Mercedes CLK - sport nie dla dresa
Można odnaleźć wiele symboli młodości - od imprez po sportowe samochody. Jakby nie było - młodość jest szalona i każdy ma prawo wyszumieć się na swój sposób. Problem w tym, że sportowy samochód w rękach osoby w średnim wieku wielu kojarzy się z wewnętrznym kryzysem, ale jest pewien sposób, żeby to obejść. Jaki jest Mercedes CLK W209?
Co prawda nie doszedłem jeszcze skąd to się wzięło, ale jednym z przedmiotów, które oznaczają kryzys wieku średniego, są kabriolety i auta sportowe – dziwnym trafem przyjęło się, że dobrze wyglądają tylko w rękach młodych ludzi. Sprawę można jednak załatwić w dość prosty sposób. Wystarczy wziąć limuzynę, którą nie wzgardziłby polityk. Ryszard Kalisz zamienił Toyotę Yaris, przez którą został wyśmiany, na Jaguara S-Type. Owszem, fajne auto – ale Mercedes w naszym kraju lepiej się sprzeda, dlatego lepiej wziąć pod lupę Klasę C. Teraz wystarczy już tylko nieco podrasować design, zaspawać tylne drzwi i… mamy idealne auto sportowe dla osób o siwych skroniach – Mercedesa CLK.
Mercedes miał już wcześniej model CLK w swojej ofercie, generacja W209 jest jego bezpośrednim następcą. Przy okazji ma też kilka wspólnych elementów – 2 drzwi, reflektory przypominające „okulary” i gustowną linię nadwozia. Poprzednik był co prawda nieco bardziej subtelny z profilu i mocno nawiązywał do Klasy E, jednak W209 posiada dużo więcej indywidualnego charakteru. A, że telefony komórkowe i samochody lubią ostatnio rosnąć, to tu też nie mogło być inaczej – do rozstawu osi przybyło 25mm, choć z tyłu i tak jest przyciasno. Jednak kogo to interesuje, to auto dla kierowcy, a nie pasażerów.
Stanąłem przed autem i zacząłem się zastanawiać, czym on właściwie jest. Poprzednik wyglądał jak Klasa E w 2-drzwiowym opakowaniu, a tutaj jest trochę Klasy C, trochę E, a reszta jest już całkiem unikatowa. W praktyce auto bazuje na Klasie C, ale za to jest nieco bardziej wyszukane. Brak środkowego słupka nawiązuje do monstrualnego Mercedesa CL i przy okazji idealnie nadaje się w lecie do szpanowania przed znajomymi. Nie sądzę, żeby któryś z nich miał coś takiego w swoim aucie – chyba, że też ma Mercedesa. Do tego wystarczy już tylko dorzucić olbrzymią gwiazdę celującą w inne auta z atrapy chłodnicy i mnóstwo gadżetów w stylu elektrycznych podajników pasów, by stwierdzić, że auto świetnie nadaje się do lansu i rozpieszcza komfortem. Jest w tym wszystkim jednak pewien zgrzyt – z wiekiem chęć do lansu przechodzi. A kierowcy w wieku licealnym o dziwo kiepsko wyglądają w tym samochodzie, więc o co tutaj chodzi?
Mercedesowi udało się stworzyć samochód dla ludzi, którzy mimo średniego wieku nie wyglądają w nim dziwnie jak europejski turysta na hinduskim targowisku. Mimo nadwozia coupe, szyku i sportowego charakteru, Mercedes CLK nie ma nic wspólnego z kryzysem wieku średniego – wręcz odwrotnie. Podkreśla status i gust swojego właściciela. Z kolei w rękach licealisty sugeruje, że mimo młodego ciała chyba bardzo zestarzał się duchem. Zresztą posiadanie Mercedesa CLK to też drogi serwis, na który trzeba mieć pieniądze. Mimo tego, że auto pochodzi z kiepskiego dla marki okresu, to jego trwałość kształtuje się na zadowalającym poziomie, ale skomplikowana konstrukcja i dość drogie części zawyżają koszty napraw. A co się w nim psuje?
Mercedesy w swoich epokach i tak przypominały bardziej komputery NASA, niż samochody, ale CLK W209 wskoczył na jeszcze wyższy „level”. Toteż od czasu do czasu trzeba podskoczyć w wolnym czasie do serwisu, żeby skasować z pamięci kilka nagromadzonych błędów. Same w sobie zwykle nie powodują nic groźnego – zazwyczaj denerwują tylko błędnymi komunikatami serwowanymi. Prócz pokładowej elektroniki zawodzi przy okazji również przepływomierz i centralny zamek. Niekiedy zdarzają się również problemy z ogrzewaniem w zimie, które jest po prostu za słabe – często odpowiada za to termostat mający tendencje do zacinania się i awarii. Sporo egzemplarzy jest wyposażonych w automatyczne przekładnie – skrzynia nie jest zbyt szybka, ale za to bardzo płynnie zmienia biegi. Nie sprawia większych problemów, jeśli dba się w niej o wymiany oleju. Nieco gorzej jest w przypadku najmocniejszych wersji – tam zastosowany automat przypomina domek Barbie najechany przez Tatarów i po prostu rozsypuje się. A co może trafić pod maskę?
W tamtych czasach Mercedes miał szał na łączenie jednostek benzynowych z kompresorami, które dziś zostały wyparte przez turbosprężarki. W przypadku takich silników trzeba pamiętać o systematycznej zmianie oleju, ponieważ kompresory mają tendencję do zacierania się. A jak silnik radzi sobie z autem? Wsiadam do środka, odpalam jednostkę i chwilę później spod maski zaczyna wydobywać się ciche syczenie – we wnętrzu i tak prawie go nie słychać. CLK200 z motorem 1.8l rozwija 163KM i 240Nm momentu obrotowego. Na odcinku prostej drogi szybko dotarło do mnie, że razem z nadwoziem również charakterystyka jazdy bardziej pasuje do garnituru niż dresu. Zawieszenie jest trochę twarde, ale to auto przypomina salon na kołach. We wnętrzu panuje barokowy klimat z intuicyjnością w stylu Mercedesa, czyli zamiast hamulca ręcznego jest nożny, prawej dźwigienki za kierownicą próżno szukać, a lewa jest wygięta w dół. Do innych rzeczy już trudno się przyczepić, bo ręka wręcz sama zmierza w kierunku odpowiedniego przycisku. Do tego okrągły wyświetlacz w prędkościomierzu nie dość, że ładnie wygląda, to jest czytelny. Dziś zresztą mnóstwo marek skopiowało pomysł – podobnie jak kierunkowskazy w lusterkach. Jeśli spodziewacie się dźwięku silnika z Forda Mustanga we wnętrzu lepiej o tym zapomnijcie. W samochodzie jest po prostu cicho, a na wyższych obrotach doładowany silnik 1.8l wydaje dźwięk podobny do elektrycznej maszynki do mielenia mięsa. Ma za to duży plus – mechaniczne doładowanie szybko wchodzi do akcji i silnik już od najniższych obrotów chętnie przyspiesza, dzięki czemu CLK ma praktycznie zawsze w pogotowiu zapas mocy. A co, jeśli ktoś oczekuje nieco bardziej wyszukanych wrażeń akustycznych spod maski?
W ofercie jest też widlasty motor w CLK240, który Z 2.6l rozwija 170KM. A jeśli to mało – mocniejsze silniki 3.0l i 3.2l osiągają do 231KM. Oczywiście Mercedes nie byłby Mercedesem bez sportowej wersji AMG, czy CLK500 z 306-konną V-ósemką. Swoją drogą - CLK AMG55 i AMG63 to już inna liga, która serwuje adrenalinę prosto ze spadającego samolotu w wyjątkowo delikatnym i komfortowym wydaniu. Na uwagę zasługują również edycje specjalne – choćby mocarny Black Series. Ale zejdźmy na ziemię, bo w CLK bardzo często można spotkać również diesla 2.2l 170KM. To też udana jednostka, choć serwis jest już zdecydowanie droższy, niż w „benzynach”, a ze względu na jakość oleju napędowego dość często trzeba regenerować w nim wtryskiwacze. Tańsza, 150-konna wersja jest nieco mniej popularna.
CLK jest nieco innym Mercedesem, niż te niezniszczalne egzemplarze z przełomu lat 80’ i 90’ ubiegłego wieku. Tu drzwi nie zamykają się już z charakterystycznym kliknięciem, plastiki od czasu do czasu skrzypną, a do naprawy nie wystarczy młotek i taśma izolacyjna. CLK roztacza jednak wokół siebie luksusową aurę i wygodę limuzyny z przyjemnym, sportowym posmakiem. I to nie tyle dla ludzi w dresie, co dla pana prezesa. A to już sztuka.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00