Ford Fiesta V - nowy stary model

Ponoć rzeczy doskonałych się nie zmienia. Ok., ale wobec tego co powinno uczynić się z rzeczami, o których można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są doskonałe? Z pewnością pytania tego jak ognia obawiali się włodarze Forda w 1999 roku, kiedy światło dzienne ujrzała "piąta generacja" Fiesty.

„Generacja” to chyba nazbyt wiele powiedziane – owszem, na papierze Fiesta MkV może i jest nowym modelem, ale technicznie, wizualnie i nawet stylistycznie Fiesta V to odmłodzona Fiesta IV.

Pod koniec lat 90-tych amerykańsko – niemiecki potentat borykał się z ogromnymi problemami finansowymi. Chcąc ratować budżet i pozycję jednego z największych na świecie producentów samochodów zdecydował się na bardzo ryzykowny zabieg w stosunku do jednego z najpopularniejszych modeli w gamie, Fiesty. Zamiast przedstawić i wdrożyć całkowicie nowy model, podjęto decyzję o głębokim liftingu dotychczas produkowanego. Rezultat? Fiesta V wygląda niemal identycznie, jak Fiesta IV, a i technicznie aż nazbyt się od niej nie różni. Na domiar złego „nowy” model przejął niemal wszystkie wady poprzednika w zamian nie dając nazbyt wielu „bonusów”.

Auto debiutowało na rynku w 1999 roku i produkowane było tylko do 2003 roku. Następca pojawił się w ofercie już w 2001 roku, czyli po dwóch latach od debiutu Fiesty Mk5.

„Nowa” Fiesta wizualnie praktycznie nie różni się od Fiesty Mk4 produkowanej w latach 1995 – 1999. Niemal identyczny tył, nieco przemodelowany pas przedni, zmienione materiały wykończeniowe i pakiety wyposażenia – to zdecydowanie za mało, by Fiestę V uznać nowym modelem Forda. Zresztą, poziom sprzedaży dobitnie pokazał, że klienci marki doskonale zdawali sobie sprawę z próby „nabicia ich w butelkę” – Fiesta Mk6 musiała nadejść szybciej, niż pierwotnie planowano.

Zresztą, ząb czasu wyraźnie nadgryzł nie tylko nadwozie auta, ale i wnętrze, w którym na próżno szukać jakichkolwiek rewelacji. Nudna stylistyka deski rozdzielczej, mizernej jakości plastiki, przeciętna ilość miejsca i mało porywający ogólny wystrój sprawiają, że Fiesta to raczej propozycja dla osób mało wymagających.

Zatem czy Fiesta Mk5 to auto pozbawione jakichkolwiek zalet? Zdecydowanie nie! Jednym z największych atutów auta jest zawieszenie – przyjemnie sprężyste, dające odpowiednie wyczucie jezdni, o dziwo trwałe, choć czasem przy nagłych zmianach obciążenia nieco nerwowe. Ogólnie jednak jak najbardziej pozytywny aspekt modelu.

Inne zalety? Jednostki benzynowe, a ściślej mówiąc jednostka napędowa o pojemności 1.25 l i mocy 75 KM. Najczęściej spotykana pod maską Fiesty benzynowa jednostka doskonale radzi sobie z napędem lekkiego autka: nieco ponad 12 s do „setki” i prędkość maksymalna 170 km/h to wartości więcej niż wystarczające. Spalanie? Z tym bywa różnie. Z jednej strony na trasie auto potrafi spalić zaledwie 5 l na każde 100 km, czyli wynik rewelacyjny. Z drugiej zaś strony zimą w mieście z baku potrafi ubywać nawet ponad 10 l na każde 100 km! To zdecydowanie za dużo. Pomijając ten drobny mankament silnik 1.25 l to godna polecenia jednostka – odpowiednio serwisowana okazuje się niezawodna, trwała i bardzo przyjemna w eksploatacji.

W ofercie znajdowały się jeszcze trzy inne silniki benzynowe: bardzo flegmatyczny 1.3 l o mocy 50 – 60 KM, nowoczesny, dynamiczny, ale drogi w zakupie 1.4 l 16V o mocy 90 KM oraz równie dynamiczny 1.6 l 16 V o mocy ponad 100 KM.

Wśród silników wysokoprężnych brylowały dość przestarzałe i niekiedy problematyczne konstrukcje Forda o pojemności 1.8 l. Słabszy z nich, pozbawiony turbosprężarki, dysponował mocą 60 KM i zapewniał bardzo mizerne osiągi. Mocniejszy, turbodoładowany dostarczał 75 KM. Obie jednostki odznaczały się bardzo niską kulturą pracy i przeciętną trwałością. Za to wariant DI (wyposażony w turbosprężarkę) odwdzięczał się niskim spalaniem i nienajgorszymi osiągami.

Ogólnie rzecz biorąc Fiesta Mk5 to samochód dla osób mało wymagających. Nieco przestarzały technicznie, ciasnawy, troszkę tandetny w środku i już w momencie debiutu mocno opatrzony. Za to w kwestii ekonomiki eksploatacji Fiesta okazuje się jedną z ciekawszych propozycji – bardzo tania w zakupie, mało wymagająca w czasie bieżącej eksploatacji i z rzadka odmawiająca posłuszeństwa. A, jak pokazuje praktyka, dla wielu osób to właśnie te czynniki okazują się tymi atrybutami, które są nie do przecenienia.

Dodano: 12 lat temu,
autor: Łukasz Kochanek
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .