Hyundai Santa Fe – trochę nam ta Kona urosła…

Santa Fe wygląda jak kilka rozmiarów większa Kona. Jest jednak jednym z najdroższych modeli Hyundaia. Czy połączy więc ciekawą stylistykę z wyposażeniem na wysokim poziomie? Sprawdziliśmy, jeżdżąc po Norwegii. 

Zazwyczaj to modele z wyższych części cennika wyznaczały „język stylistyczny” w poszczególnych markach. Ten trend jednak się zmienia, czego potwierdzeniem jest Hyundai Santa Fe. Jego stylistyka wprost wynika z małej Kony.

Przylecieliśmy do Oslo, by sprawdzić, jak wiele jest w Santa Fe z Kony, a jak wiele z wyższych segmentów – w końcu to flagowy SUV koreańskiej marki.

To już czwarta generacja tego modelu. Czy 17 lat obecności na rynku wystarczyło, by teraz Hyundai mógł mocniej rozpychać się w tym segmencie?

 

Nowa stylistyka trafia do nowych modeli

Z zewnątrz Santa Fe wygląda bardzo masywnie, majestatycznie wręcz. Jest dość duży, a rozmiar dodatkowo potęguje projekt dużego grilla, wąskich reflektorów i sporych powierzchni samej karoserii. Jest ciekawszy, ale też o wiele bardziej nowoczesny niż poprzednik.

Nowe proporcje to też zasługa cofnięcia słupka A w celu wydłużenia maski. Na nadkolach zobaczymy plastikowe osłony i dość masywne błotniki. Dach został poprowadzony dość płasko, pozostawiając więcej miejsca nad głową pasażerów. Tył jest dość kwadratowy i – moim zdaniem – trochę za dużo się tu dzieje. Srebrne wstawki łączą się z nietypowym kształtem świateł i atrapą dyfuzora. Minimalizm został chyba z przodu.

To „zamieszanie” w tylnej części samochodu jest jednak zamierzone. Podobnie jak z przodu, światła przeciwmgielne i cofania zostały przeniesione na zderzak, kiedy górne odpowiadają za sygnalizowanie hamowania i zmiany kierunku jazdy.

Do wyboru mamy dziesięć kolorów: Horizon Red, Magma Red, White Cream, Tajfun Silver, Wild Explorer, Earthy Bronze, Rain Forest, Force Magnetic, Phantom Black i Stormy Sea.

Jednak to nie kolor, a wymiary Santa Fe wpływają na to, że wyróżnia się na drodze. Długość wynosi tu 4 770 mm – o 70 mm więcej od poprzednika. Duży Hyundai ma teraz 1 890 mm szerokości. Rozstaw osi również urósł – aż do 2 765 mm. Powinno to zapewnić wystarczającą ilość miejsca wewnątrz.

 

Środek jest minimalistyczny

Architektura wnętrza jest z pewnością ergonomiczna. We wnętrzu znalazło się bogatsze wyposażenie, ale deska rozdzielcza nie jest przeładowana przyciskami. Wręcz przeciwnie, większość funkcji obsługujemy z poziomu systemu multimedialnego.

Dostępne tapicerki mają dość ciepłe kolory, co ma sprawiać, że wnętrze jest bardziej przytulne. Ciekawie wyglądają też dekoracyjne przeszycia w całym kokpicie. Klienci mają możliwość wyboru spośród czterech kolorów wnętrza: jednobarwna czerń, dwukolorowy ciemny beż, dwukolorowa szarość – dostępne jako tkanina lub skóra.

Pisałem o dość „klockowatym” tyle samochodu? Okazuje się, że to świadomy wybór Hyundaia – tylna szyba jest większa o 41%. By poprawić widoczność, ekran systemu multimedialnego został zamontowany tak, by mimo „pływającego” charakteru, nie zasłaniał pola widzenia kierowcy. I nie zasłania.

Jak to już we wszystkich nowoczesnych samochodach jest, tak i Hyundai oferuje klientom wiele funkcji łączności. Na liście wyposażenia zobaczymy opcjonalny 8-calowy system infotainment z nawigacją, multimediami i obsługą zarówno Apple CarPlay, jak i Android Auto. Te dwa sposoby łączności są też w podstawowym systemie z 7-calowym ekranem.

Nowy wyświetlacz HUD jest jasny i może wyświetlać wskazówki nawigacji, prędkość, ostrzeżenia z zakresu aktywnego bezpieczeństwa i… stan paliwa. Przydatne.

Wnętrze urosło – w drugim rzędzie siedzeń mamy o 38 mm więcej miejsca, a siedzenie zostało umieszczone 18 mm wyżej – by zapewnić lepszą pozycję w czasie podróży. Czuć, że jest wygodniej, choć już w poprzednim Santa Fe było nieźle.

Bagażnik urósł o 40 litrów. Mamy teraz do dyspozycji 625 litrów w wersji 5-osobowej i 547 litrów w wersji 7-osobowej.

 

Same diesle?

Zgadza się. Hyundai Santa Fe oferowany jest tylko z trzema silnikami – i wszystkie to diesle. Pierwszy, 2.0 CRDi, osiąga 150 KM i zestawiony jest tylko z napędem na przednią oś i manualną skrzynią biegów. Drugim silnikiem jest również 2.0 CRDi, ale już z napędem na cztery koła, 8-biegowym automatem i 185 KM mocy. Najmocniejsze w ofercie jest 2.2 CRDi w tej samej konfiguracji przeniesienia napędu, ale już z 200 KM mocy.

150-konna wersja jeździ przyzwoicie, ale jeśli chcemy, by ten kolos był bardziej dynamiczny, lepiej będzie wybrać jeden z mocniejszych silników. Pomiędzy 185 KM a 200 KM nie ma już tak wielkiej różnicy, choć większa pojemność to o 40 Nm większy moment obrotowy – wynoszący 440 Nm w zakresie od 1750 do 2750 obr./min.

Do diesli, wkrótce dołączą jeszcze dwa alternatywne układy napędowe – hybrydowy i hybrydowy typu plug-in.

 

Jak się prowadzi Hyundai Santa Fe?

Komfortowo. Odpowiada za to spora przestrzeń wewnątrz, ale też wygodne fotele i dość miękkie zawieszenie. SUV jest spory, ale mocniejsze silniki wystarczają, by całkiem sprawnie się poruszać i bez problemu wyprzedzać.

Dość wysoki prześwit, komfortowe zawieszenie i ciężkie nadwozie to jednak recepta na całkiem spore przechyły nadwozia w zakrętach. Na bardziej krętych drogach dynamiczna jazda nie jest więc bardzo przyjemna, ale to samochód bardziej do długich, autostradowych podróży niż jazdy na czas. Zresztą, nawet płynnie pracująca skrzynia biegów zachęca do zrelaksowanej jazdy.

 

Ile kosztuje Hyundai Santa Fe?

Cennik podzielony jest na trzy wersje wyposażenia – Premium, Executive i Platinum. Ceny Santa Fe zaczynają się od 149 900 zł. Tyle zapłacimy za wersję z silnikiem 2.0 CRDi 150 KM, z 6-biegową manualną skrzynią biegów i napędem na przednią oś w wersji Premium.

Silnik 2.0 CRDi o mocy 185 KM z napędem na wszystkie koła i 8-biegową automatyczną skrzynią biegów z wyposażeniem Executive kosztuje przynajmniej 179 900 zł. Platinum jest droższy o 20 tys. zł.

200-konny silnik 2.2 CRDi z automatyczną 8-biegową skrzynią biegów i napędem na cztery koła – kupimy tylko w wersji Platinum za 236 900 zł.

 

Komfort przede wszystkim

Hyundai Santa Fe wygląda teraz bardzo ciekawie. Oferuje też komfort na bardzo wysokim poziomie. Jednocześnie cena nadal pozostaje atrakcyjna, jeśli weźmiemy pod uwagę rozmiary i wyposażenie.

To wszystko tworzy bardzo ciekawą ofertę. Santa Fe jest bowiem samochodem będącym na pograniczu aut popularnych i premium. Do uznania go za premium brakuje jednak odpowiedniego znaczka na masce, lepszego wykończenia wnętrza i szerszych możliwości personalizacji. Komfortu tu jednak nie brakuje.

W czasie krótkiej prezentacji nie jesteśmy jednak w stanie dokładnie przyjrzeć się nowemu modelowi. Santa Fe przetestujemy dokładniej w Krakowie. Śledźcie AutoCentrum, by nie przegapić pełnego testu!

Dodano: 5 lat temu,
autor: Mateusz Raczyński,
zdjęcia: Mateusz Żuchowicz
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .