Legendarny wehikuł czasu

Pamiętacie wehikuł czasu ze słynnej trylogii „Powrót do przyszłości”? Co za pytanie - jak można byłoby go zapomnieć? Fakt, akurat tego samochodu nie można pomylić z żadnym innym.

Za kierownicą DeLoreana DMC 12 Michael J. Fox dokonywał na ekranie rzeczy niezwykłych i to nie tylko na szosie. Zaprzeczał prawom fizyki krążąc pomiędzy dzikim zachodem, a ponurym XXI wiekiem. Mknął po szynach niczym pociąg i wzbijał się w powietrze jak rasowy odrzutowiec. Nic dziwnego, że wraz z ogromnym sukcesem filmu Roberta Zemeckisa, rosła również popularność samego DeLoreana. Dziś jest to auto uwielbiane i to nie tylko przez filmowych maniaków. Szkoda tylko, że swojego konstruktora doprowadziło do... bankructwa.

Marzenie warte więcej niż 650 tysięcy dolarów

W 1973 roku John DeLorean mógł zostać prezesem koncernu General Motors. Pod koniec lat sześćdziesiątych pełnił on funkcję dyrektora w Pontiacu, jednej z firmy należących do GM (stanowisko to objął gdy miał zaledwie 35 lat). Był jednym z ojców sukcesów słynnego modelu Firebird (uchodzi również za pomysłodawcę słynnego Oldsmobile´a Tornado). Jego pracę szybko docenili szefowie koncernu i zaoferowali umowę opiewającą na 650 tysięcy dolarów rocznie! DeLorean nie był jednak zainteresowany dalszą pracą w General Motors i ku zaskoczeniu wszystkich odrzucił zaproponowaną mu ofertę! Sir John miał marzenie.

DeLorean zamierzał stworzyć swój własny samochód, w swojej własnej fabryce. Miał on być silną konkurencją dla Chevroleta Corvette. O przyszłym aucie mówił: „Będzie tak bezpieczne, jak to tylko możliwe. Będzie pewne, niezawodne, wygodne. Jazda nim będzie wyjątkową przyjemnością. To nie wszystko. Zapewniam, że mój samochód będzie również zgrabny i elegancki”.

Fabryka-cud pod Belfastem

Zanim pierwszy DeLorean zjechał z taśmy produkcyjnej, jego konstruktor żmudnie dopracowywał swoją koncepcję w małym biurze w Detroit. Jego bliskim współpracownikiem był Bill Collins, były inżynier General Motors. W 1974 roku obaj panowie rozpoczęli prace nad projektem auta. DeLorean był bardzo podekscytowany możliwością stworzenia od podstaw własnego samochodu. Wizją auta naszpikowanego nowatorskimi technologiami, oferującego nowoczesne systemy bezpieczeństwa niespotykane w żadnych innych pojazdach, wyprzedzał całą epokę.

W 1978 roku DeLorean założył firmę, którą nazwał swoim własnym nazwiskiem. Co ciekawe była to pierwszy debiut na amerykańskim rynku motoryzacyjnym od roku 1925! W ciągu kolejnych osiemnastu miesięcy sir John zbudował najbardziej zaawansowaną technicznie fabrykę samochodową na świecie. Postawił ją na przedmieściach Belfastu, w miasteczku Dunmurry.

Srebrny, niemalowany

Równolegle, do przodu posuwały się również prace nad projektem samochodu. Autorem otwieranych do góry drzwi (tzw. „skrzydła mewy”) był Włoch Giorgetto Giugiaro, jeden z najsłynniejszych stylistów na świecie. Gdy fiaskiem zakończyły się rozmowy w sprawie współpracy z Porsche, DeLorean zwrócił się do szefów podupadającego Lotusa.

Ich koncepcja trochę różniła się od tej, którą przedstawił wcześniej Bill Collins. Uważał on, że auto powinno być pozbawione takich gadżetów, jak choćby podgrzewane lusterka, elektrycznie otwierane szyby. Zamiast nich należało się skupić na bardziej istotnych, a niekoniecznie widocznych szczegółach. Collins i reszta zgadzali się natomiast co do jednego - karoseria wozu nie będzie w ogóle malowana!

Kontra Brytyjczyków

Auto miało nisko położony środek ciężkości, dzięki czemu można było obniżyć siedzenia. DeLoreana DMC wyposażono w centralnie umieszczony silnik o pojemności 2,8 litra i mocy 130 KM oraz pięciobiegową, manualną skrzynię biegów. Samochód rozpędzał się do prędkości 240 kilometrów na godzinę. Jego konstruktorzy podkreślali, że pojazd spełnia wszystkie możliwe normy ekologiczne.

Głównym źródłem zbytu DeLoreanów miały być Stany Zjednoczone. Właściciel firmy planował w niedługim czasie przenieść do USA również samą fabrykę. Sir John nie ukrywał, że zdecydował się wybudować fabrykę w Irlandii Północnej tylko i wyłącznie ze względów oszczędnościowych. Co ciekawe, według pierwotnego zamysłu zakłady DeLoreana miały powstać w... Puerto Rico. Podobno w ostatniej fazie negocjacji do akcji wkroczył brytyjski rząd, który zaoferował preferencyjne warunki lokalizacji fabryki w Dunmurry.

Splamiona reputacja

Tuż przed rozpoczęciem produkcji, DeLoreanowi DMC dodano w nazwie liczbę 12. Wzięła się ona z początkowo prognozowanej ceny samochodu - 12 tysięcy dolarów. Długi proces projektowania i udoskonalania auta sprawił, że gdy trafiło ono na rynek w 1981 roku, kosztowało dwa i pół raza więcej - 28 tysięcy dolarów.

Cena nie odstraszyła klientów i do połowy 1981 roku, z fabryki wyjeżdżało średnio czterysta egzemplarzy DMC tygodniowo. Problemy zaczęły się w kolejnym roku, gdy zupełnie nieoczekiwanie zmalał popyt na DeLoreany. Firmie zaczynało brakować pieniędzy i już w lutym 1982 roku, musiała zawiesić produkcję. John DeLorean próbował ratować ją różnymi sposobami. W efekcie uwikłał się nawet w dużą aferę narkotykową, został aresztowany, by ostatecznie zostać uniewinniony przed sądem. Jego reputacja jednak poważnie ucierpiała i wskrzeszenie produkcji pięknego DMC było już tylko marzeniem.

DeLorean, a sprawa polska

Prawdziwymi unikatami do dziś są dwa egzemplarze tego samochodu, których karoseria została pokryta 24-karatowym złotem! Wyprodukowanie „złotych” DeLoreanów było częścią gigantycznej kampanii reklamowej American Express skierowanej, rzecz jasna do posiadaczy złotych kart. Budowa „drogocennego” DeLoreana kosztowała bagatela, blisko sto tysięcy dolarów.

Marzenia charyzmatycznego DeLoreana częściowo spełnił Robert Zemeckis, który jednym z głównych bohaterów swojego filmu uczynił właśnie auto sir Johna. Był 1985 rok. DeLorean model BTTF („Back to the Future”, czyli „Powrót do przyszłości”) był napędzany częściowo plutonem (!), a częściowo normalnym paliwem. Spore było moje zdziwienie, gdy DeLoreana zobaczyłem również w polskim „Hakerze” w reżyserii Janusza Zaorskiego. Specjalnie na potrzeby produkcji, auto sprowadzono Zza Oceanu. Niestety, mimo niewątpliwego uroku, nie uratowało żenująco słabego filmu.

Dodano: 19 lat temu,
autor: Marcin Zasada
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .