Lexus NX 300h - hybryda dla (prawie)każdego

Jakie piękne auto - przebiegło mi przez myśl, gdy tylko dostałem kluczyki do najnowszego SUV-a Lexusa. Oby tylko ten Japończyk, chociaż w połowie spełnił oczekiwania obiecywane przez nietuzinkową sylwetkę - pomyślałem. Sprawdźmy, więc co, poza szałowym wyglądem, proponuje nam hybrydowy Lexus NX 300h.

To auto powstało, gdy najwyższej próby samuraj wyciął swą ostrzejsza od brzytwy kataną, rzeźbę z metalu. Nie jestem poetą, ale tak właśnie wyobraziłem sobie projektowanie owego Lexusa: blok metalu z którego długimi, zdecydowanymi cięciami odkrawane są płaty niepotrzebnego materiału. Michał Anioł powiedział ponoć, że rzeźba jest już stworzona w kawałku marmuru, jego zadaniem jest jedynie pozbyć się nadmiaru materiału. Tak jest w przypadku NX 300h. Nie będę opisywał kolejnych fascynujących linii auta, rzeczywistość w tym przypadku przerosła, moim zdaniem, słowa. Obawiam się jedynie o zdrowie psychiczne blacharza, który dostałby takiego Lexusa „do klepania”. Anegdotyczny już slogan handlarzy „Niemiec płakał jak sprzedawał” należałoby zastąpić w tym przypadku powiedzonkiem „blacharz płakał jak szpachlował”. Koniec komentarza. 

Również w środku Lexus wygląda lepiej niż dobrze. Znakomicie leżąca w dłoniach, nie za wielka kierownica. Wygodne fotele. Ciekawie zaprojektowany tunel środkowy, nawiązujący formą do charakterystycznej maski. Najprzyjemniejsza jest jednak jakość wykonania wnętrza Japończyka. Wszystko jest tu wzorowo spasowane, miłe w dotyku. Po prostu porządna robota. Omówmy się jednak, że w tego typu aucie nie spodziewamy się niczego mniej niż dobre materiały i solidny montaż, marka i klasa w której chce grać NX 300h zobowiązują. Wnętrze jest dokładnie takie, jakie lubię to znaczy z jednej strony wystarczająco obszerne ale też przytulne. To oczywiście moja subiektywna opinia ale lubię, gdy w środku czuję, że samochód w pewien sposób mnie „otula”. Sprawa to, że czuje się lepiej zintegrowany z autem i przywodzi mi na myśl uszyte na miarę ubranie. Są na rynku auta przestronniejsze wewnątrz ale Lexus nie kreuje się na mistrza gabarytów zdolnego przewieźć w środku 100 litrów więcej powietrza niż konkurenci. Woli za to wozić uśmiechniętego kierowcę i taka koncepcja mi odpowiada.

Japońscy producenci celują w produkcji hybryd od przeszło dekady. Zadajmy sobie pytanie, dlaczego właściwie powstała hybryda? Przecież mamy nowoczesne diesle, które spalają w stosunku do osiągów, niewielkie ilości paliwa. Mamy też modę na downsizing silników benzynowych, gdzie przy niewielkiej pojemności i turbodoładowaniu osiągane są wysokie moce przy niewygórowanym spalaniu. Obie koncepcje mają jednak swoje słabe strony: silniki diesla a szczególnie ich osprzęt, mają bardzo skomplikowaną budowę, są więc drogie w produkcji i serwisowaniu. Natomiast wyżyłowane silniki benzynowe są oszczędne jedynie wtedy, kiedy nie korzystamy z pełni ich możliwości, co sprawia, że oszczędność paliwa w codziennej eksploatacji często jest iluzoryczna, małe benzyniaki nie słyną również z przesadnej trwałości. Hybrydy są trzecią drogą. Niewysilony silnik benzynowy ma być trwały a turbodoładowanie zastępuje wspomagający benzynę silnik elektryczny. Pomysł ciekawy i w miarę postępu rozwoju technologii hybrydowej zdobywający coraz więcej zwolenników. 

W przypadku Lexusa NX 300h mamy więc 2,5 litrowy silnik benzynowy o niewielkiej, jak na tę pojemność, mocy 155 KM. Silnikowi benzynowemu pomagają elektryczne, z przodu o mocy 143 KM i z tyłu (testowana wersja wyposażona jest w opcjonalny napęd 4x4) o mocy 68 KM. Łączna moc po zsumowaniu dawałaby imponujące 366 KM, ale moc hybrydy to nie proste dodawanie wszystkich silników i tak NX 300h ma łącznie 197KM. Sporo ale osiągi SUV-a Lexusa nie są powalające a wręcz lekko rozczarowują bo tak należałoby określić sprint do setki na poziomie ok. 9 sek. i prędkość maksymalną dochodząca do 180 km/h. Winna jest spora masa auta (prawie 1800 kilogramów, silniki elektryczne i baterie swoje przecież ważą), ale głównym oskarżonym powinna być bezstopniowa skrzynia biegów. Z jednej strony zapewnia ona komfort: brak przełożeń to brak jakichkolwiek szarpnięc przy zmianie biegów, gdyż biegów, jako takich, po prostu nie ma, jest jedno płeżożenie od 0 do prędkości maksymalnej. W praktyce dynamiczna jazda Lexusem wygląda tak: wciskamy mocnej gaz i przez kilka chwil, poza skacząca do góry strzałką na obrotomierzu i głośniejszą pracą silnika benzynowego, nie dzieje się nic. Dopiero po tym momencie następuje przyśpieszenie, tak jakby skrzynia biegów miała swoją bezwładność, którą układ napędowy musi przezwyciężyć. Nie współgra to z dynamicznym wizerunkiem tego Lexusa. Tym bardziej, że testowana wersja nosi dumną nazwę F Sport. Sportu tu niewiele. Japońska hybryda zachęca natomiast do jazdy zrelaksowanej, spokojnego pokonywana kolejnych kilometrów w komfortowych warunkach. Cieszy także niewielkim spalaniem rzadko przekraczającym 6 litrów w trasie i 7 w mieście, rewelacja. Dodajmy do tego, że na krótkich dystansach lub w korku silnik benzynowy w ogóle nie musi pracować, bo układ napędowy przełącza się całkowicie na zasilanie elektryczne. Sprzyja temu kilka ekologicznych trybów jazdy.

Lexus NX 300h ma odmienny charakter od konkurentów w tej klasie. Nie dorównuje im właściwościami jezdnymi (napęd 4x4 realizowany jest przez silniki elektryczne) ani osiągami (mizerna jak na dzisiejsze standardy prędkość maksymalna i jedynie akceptowalna dynamika). Hybryda nie ma być jednak najszybsza, powinna być za to oszczędna i dawać właścicielowi poczucie jazdy autem z wyższej półki technologicznej. Testowany Lexus wywiązuje się z tego zadania z nawiązką. Jest piękny, komfortowy, wyjątkowy w zestawieniu z konkurencją, nowoczesny i prestiżowy. Cena nie należy niestety do atrakcyjnych, prawie 250 tyś zł to dużo. Częściowo tłumaczy to niemal kompletne wyposażenie testowanej wersji F Sport. Nie do wycenienia jest natomiast poczucie posiadania pojazdu o wyjątkowej w swoim gatunku konstrukcji. Mnie ta hybryda przekonała i nie miałbym nic przeciwko, by któregoś dnia zobaczyć takie auto w swoim garażu.      

     

Dodano: 8 lat temu,
autor: Tomasz Tyczyński
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .