Drogie w tanim

Zestaw audio za 5 tys. zł w samochodzie wartym tyle samo? Nonsens. Fanaberia, nieracjonalny wydatek, perfumowanie szamba. Takie są pierwsze skojarzenia większości z nas. Czy są słuszne? Czy rzeczywiście wydawanie dużych pieniędzy na poprawianie własnego samopoczucia za kierownicą starego auta (który prędzej trafi na złom, niż znajdzie następnego właściciela) jest pozbawione logiki?

Czytając fora internetowe o tematyce motoryzacyjnej łatwo zauważyć, że sporo jest kierowców, którzy nie oszczędzają wybierając do swoich leciwych jeździdełek nowe opony klasy premium, szukając najwyższej jakości kosmetyków do ich pielęgnacji albo dobierając najdroższe części zamienne, jakby miały przedłużyć życie samochodu o kolejnych 10 lat.

Takie informacje najczęściej spotykają się z wirtualnym pukaniem palcem w głowę. Jednak fakt, że takie działania mają miejsce jest najlepszym dowodem na to, że ktoś racjonalność w takim wydatku odnalazł. Zatrzymajmy się więc na chwilkę, by pomyśleć, czy te osoby na pewno nie mają racji w tym, jak inwestują (a raczej wydają bezpowrotnie) swoje pieniądze.

Załóżmy, że mamy taki właśnie stary automobil. Niech będzie, że wylosowałem Opla Astrę rocznik 96’ z silnikiem 1.6i, ale równie dobrze każdy z Was może wstawić w to miejsce dowolny tani model. Kosztowała ze 3 tys. zł, doprowadzenie jej do dobrego stanu kolejny 1000 zł. Wydaliśmy więc 4 tys. zł. Kupiliśmy ją niedługo po uzyskaniu pierwszej pracy by ułatwić sobie życie. Tak naprawdę to żeby poćwiczyć prowadzenie samochodu, zanim kupimy Porsche, bo to przecież jedyny powód, dla którego pracujemy i liczymy na awans, który w przyszłości nam to umożliwi. Jeździmy tym do pracy i w odwiedziny do rodziny zadowoleni z życia, aż przychodzi moment, kiedy trzeba wymienić opony, bo poprzednie już się zużyły. I tu przychodzi moment na uruchomienie piątego procenta szarych komórek, bo przeszukując serwis oponeo.pl (sortując oczywiście opony dla naszej Astry od najtańszych) natrafiamy na rozstrzał cenowy od 448 do 1244 zł za komplet. Odrzucamy najtańsze, bo nie wydamy ani grosza na byle co i dążymy do pierwszych pozycji, których nazwa z czymkolwiek nam się kojarzy. Znaczy to ni mniej, ni więcej jak to, że widzieliśmy takie na samochodzie kolegi, w reklamie prasowej lub telewizyjnej albo …w ogóle wiedzieliśmy wcześniej, że istnieje taki producent opon, więc nie jest to produkt no name. Cena minimalna wzrasta zatem do około 510-550zł za komplet. Zaczytujemy się w opinie o danym produkcie. Na ogół są one bardzo pozytywne, ponieważ piszą je osoby, które nie obcowały wcześniej z lepszym produktem (uwierzcie mi, że po przyzwyczajeniu się do wysokiej klasy ogumienia bardzo ciężko zmusić się do późniejszej oszczędności na tym elemencie), więc nie wiedzą, że może być lepiej. Zastanawiamy się jednak: czy będzie jeszcze lepiej, jeśli dołożymy kolejnych 10, 20, 100zł? Poszukując odpowiedzi na to pytanie dowiadujemy się, że możemy magicznie odmienić swoje auto. Może ono być cichsze, spalać mniej paliwa, trzymać się asfaltu jak wójt stołka, a nawet uratować życie małej dziewczynce kicającej przez ulicę z pluszowym misiem w rączce, dzięki skróceniu drogi hamowania o x%. Dokładnie o tyle, ile zabrakłoby na oponach za 130zł/szt. Dochodzimy nawet do wniosku, że w droższych wersjach (np. z 2-litrowym silnikiem) producent przewidział większe koła, które zapewne pasują i do naszego auta i mogą polepszyć niektóre parametry w jeszcze większym stopniu, np. jeszcze skrócić drogę hamowania kosztem komfortu. Znajdujemy w końcu zestaw idealny dla siebie. Okazuje się, że kwota, którą zamierzaliśmy przeznaczyć na całą operację wystarcza jedynie na jedną oś, albo nawet na jedno koło. Stać nas na taki wydatek, ale zaczyna się burza w mózgu. Odpalamy szósty procent szarych komórek. Wymiana opon za kwotę, która stanowi np. połowę wartości samochodu, a zarazem wystarczyłaby na pokrycie połowy pierwszej z 72 rat za  naszego przyszłego Porsche? Po pozbyciu się Opla nie odzyskamy z tego ani złotówki. Może lepiej dołożyć te pieniądze przy wymianie samochodu na odrobinę młodszy/lepszy? Otóż nie! Bo do kolejnego też będziemy musieli kupić podobne opony, jeśli chcemy, by prowadził się jak marzenie. Jest to więc jedynie odroczenie wydatku, a nie zastąpienie go w racjonalny sposób. Przeznaczając tę samą sumę mamy więc do wyboru albo teoretycznie lepszy samochód, który będzie prowadził się gorzej, albo teoretycznie gorszy, który da nam więcej przyjemności z jazdy. Pozbywając się myślenia o powyższym zakupie jak o inwestycji dochodzimy do wniosku, że jedyną słuszną drogą jest oddalenie od siebie Porsche o kolejne 2 tygodnie i czerpanie radości z prowadzenia Opla natychmiast i najprawdopodobniej przynajmniej przez następny rok lub kilka lat.

Połykając kolejne kilometry, zakręty, spyry i wądoły zazwyczaj używamy radia dla umilenia podróży, gdyż nie mamy pod maską ręcznie składanego we Włoszech V8. Usłyszawszy, że Pan Radio raczy nas ulubionym hitem lat 90-tych niczym Odruchem Pawłowa przekręcamy gałkę głośności w prawo. Natychmiast następuje jednak odwrócenie czynności, by nie obrzydzić sobie utworu jej kiepskim odbiorem. Towarzyszy temu często myśl o wyłożeniu kolejnych oszczędności na Porsche, by w przyszłości uniknąć takich sytuacji. Nie jesteśmy złotą rączką, więc udajemy się do profesjonalnego instalatora Car Audio, by doradził nam odpowiednie nagłośnienie kabiny i oszacował koszty tej misji.

Znów problem – koszt zakupu ogumienia okazał się pryszczem. Dowiadujemy się, że by uzyskać żądany efekt, móc słuchać ulubionej muzyki głośno, bez zniekształceń i nie doprowadzać do ruiny słuchu przechodniów musimy pozbyć się oszczędności z kilku ostatnich miesięcy. Tym razem przekraczamy wartość naszego wozu. Czy inni pozwoliliby sobie na taki wydatek w naszej sytuacji? Zwykle przecież na system multimedialny za 3 tys. zł (lub też 5, 20 tys. zł a nawet więcej) decydują się nabywcy nowych aut, przy zakupie których stanowi to około 5% całej ich wartości, a nie 100%.

I w tym przypadku wystarczy zrozumienie jednej niezmiennej prawdy ludowej – dla następnego właściciela naszej Astry (niezależnie od tego, czy będzie to pryszczaty chłopak z sąsiedztwa, czy skup złomu) nie będzie to miało dużego znaczenia przy negocjacji ceny nabycia. Samochód przystosowujemy do nas samych, a nie do kogokolwiek innego. Zakup instalacji audio za 3 tys. zł jest więc dla nas zupełnie racjonalny, bo to i tak taniej, niż zakup podobnej za 3 tys. zł, ale w komplecie z nowym samochodem za 60 tys. zł, a sprosta naszym oczekiwaniom.

Wniosek jest prosty. Nie ma co „owijać w ceregiele” – wszelkie banknoty wyjęte z portfela, by umilić nam życie na drodze żegnamy definitywnie. Nie zobaczymy ich już więcej. Są to pieniądze wydane, a nie zainwestowane. Nie można dziś liczyć na to, że ktoś kiedyś odda nam choć ich małą część, ale jeśli tak się stanie, to będzie to po prostu miły bonus. To dotyczy jednak nie tylko wprowadzania usprawnień w naszych środkach lokomocji, ale też w równym stopniu samego zakupu samochodu. Niezależnie od tego, czy to nowe auto z salonu, czy egzemplarz z trzeciej ręki od pierwszego właściciela. Należy nam się satysfakcja z czasu spędzonego w fotelu kierowcy niezależnie od tego, jakim budżetem dysponowaliśmy przy zakupie naszego wehikułu. Jeśli więc komuś wystarczy te 75KM w przestarzałym kompakcie, a czuje się pewny na oponach za 1500zł i relaksuje się przy drganiach powietrza wywołanych głośnikami za 3000zł, to ja tej osobie gratuluję. Gratuluję, bo wie, czego oczekuje i swoje potrzeby realizuje, a Porsche się dorobi. Po 50-tce. Może.

Dodano: 8 lat temu,
autor: Mateusz Chmurzyński
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .