Co się stało z Arrinerą?

Jeszcze nie tak dawno mogliśmy cieszyć się projektem, który mógł coś zmienić w obrazie polskiej motoryzacji. Zdawałoby się, że Arrinera jest bliska zrealizowania marzeń o polskim supersamochodzie, ale nagle temat ucichł. Co się stało?

Szum stojący za polską marką był ogromny, nawet premier Mateusz Morawiecki chwalił i promował Hussarye. Zdawałoby się, że wszystko jest na dobrej drodze, by osiągnąć sukces. Nie spodziewano się oszustwa i ściemy — przecież auto brało udział w imprezach motoryzacyjnych i stał za nim rząd. Nadal nie ma co mówić o oszustwie. Choć projekt teoretycznie wciąż jest żywy, to nic nie wskazuje na to, żeby wydarzyło się coś pozytywnego w związku z nim. Wystarczy spojrzeć na wyniki finansowe.

 

Arrinera – ciemno wszędzie, głucho wszędzie…

Facebookowy fanpage Arrinery – niegdyś głośny i pełen newsów – przeżył sporo, żeby przejść w stan agonalny. W pierwszej połowie br. doszło do kuriozalnej sytuacji, którą sam producent określa mianem „zhackowania” ich strony na Facebooku. Firma straciła dane do logowania, a ze strony zniknęła cała treść i pojawiały się różne, dziwne filmiki. Konto odzyskano, ale kontent został utracony. Niewiele to jednak zmieniło, bo od maja 2019 nie dzieje się tam absolutnie nic.

Podobnie jest ze stroną internetową polskiej marki. Wprawdzie, gdy odwiedzimy witrynę, pojawią nam się całkiem udane rendery modelu elektrycznego Arrinery, ale to tylko pozory. Jest to kolejne marzenie, które raczej się nie doczeka realizacji i niezależnie od tego, że wszyscy by tego chcieli, łącznie z nami. Kontakt mailowy czy próba rejestracji konta w serwisie medialnym Arrinery giną w próżni. Jedynym źródłem, które pozwala dowiedzieć się, co się dzieje w firmie, są wyniki finansowe, które muszą zostać opublikowane w ramach obecności na giełdzie.

 

Arrinera – ściema czy zderzenie z rzeczywistością?

Choć w sieci pojawia się dużo opinii mówiących, że Arrinera jest ściemą, to osobiście jestem daleki od takich ocen. Być może idealizuję świat, ale uważam, że projekt był w pełni szczery, a to, co się stało, było zderzeniem z rzeczywistością i z ciężkim tematem finansowania.

Finanse — te wyglądają tragicznie. Obecna wartość księgowa akcji Arrinery wynosi 0,46 zł, podczas gdy swój szczyt 14,7 zł osiągnięto z końcem 2016 roku. Nie tylko paskudna wycena, a także wyniki sprzedaży nie napawają optymizmem. W pierwszym kwartale przychód Arrinery z tytułu sprzedaży wyniósł okrągłe 0 zł, podczas gdy strata to 1 094 000 zł. Zmalały także aktywa i kapitał własny firmy. I tu pojawia się pytanie — jak ma działać firma produkująca supersamochody mająca obrót dobrze prosperującej pizzerii w centrum Wrocławia?

Tym, co napędzało projekt, było marzenie, silne i zdeterminowane, ale niewystarczające. Realia są takie, że branża motoryzacyjna to nie jest prosty biznes, do którego trzeba nie tylko pieniędzy, ale przede wszystkim rynku, który jest gotowy wspierać startupy, a tym właśnie była Arrinera. Była firmą bez pieniędzy, bez doświadczenia, bez niezbędnego zaplecza technicznego, ale miała marzenie i pomysł. Prawdę mówiąc, uważam, że i tak sporo dokonali. Początkowo był projekt, który zakrawał na miano repliki, a skończyło się całkiem niezłym wozem, który osiągał dobre czasy na torach i nawet został pochwalony na festiwalu prędkości w Goodwood. Firma, która chce zrobić „wała”, nie poświęca się tak bardzo, nie wydaje pieniędzy na realny rozwój i nie pojawia się w Goodwood. Nie nazwę Arrinery ściemą, bo nią nie jest.

 

I co dalej? Śmierć Arrinery?

Arrinera – jako spółka akcyjna notowana na giełdzie New Connect – ma pewne obowiązki. Nie może się schować i płakać w kącie. W czerwcu 2019 Zarząd GPW nałożył na emitenta akcji, czyli właśnie firmę Arrinera karę finansową, a także nakazał zawarcia umowy z Autoryzowanym Doradcą. Około 2 tygodnie później przekazano komunikat mówiący o rezygnacji ze stanowiska Członka Rady Nadzorczej spółki, Pana Wojciecha Tomikowskiego. Człowiek ten jest dość popularnym inwestorem, wywodzącym się z Berrio Capital.

Co to wszystko oznacza? Tyle że spółka sobie nie radzi i szczerze mówiąc, to wątpię, żeby trwały jakiekolwiek prace związane z odbudowaniem zaufania do marki, ale to tylko moje przypuszczenia. Wszystko wygląda na to, że Arrinera ma upaść, ale dopóki nie ma oficjalnych komunikatów w tej sprawie, wszystko jest możliwie. Jednak stracone fundusze i zaufanie inwestorów oraz niemalże martwy hype na projekt każe wątpić w postawienie firmy na nogi.

Arrinera to przykład talentu i determinacji młodych inżynierów i pomysłodawców, którzy robili, co mogli. W kraju, w którym jakakolwiek produkcja samochodów stoi na groteskowym poziomie, możliwości rozwoju i skorzystania z rodzimych osiągnięć jest niemożliwa. Brak pieniędzy sprawił, że w firmie pojawiało się wiele roszad i zmian właścicieli, którzy jedynie szukali zysku. A niestety to nie zysk może definiować projekty jak ten w początkowych fazach życia.

Dodano: 4 lata temu,
autor: Arkadiusz Lenkiewicz,
zdjęcia: Materiały prasowe
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .