Volvo XC90 D5 Inscription - szwedzkie wychowanie

Szwecja zapewnia swoim obywatelom wygodne życie pozbawione poważniejszych trosk. Nowy flagowy SUV Volvo zaprojektowano tak, by dokładnie takie samo życie za kółkiem oferował swoim właścicielom.

Szwedzi to naród, który trudno zrozumieć, ale wykazuje cechy godne naśladowania. Ingvar Kamprad, założyciel IKEI jeździ starym Volvo 240 oraz lata tylko klasą ekonomiczną. Nie wynika to z braku funduszy na jego koncie, a ze skromności, która w Skandynawii jest tak oczywista, jak tradycja jedzenia zepsutych śledzi prosto z beczki*. Szwedzi to ludzie skromni, ale uparci w dążeniu do wyznaczonego celu. Jeśli chcą zrobić bezpieczne auto, to nagle cały świat musi stawiać za wzór ich dzieło, bo nie ma niczego, co mogłoby się z nim równać. Z czym kojarzy się dbałość o środowisko? Tak, dokładnie z tym krajem na S, niezależnie czy mówimy o motoryzacji, czy innej dziedzinie życia. Po prostu ten naród tak ma, że jak się za coś zabiera, robi to w niemal doskonały sposób. Idzie na całość, a kompromisów nie uznaje.

Tym razem ci dziwni blondyni z północy postanowili przedefiniować pojęcie premium. Nie, przedefiniować to złe określenie, raczej zinterpretować po swojemu, stworzyć szwedzkie premium, nadać mu skandynawski wymiar, jakże inny od niemieckiego, angielskiego, czy amerykańskiego, ale wciąż mieszczący się w pojęciu produktu z wyższej półki. Podstawowe pytanie brzmi, czy w ogóle jest możliwe połączenie luksusu ze skromnym stylem z północy? Oczywiście odpowiedzią ma być nowe Volvo XC90, ale czy jest odpowiedzią udaną?

Z daleka XC90 nie da się rozpoznać. Bryła jest dość zwyczajna i nie zdradza, z czym mamy do czynienia. Dopiero gdy dostrzeżemy kształt świateł, czy to przednich gdzie LED-owe lampy do jazdy dziennej uformowano na podobieństwo leżącej litery T, czy tylne, o tak charakterystycznym lejącym się niczym górski potok kształcie znanym od kilkunastu lat, wiemy jakiej marki auto stoi przed nami. Ale nawet ze średniej odległości XC90 nie powala wymiarami i dopóki nie trafi się odnośnik w postaci innego auta, nie mamy świadomości jak wielkie jest nowe Volvo.

Podchodząc blisko urzeka nas prostota. Nie ma tu znanej z niektórych SUV-ów i crossoverów konkurencji fikuśnie poprowadzonej bocznej linii okien, która często ma nadać sportowy wygląd, a w rzeczywistości jedynie ogranicza kierowcy widoczność do tyłu. Nie znajdziemy też pyska predatora, w czym wyspecjalizowali się projektanci Lexusa. Z tyłu znajdziemy za to lampy, jak wspomniałem wcześniej, o odświeżonym, choć znanym od lat kształcie. A mimo to nowe Volvo XC90 wygląda bardzo nowocześnie i nie ma się czego wstydzić stając obok BMW X5, czy Mercedesa GLE.

Kolejną rzeczą jaką zauważamy dopiero przy aucie są jego wymiary. Z daleka niepozorne, z bliska nie potrafiące ukryć swoich niemal 5 metrów długości i ponad dwóch metrów szerokości. Ogromne koła o 21-calowych obręczach (standardowo 18-ki, max 22-ki), długie drzwi i onieśmielająca wysokość wynosząca 1,78 metra powodują, że zaczynamy zastanawiać się, czy auto w fazie projektu nie zostało jeszcze w ostatniej chwili jednym pociągnięciem myszki powiększone w skali o kilka procent dla lepszego efektu.

Jeśli podoba wam się nadwozie XC90, we wnętrzu nie przeżyjecie rozczarowania. Pamiętam, jak kilka lat temu testowałem S80, skromnie wyglądające zegary i wyświetlacz centralny niewiele większy, niż ekran w starych Nokiach, nie mogły mnie oczarować. Pomyślałem, że nie tak powinna wyglądać flagowa limuzyna Volvo. W nowym XC90 jest zupełnie inaczej. To już XXI wiek. Tu elegancja i szwedzki minimalizm łączy się z nowoczesną techniką. Przed oczami kierowcy niezbędne informacje wyświetlane są na kolorowym wyświetlaczu, którego jakość, kontrast i częstotliwość odświeżania są bez zarzutu. Co więcej, większość systemów pokładowych obsługiwana jest za pomocą sporej wielkości tabletu. Mamy tu trzy podstawowe widoki, które zmieniamy palcem, niczym slajdy – jak w tablecie z androidem. Radio, telefon i nawigacja mają pierwszeństwo przed innymi funkcjami, ustawienia klimatyzacji możemy szybko zmienić korzystając ze skrótu na dole ekranu, a systemy bezpieczeństwa mają własną stronę, gdzie kilkoma dotknięciami możemy je, jeśli przyjdzie nam tak szalony pomysł do głowy, dezaktywować.

Poniżej ekranu umieszczono osiem przycisków i pokrętło do obsługi pokładowej sali koncertowej. To określenie nie jest wcale na wyrost. Opcjonalny system audio Bowers&Wilkins o mocy 1400 W jest wart swej ceny (14 tys. zł), głębia dźwięku jest niebywała i dostrzegalna nawet dla osób o niezbyt wrażliwym słuchu, do których się zaliczam. Ponoć akustyka była wzorowana na filharmonii w Goeteborgu.

Wnętrze naszego XC90 to najbogatsza wersja zwana Inscription. Volvo nie zamierza przekonywać w ten sposób klientów do zakupu najdroższej opcji, oni robią to sami z własnej woli. Aż 76% nowych XC90-ek opuszcza fabrykę w Torslanda właśnie w takiej specyfikacji. To oznacza, że 3/4 kierowców tego modelu siedzi w komfortowych fotelach obszytych skórzaną tapicerką Nappa i rozkoszuje się szwedzką jakością. Tu, jeśli coś wygląda na aluminium, to z pewnością jest wykonane z lekkiego stopu. W XC90 nie ma żadnego oszustwa, wszystko czego dotykamy rzeczywiście pochodzi z wyższej półki. A nad wszystkim „powiewa” szwedzka flaga, wszyta w fotel pasażera i przypominająca, gdzie to auto zbudowano.

O przestronności wnętrza nawet nie ma co dyskutować. W pięciometrowym SUV-ie jest go pod dostatkiem dla wszystkich pięciorga pasażerów. Dodatkowo w bagażniku testowego XC90 zamontowano jeszcze dwa  fotele w bagażniku.  Jednak brak miejsca na stopy w trzecim rzędzie, nie wspominając o tym, jak trudno się na nie wślizgnąć, to pierwsza wada, jaką znalazłem w tym aucie. Skoro jesteśmy już w bagażniku, pomimo dwóch dodatkowych siedzeń ma on 670 litrów (705 l w wersji 5-os.), co pozwala pomieścić nawet kilka wielkich beczek ze śledziami.

Wnętrze jest nie tylko obszerne i eleganckie, znajdziemy w nim kilka ciekawych rozwiązań. Jednym z nich jest pokrętło umieszczone poniżej drążka wyboru biegów służące do uruchamiania auta. Silnik w wersji D5 jest dwulitrową jednostką wysokoprężną osiągającą 225 KM. Choć moc w aucie ważącym niemal dwie tony nie robi oszałamiającego wrażenia, to radzi sobie z nim zadziwiająco sprawnie. Setkę osiąga w 7,8 sekundy. Konkurencyjne BMW X5 xDrive 25d (218 KM) potrzebuje na to aż 0,4 sekundy więcej. Maksymalny moment wynosi 470 Nm i jest dostępny w szerokim zakresie obrotów, ale poznawanie dokładnej charakterystyki silnika nie ma większego sensu. Wystarczy, że zna ją oprogramowanie ośmiobiegowej skrzyni automatycznej odpowiedzialnej za przekazywanie napędu na obie osie. Jej działanie jest szybkie i płynne, przy delikatnej jeździe wręcz niezauważalne. Kierowcy pozostaje jedynie operowanie pedałem przyspieszenia. Martwić nie trzeba się też o spalanie. Średnio w trasie auto żądało skromne 8,5 litra na każde 100 km i to przy wleczonej klimatyzacji, która musiała zapewnić komfort czterem osobom przy temperaturze na zewnątrz dochodzącej do 36 st. C. Przy pełnym baku (71 l) oznacza to zasięg ponad 700 km.
 

Inscription to wybór ludzi ceniących komfort. Opcją wartą rozważenia jest oferowane po raz pierwszy przez Volvo zawieszenie pneumatyczne. Standardowy tryb Comfort zamienia dużego wygodnego SUV-a w auto jeżdżące niczym limuzyna wyższej klasy. Wybieranie nierówności jest świetne, a auto nie przechyla się nadmiernie w zakrętach. W każdej chwili można z tego zrezygnować wybierając: tryb Sport o dużo sztywniejszej charakterystyce tłumienia, Off-road o ogromnym prześwicie, Eco dla niższego spalania, czy samemu dobrać parametry samochodu w trybie Individual. 

W neutralnym położeniu prześwit wynosi 24 cm, ale pneumatyka pozwala na regulację w zakresie 9 cm. Nadwozie obniża się przy wsiadaniu, tył można opuścić dodatkowo przyciskiem umieszczonym w bagażniku, co znacząco ułatwia załadowanie beczek ze śledziami. Za to w trybie off-road auto podnosi się maksymalnie, by ułatwić pokonanie nierówności terenu. Wadą tego trybu jest usztywnienie zawieszenia, co nie sprzyja wygodzie, ale to typowa cecha pneumatyki.

Za kontakt z kołami odpowiada układ kierowniczy z elektrycznym wspomaganiem. Co typowe dla tego rozwiązania znieczula on nieco odczucia przekazywane na kierownicę, choć precyzja sterowania jest na wysokim poziomie i zadowoli nawet dość wybrednych kierowców preferujących sportową charakterystykę tego układu. Zaletą jest też duża stabilność auta przy dużych prędkościach. Odczuwalna prędkość jest zawsze niższa od rzeczywistej. 

Volvo nie było by sobą, gdyby nie zapewniało najwyższego poziomu bezpieczeństwa. Pasy bezpieczeństwa, poduszki powietrzne, a nawet aktywne systemy minimalizujące ryzyko powstania kolizji to i tak za mało. Volvo przeprowadziło specjalny test z „wystrzeleniem” XC90 poza drogę, by dowieść, że tym autem można bezpiecznie wyjść z niemal każdej sytuacji drogowej. Nawet takiej, której się nie spodziewamy.

Najbardziej przydatnym asystentem okazuje się adaptacyjny tempomat. Choć minimalny odstęp od poprzedzającego pojazdu i tak jest za duży w naszych warunkach drogowych, a reakcja na hamowanie poprzedzającego pojazdu nieco nerwowa, to w warunkach autostradowych sprawdza się znakomicie. W razie potrzeby potrafi zatrzymać auto, choć do ponownego ruszenia potrzebuje muśnięcia pedału gazu. O drzemkach za kółkiem nie ma więc mowy.

Zbyt czuły, i to bez regulacji, jest za to system ostrzegający o możliwości najechania na poprzedzające nas auto. Nawet spokojna jazda okazuje się dla niego nieodpowiednia i jeśli w porę nie zareagujemy na sytuację na drodze, choć mamy jeszcze na to sporo czasu, to elektronika głośno nas zbeszta. To niestety zachęca do wyłączenia tego systemu.

Zastrzeżeń nie budzi system automatycznego parkowania. Wystarczy wskazać czy dostępne miejsca są równoległe, czy prostopadłe do jezdni i czekać na wyniki wyszukiwania. Po znalezieniu luki, którą rzecz jasna i my zauważymy, auto samo zaparkuje. Volvo pomyślało też o innych manewrach i oprócz zwykłej kamery cofania można zamówić system z widokiem 360 st. wokół auta. To doskonałe rozwiązania, bowiem wymiary auta mogą niektórym kierowcom przysporzyć pewnych problemów.

Podsumowanie
Nie dajcie sobie wmówić, że chiński kapitał miał jakikolwiek wpływ na projekt tego Volvo. Nowe XC90 jest autem typowo szwedzkim, ba jest nawet bardziej szwedzkie, niż czerwony drewniany domek z białymi okiennicami stojący na kamienistym wybrzeżu Skanii. I wcale nie potrzebuje do tego beczki zepsutych śledzi w bagażniku. To przykład doskonałej skandynawskiej stylistyki cechującej się surową elegancją i wykończony w sposób, którego nie powstydziłby się żaden z konkurentów. Nie brakuje tu też nowoczesnej techniki, czy elementów wyposażenia mogących zadowolić najbardziej grymaśnych bogaczy.

* Surströmming, czyli kiszony śledź bałtycki, czy jak kto woli zepsuta cuchnąca ryba. Obydwa określenia nie opisują przeraźliwego smrodu, jaki wytwarza ten przysmak. Szwedzi bowiem zajadają się tą rybą, mają nawet specjalne święto zwane Surströmmingspremiären, przypadające w trzeci czwartek sierpnia. Z tej okazji rozstawiają długie stoły, przy których ustawia się beczki z rybkami. Śledź ląduje na specjalnym chlebku zwanym tunnbröd, można jeszcze dorzucić pomidorka z cebulką. Dla osób spoza Szwecji potrawa jest nie do przełknięcia. Pomimo wielkiego zapału mi się nie udało nawet podejść do stołu o skosztowaniu nie wspominając.

Zobaczcie również inne filmy o XC90:


Dodano: 8 lat temu,
autor: Marcin Lewandowski,
zdjęcia: Marcin Lewandowski
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .