Lexus GS250 Prestige - japoński prestiż?

Postanowiłem nauczyć się karate i doszlifować umiejętności w robieniu sushi. Wieczorami czytam legendy o samurajach oraz przeglądam japońskie komiksy. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Skąd ta zmiana? Być może namieszał mi w głowie samochód z Kraju Kwitnącej Wiśni, z którym spędziłem ostatnie kilka dni. Lexus GS, bo o nim mowa, potrafi zrobić duże wrażenie na kierowcy i ma w sobie nieco japońskiego ducha - na drodze jest niczym samuraj, a na jego pokładzie znajduje się więcej gadżetów niż w plecaku turysty z Tokio. Tak, coś w tym musi być. Ale czy ta limuzyna pokazuje również czym jest japoński prestiż?

Ilość gadżetów wewnątrz naprawdę kojarzy mi się z japońskim turystą w Krakowie, który chodzi po starym mieście z szyją obwieszoną gadżetami. Jakby tego było mało w kieszeni ma jeszcze najnowszego smartfona, a w plecaku tablet. Pytanie: po co mu to wszystko? Obecność gadżetów na pokładzie Lexusa wydaje sie być bardziej uzasadniona. Komputer pokładowy z wielkim, ponad dwunastocalowym wyświetlaczem, pozwala zapanować nad całym wyposażeniem tego samochodu. Menu jest proste, intuicyjne i przypomina nieco to, które znamy z nowoczesnych telefonów. Nieco gorzej jest z samą obsługą oraz wyglądem grafiki. Kierowcy dano do dyspozycji joystick działaniem przypominający myszkę domowego peceta. Coś w sam raz dla komputerowych geeków. Jednak praca z tym urządzeniem wymaga przyzwyczajenia i wyczucia, ale jeśli poświęcicie trochę swojej cierpliwości na naukę, później da się żyć z tym systemem. Aby w pełni wykorzystać potencjał drzemiący w menu trzeba notorycznie odrywać wzrok od drogi. Oczywiście Lexus przed tym przestrzega. Co za ironia. Komputer pokładowy jest niezwykle rozbudowany - można ustawić wszystko pod swoje preferencje i sprawdzać przeróżne dane na temat samochodu. Grafika menu pachnie Toyotą, niestety Lexus nadal nie potrafi odciąć się od korzeni. Rozumiem - oszczędności, ale dziwię się zakochanym w technologii Japończykom, że pozwolili sobie na tak proste i ujmujące charakteru Lexusowi rozwiązanie.

Fotele GS-a zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Inżynierowie Lexusa chwalą się, że 5 lat trwała praca nad osiemnastoma parametrami ustawień. Ależ cierpliwi są Ci Japończycy. Przednie fotele to właściwie roboty w służbie kierowcy i pasażera. Brakuje im co prawda sztucznej inteligencji, jednak może to i lepiej, bo precyzyjnie słuchają poleceń wydawanych z pomocą palców. Regulowane w 10 płaszczyznach "krzesła" dają nie tylko idealną pozycję za kierownicą, ale mnóstwo frajdy z ustawiania. Nie pokazujcie ich swoim dzieciom chyba, że już chcecie wiedzieć o co po proszą w liście do Św. Mikołaja. Szkoda, że znam prawdę na temat brodatego dobrodzieja, bo sam bym o taki po prosił. Dorobiłbym im nóżki i postawił przy biurku.

Japoński turysta ma zawsze przy sobie aparat, odtwarzacz muzyki i jeszcze kilka innych bajerów. Co na to Lexus GS? Ta limuzyna ma system monitorowania martwego pola, który skutecznie sygnalizuje nam obecność samochodów w miejscach niewidocznym w lusterkach. GS posiada również wyświetlacz, który rzuca obraz na przednią szybę. Nie, nie będzie to film, a widok cyfrowego prędkościomierza, obrotomierza lub wskaźnika ekonomicznej jazdy. Takie rozwiązanie sprawia, że nie musimy odrywać wzroku od drogi. Na pokładzie nie zabrakło kamery cofania, która niestety nie nadaje się do robienia zdjęć zabytkom, gdyż szybko się brudzi. O dominującą rolę w kwestii wrażeń akustycznych może powalczyć z silnikiem fenomenalny sprzęt audio firmy Mark Levinson. Składający się z 17 głośników system gra niesamowicie, a GS może stać się Waszym ulubionym miejscem do słuchania muzyki. Gdyby ta japońska limuzyna zmieściła się w salonie, chętnie zastąpiłbym nią swój domowy sprzęt hi-fi.

Lexus pokazał, że w tym całym skomercjalizowanym świecie jest jeszcze miejsce na samochody inne od wszystkich. W GS-ie znalazłem nawet kilka związków z Krajem Kwitnącej Wiśni i jej mieszkańcami. Czy jest to zamierzony efekt producenta? Ciężko powiedzieć. Być może to tylko mój szósty zmysł doszukuje się takich powiązań. Nie zmienia to faktu, że Lexus GS to godny rywal dla niemieckich limuzyn. Może je postraszyć rykiem silnika i pięknym nadwoziem. Kierowcy oferuje przyjemność z prowadzenia, a pasażerom tylną, biznesową kanapę. Dla wszystkich ma nieco gadżetów. Najodważniejsi odkryją w nim nawet duszę samuraja. Aby posmakować czym jest prestiż po japońsku trzeba przygotować 303 100 złotych - na tyle została wyceniona testowana wersja GS-a 250 Prestige. Iście cesarska cena.

Dodano: 11 lat temu,
autor: Radosław Kłapyta
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .