w ofercie tej marki.

Dodano: 9 lat temu,
autor: Mateusz Lubczański,
zdjęcia: Mateusz Lubczański
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .