Warto było czekać - Ford Fiesta ST

Kiedy jesienią 2007 roku Ford zaprezentował ociekający stylistyczną dynamiką prototyp Verve, z niecierpliwością czekaliśmy na jego produkcyjną wersję. Kiedy rok później takowa zadebiutowała - w formie nowej generacji Fiesty - zaczęliśmy czekać na mocną wersję silnikową, która idealnie wykorzystałaby agresywny design nadwozia. Kiedy wreszcie dwa lata później - we wrześniu ubiegłego roku - światło dzienne ujrzała Fiesta ST Concept, znowu musieliśmy uzbroić się w cierpliwość czekając na odmianę seryjną. Ta zadebiutowała w ubiegłym miesiącu na salonie samochodowym w Genewie i na wstępie trzeba przyznać jedno - warto było na nią czekać!

Świadczy o tym fakt, że jako reprezentant grupy miejskich hot-hatchy, nowy model Forda jest samochodem właściwie kompletnym. Fiesta ST ma bowiem do zaproponowania nie tylko rasowo wystylizowane nadwozie i sportowo wyposażone wnętrze, ale także gwarantujący kapitalne osiągi silnik i zapewniające stabilne prowadzenie zawieszenie. Możemy tylko pochylić czoła przed konstruktorami, którzy - nie idąc w ślady wielu rywali - stworzyli auto, które jeździ tak dobrze, jak wygląda.

Jeśli już o wyglądzie mowa, warto byłoby ten temat nieco rozwinąć. Mimo, że już standardowa Fiesta wyróżnia się na tle "szarej masówki" konkurencji dynamicznie narysowanym nadwoziem, projektując topową odmianę spece z Forda postanowili sprawić, żeby samochód wyglądał jeszcze efektowniej. W ten sposób, karoseria doczekała się agresywnego body-kitu i przyciemnionych świateł, "zwykłe" felgi zostały zastąpione 17-calowymi, oryginalnie wystylizowanymi obręczami, a prześwit stracił 15 milimetrów na rzecz bardziej rasowej sylwetki.

Powracając jeszcze na chwilę do kwestii body-kitu nadwoziowego, dobrze byłoby przyjrzeć się temu, co weszło w jego skład. Najbardziej rzuca się w oczy nowy zderzak przedni, a dokładnie zintegrowany z nim grill w postaci potężnej, trapezoidalnej "paszczy", w której mają szanse znaleźć się stada owadów. Profil przyciąga z kolei uwagę progiem bocznym o wyrazistych liniach oraz niezbyt wielkim spojlerem dachowym. Do tego ostatniego dorzucono nowy zderzak tylny z dyfuzorem i dwiema końcówkami wydechu, tym samym udanie zwieńczając cały projekt.

Projektanci Fiesty ST świetnie poradzili sobie ze stworzeniem zapierającej dech w piersiach karoserii, ale o sportowym charakterze auta nie zapomnieli też opracowując wnętrze. W rezultacie, podróżujący małym hot-hatchem spod znaku owalu siedzą na mocno wyprofilowanych fotelach sygnowanych przez Recaro, otacza ich szereg lepiej niż w standardzie wykończonych elementów, a prowadzący widzi przed sobą kierownicę ze znaczkiem ST oraz pedały wykonane z aluminium. Miłośników pokładowej elektroniki powinien ucieszyć rozbudowany system multimedialny SYNC umożliwiający sterowanie głosem.

Przyciągający uwagę deisgn nadwozia czy wnętrze naszpikowane sportowymi akcentami schodzą na dalszy plan, gdy postanowimy sprawdzić, co miejski Ford kryje pod maską. Wszystko dlatego, że drzemie tam motor, który swoją mocą i momentem obrotowym wspina się na wyżyny segmentu "maluchów". Oznaczony symbolem EcoBoost benzynowy silnik ma, co prawda, tylko 1,6 litra oraz 4 cylindry, ale dzięki kilku współczesnym patentom (na czele z turbodoładowaniem) potrafi "rozkręcić się" do 180 KM oraz 240 Nm.

Te niemałe - biorąc pod uwagę wielkość auta - wartości znajdują swoje bezpośrednie odzwierciedlenie w osiągach. Według danych, które zaserwował nam Ford, nowy reprezentant serii ST jest w stanie przekroczyć barierę pierwszej "setki" po niecałych 7 sekundach od chwili ruszenia i pomknąć na Autobahnie ponad 220 km/h. I choć silnik nowej Fiesty ST ma do zaproponowania o 20 % wyższą moc niż jednostka poprzednika, zapewnia o 20 % niższą emisję dwutlenku węgla. To dobra wiadomość dla coraz szerszego grona osób, którzy przeglądając prospekty informacyjne nie zapominają o odszukaniu rubryki z parametrami ekologicznymi.

Moment napędowy generowany przez jednostkę 1.6 EcoBoost przekazywany jest na przednie koła za pośrednictwem manualnej, 6-biegowej przekładni. Aby wszystko to odbywało się bez uszczerbku na precyzji prowadzenia, twórcy nowego ST pokusili się o zamontowanie lepszych niż w serii sprężyn i amortyzatorów, zastosowanie układu kierowniczego o ponownie dobranej sile wspomagania, wymianę standardowych hamulców na te wydajniejsze oraz dorzucenie kilku elektronicznych "wspomagaczy" - takich jak ESP działające w trzech trybach czy eTVC poprawiające przyczepność na zakrętach.

Interesująco prezentuje się inny układ wpływający na jakość prowadzenia. Mowa o funkcji MyKey, która niedoświadczonym kierowcom lubiącym jeździć "ile fabryka dała" temperuje nieco zapędy ograniczając parametry silnika tym samym zwiększając bezpieczeństwo podróży. Jak podkreśla Ford, wszystkie te elektroniczne nowinki zostały dokładnie przetestowane (na dystansie ponad 5000 km) na torze wyścigowym. Jakim? Znawcy tematu domyślają się oczywiście, że chodzi o niemiecki Nurburgring, a dokładnie jego północną pętlę zwaną "zielonym piekłem".

Na koniec prezentacji nowej Fiesty ST zła wiadomość. Samochód pojawi się na rynku - rzucając rękawicę m.in. Volkswagenowi Polo GTI - dopiero na przełomie tego i przyszłego roku. I znów musimy czekać!

Dodano: 12 lat temu,
autor: Kajetan Spychalski
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .