Toyota Team Classic – amatorski motorsport kwitnie!
W miniony weekend, na zaproszenie zespołu Toyota Team Classic, wybraliśmy się do Ułęża. Zorganizowano tam trzecią rundę zawodów Classicauto Cup 2017, w których ścigają się głównie auta pełnoletnie, a nawet starsze. W sobotę, podczas dnia treningowego, razem z innymi zawodnikami trenującymi przed niedzielnym wyścigiem, mieliśmy okazję nieco się wyszaleć.
Puchar Mediów
Dzięki uprzejmości Toyota Team Classic, mogliśmy wziąć udział w drugiej rundzie Pucharu Mediów. Dwunastu dziennikarzy z polskich mediów motoryzacyjnych miało zasiąść za kierownicami pełnoletnich Toyot Celica GT. Można by pomyśleć, że oklejone „Celiny” szóstej generacji to auta poprzerabiane, jednak nic bardziej mylnego. Jedyne modyfikacje, jakie wprowadził team TTC, to… pozbycie się radia i montaż sportowej zamszowej kierownicy. Na tym przeróbki się zakończyły. Pod maskami znalazły się seryjne dwulitrowe silniki o mocy 170 koni mechanicznych.
Mimo podobnego wieku i specyfikacji, auta te znacznie się różniły, nie tylko kolorem. Przykładowo, bananowo-żółta miała fantastyczne zawieszenie i idealnie precyzyjną skrzynię biegów. Z kolei czerwona po kilkunastu okrążeniach niemal straciła hamulce. Każda z Celic była zupełnie inna i inaczej się prowadziła. To jednak ciekawa odmiana od codzienności. W dzisiejszych czasach większość aut jest wyposażona w całą masę systemów wspomagających kierowcę. ABS, ESP, kontrole trakcji, dołączane napędy. To wszystko ma nam ułatwić życie. Jednak zapewniając nam w ten sposób bezpieczeństwo, odbiera sporo radości płynącej z prowadzenia takiego pojazdu jak właśnie wiekowa Toyota Celica. Surowego, prostego, nie wybaczającego błędów i nie ratującego nas z opresji.
Czas na zabawę!
Słońce rozgrzewało asfalt niemal do miękkości, a na niebie nie było w widać ani jednej chmurki. „Ojjj… opony będą kleić jak złoto!” zacierał ręce Michał Horodeński, szef zespołu Toyota Team Classic, a prywatnie świetny facet i super kolega. Cały team TTC to właśnie… koledzy. Nikt tam nie jest na „pan”, nie ma mowy, by czuć się obco. To po prostu zgraja ekstremalnie zakręconych na punkcie motoryzacji osób, wśród których odnajdzie się każdy, kto benzynę ma we krwi.
Nie ma co ukrywać – pojechaliśmy tam się pobawić i wyszaleć. Misja ta została spełniona w 100%! Treningi rozpoczęliśmy przed godziną 10 i do południa „Celiny” nie miały zbyt wiele czasu, by ostygnąć. W międzyczasie mieliśmy też możliwość zrobienia kilku okrążeń za kierownicą Toyoty GT86, ubranej w sportowe opony. Przy tamtej temperaturze i szorstkim asfalcie, „cywilne” opony prawdopodobnie poddałyby się po dwóch czy trzech kółkach.