Renault Talisman Grandtour – kombi na wypasie?
W ostatnim czasie miała miejsce oficjalna prezentacja Renault Talisman w odmianie kombi o dumnej nazwie Grandtour. Po krótkim wstępie przyszedł czas na jazdy testowe. Udało nam się zabrać na przejażdżkę czarnego Talismana z najmocniejszym dieslem pod maską w luksusowej wersji wyposażenia Initiale Paris. Jak się sprawdził?
Na pierwszy rzut oka Talisman prezentuje się znacznie lepiej niż jego poprzedniczka Laguna. Widać zamysł konstruktorów – ma się dziać i to dużo. Przód auta przykuwa uwagę ostrymi przetłoczeniami i trójwymiarowymi reflektorami w kształcie litery „C”. No i nie sposób nie zauważyć wielkiego, niemal pionowo ustawionego logo marki, otoczonego lśniącym chromowanym grillem. Całość wygląda masywnie, można wręcz powiedzieć muskularnie. Z boku jest nieco spokojniej. Profil auta sprawia wrażenie, jakby konstruktorzy spożytkowali całą wenę twórczą na przód i tył pojazdu, a bok ot tak machnęli ołówkiem. Co by jednak nie mówić, to „machnięcie” wyszło im całkiem nieźle. Linia dachu bardzo subtelnie opada w tylnej części nadwozia, dając coś pomiędzy kwadratowym typowym kombiakiem a „rozjechanym” Shooting Brake’iem. Tył auta ma być znakiem rozpoznawczym marki – podłużne światła wykonane w technologii LED zajmują niemal całą szerokość tylnej klapy.
Ogólne wrażenie, jakie sprawia Talisman, jest jednak bardzo pozytywne. Co ciekawe, wersja Grandtour ma bardzo zbliżone wymiary do sedana, mimo że optycznie model ten wydaje się większy. To między innymi za sprawą spoilera będącego zwieńczeniem opadającej linii dachu, czy bocznej proporcji szyb do stalowych elementów nadwozia wynoszącej 1/3-2/3. Całości dopełnia paleta aż dziesięciu kolorów nadwozia, wśród których znajdziemy dwa nowe: Brązowy Vision oraz Czerwony Carmin.
We wnętrzu odmiany Initiale Paris od pierwszej sekundy pachnie luksusem. Fotele zostały obszyte dwukolorową skórą (ciemniejszą w dolnych partiach, a jasnobeżową na górze). Zabieg ten jest nie tylko praktyczny, ale przy okazji nadaje wnętrzu oryginalnego charakteru. Siedzenia przede wszystkim są bardzo szerokie i wygodne, przez co nawet długie podróże będą przyjemnością. Dodatkowo są podgrzewane i wentylowane oraz posiadają opcję masażu, która aktywuje się samoczynnie po włączeniu trybu Comfort. Niestety z relaksem nie ma on wiele wspólnego. Już po kilku minutach masaż staje się irytujący i nieprzyjemny. Rozpoczynają się wówczas wykopaliska w systemie pokładowym, aby wyłączyć rolki uporczywie ugniatające nam lędźwia.
Rzeczą, która od razu rzuca się w oczy, jest 8,7-calowy tablet R-LINK 2 umieszczony pionowo na konsoli centralnej. W pogoni za nowoczesnością i wtykaniem elektroniki gdzie tylko się da, inżynierowie chyba zepchnęli praktyczność na dalszy plan. Za jego pomocą sterujemy nie tylko radiem, nawigacją i innymi typowymi dla wyświetlaczy opcjami, ale także ogrzewaniem i klimatyzacją. Wsiadasz do nagrzanego auta, w środku gorąco jak w piekle i przez kilka minut szukasz opcji schłodzenia pojazdu. Znajdujesz ją w krytycznym momencie, kiedy białko w mózgu niemal zaczyna ci się gotować. Przeklinając pod nosem nowoczesność, marzysz o typowym pokrętle. Jednak tablet ten oferuje znacznie więcej niż tylko sterowanie nawiewem. Znajdziemy w nim zaawansowaną nawigację z wizualizacją budynków w 3D, system poleceń głosowych czy obsługę systemu MULTI-SENSE. Choć producent obiecuje intuicyjną obsługę, przyzwyczajenie się do systemu Talismana może chwilę potrwać.
Do dyspozycji kierowcy jest również wyświetlacz head-up. Niestety obraz wyświetlany jest nie na szybie, ale na plastikowej płytce ustawionej prawie na wysokości wzroku. Na początku trochę on przeszkadza, ale przy dłuższym użytkowaniu raczej da się do niego przywyknąć. Jednak skoro Talisman ewidentnie „pcha się” do segmentu premium, zrobienie porządnego head-up’a wyświetlanego na przedniej szybie nie powinno stanowić dla marki problemu.
We współczesnych luksusowych samochodach trudno zapomnieć o odpowiednim nagłośnieniu. Za doznania akustyczne w Talismanie Grandtour odpowiada system 12 głośników firmy BOSE z układem cyfrowego przetwarzania sygnału. To w połączeniu z grubszymi (4 mm) klejonymi szybami bocznymi w wersji wyposażenia Initiale Paris sprawia, że słuchanie ulubionych utworów jest prawdziwą przyjemnością. Konieczne jest jednak odpowiednie skonfigurowanie ustawień audio pod swoje preferencje, ponieważ obecne na pokładzie dwa subwoofery trochę zbyt nachalnie zaznaczają swoją obecność.
Renault Talisman Grandtour obiecuje bardzo dużo w kwestii prowadzenia. Dzięki systemowi czterech kół skrętnych 4CONTROL, który znamy z Laguny Coupe (jeszcze zanim dostał tę dumną nazwę) auto jest naprawdę zwrotne i bez problemu radzi sobie z zawracaniem w wąskich uliczkach. Przy pokonywaniu zakrętów z prędkością do 60 kilometrów na godzinę, tylne koła skręcają nieznacznie w kierunku przeciwnym niż przednie (do 3,5 stopnia). Daje to wrażenie mniejszego rozstawu osi niż jest w rzeczywistości. Przy większych prędkościach (powyżej 60 km/h) koła tylne skręcają w tym samym kierunku co przednie o kąt do 1,9 stopnia. To z kolei daje złudzenie dłuższego rozstawu osi i przyczynia się do lepszej stabilności pojazdu przy pokonywaniu zakrętów z dużymi prędkościami. Dodatkowo Talisman Grandtour otrzymał elektronicznie sterowane amortyzatory, przez co nierówności nawierzchni przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Podczas jazdy w środku jest komfortowo, aczkolwiek pasażerowie drugiego rzędu siedzeń podczas szybszej jazdy skarżyli się na głośno pracujące tylne zawieszenie.
Po prezentacji udało nam się wybrać na przejażdżkę Talismanem Grandtour z najmocniejszym dieslem pod maską. Energy dCI 160 jako jedyny z oferty może pochwalić się dwoma sprężarkami w układzie Twin Turbo. Silnik oferuje aż 380 Nm maksymalnego momentu obrotowego dostępnego już od 1750 obr/min. Jak te obiecujące parametry przekładają się na jazdę? Podczas testu w aucie znajdowały się cztery osoby, co nieco usprawiedliwia ospałość Talismana. Teoretycznie przyspieszenie od 0 do 100 kilometrów na godzinę powinno mu zająć 9,6 sekundy. Ni to mało, ni to dużo. Jednak przy prawie komplecie pasażerów czuć, że auto trochę się męczy.
Producenci współczesnych samochodów osobowych kładą ogromny nacisk na systemy bezpieczeństwa. Nie inaczej jest w przypadku Talismana Grandtour. Na jego pokładzie znalazły się między innymi: asystent monitorowania martwego pola oraz utrzymania pojazdu na środku pasa ruchu, radar odległości, automatycznie włączanie świateł drogowych, aktywny tempomat, system nagłego hamowania, doświetlanie zakrętów i wiele innych. Dodatkowo auto zostało wyposażone w system wspomagający parkowanie bez użycia rąk. Dzięki niemu zaparkujemy to bądź co bądź spore auto nie tylko prostopadle i równolegle, ale także skośnie.
Na koniec pozostaje kwestia ceny. Najsłabszego diesla Energy dCi 110 w podstawowym wyposażeniu Life (jest to jedyna opcja dostępna dla tego silnika) kupimy za 96 600 zł. Jednak jeśli zdecydujemy się na wyższą półkę, nowy model Renault wypada bardzo podobnie do konkurencji. Najdrożej wypada testowany przez nas egzemplarz – wariant z najmocniejszym silnikiem o zapłonie samoczynnym w najbogatszej wersji wyposażenia Initiale Paris. Jego koszt to 151 900. Marka chce jednak przyciągnąć klientów bogatym wyposażeniem i poczuciem prestiżu, jaki to auto ma oferować.