Mercedes-AMG E63 S 4MATIC+ - bestia, choć łagodna

612 KM w sedanie brzmi jak szaleństwo. 3,4 sekundy do 100 km/h tym bardziej. A jednak Mercedesowi udało się stworzyć potwora, który jednocześnie ma złote serce. Takiego, który nie chce cię zabić. Chce się tylko pobawić. Jak to możliwe?

Jeszcze nie tak dawno temu moc rzędu 600 KM pojawiała się tylko w supersportowych samochodach. Nawet w 2017 roku 612 KM to nie przelewki. Mniej osiąga Audi R8, Lamborghini Huracan, Jaguar F-Type SVR, Porsche 911 Turbo S, Bentley Continental Supersports, Nissan GT-R NISMO i wiele, wiele innych samochodów, uważanych za najszybsze.

Oczywiście moc to nie wszystko, ale Mercedes pokazuje tu, w jakiej lidze chce grać. Nawet AMG GT R nie jest tak mocne. Nowy sedan w najmocniejszej wersji każe stworzyć dla siebie osobną klasę - to supersamochód z nadwoziem limuzyny.

Nie jest jednak tak radykalny, jak można by się spodziewać. Dlaczego?

 

E-klasa, jak E-klasa…

Mercedes-AMG E63 S nie rzuca się w oczy. Oczywiście, ma wielkie wloty powietrza, poszerzone nadkola, duże koła, konkretny wydech z tyłu i dyfuzor. Wystarczy przyjrzeć mu się chwilę dłużej, by zauważyć, że coś tu jest nie tak. Ten samochód zdecydowanie nie przypomina lotniskowej taksówki.

A jednak ta cała sportowa stylizacja jest nadal bardzo elegancka. W żadnym wypadku nie jest wulgarna. Przemodelowane nadwozie wynika przede wszystkim z osiągów - poszczególnym podzespołom trzeba było zapewnić odpowiednie chłodzenie, elementy aerodynamiczne redukują unoszenie osi. Taki, a nie inny wygląd jest w pełni uzasadniony, ale to nadal Mercedes z krwi i kości. Elegancki i stonowany.

 

A jednak siedzimy w AMG

We wnętrzu poczujemy już ducha AMG, ale nadal bez przesady. Gruba kierownica z logo AMG świetnie leży w dłoniach. Ciemna podsufitka każe spoglądać przed siebie. Sportowego charakteru nadaje też deska rozdzielcza z - prawdopodobnie - imitacji karbonu i gdzieś na środku deski rozdzielczej znajdziemy kolejne logo AMG. Rozglądając się po wnętrzu, zobaczymy więcej podobieństw niż różnic względem zwykłej klasy E.

Cały urok leży więc w fotelach. Świetnie wyprofilowanych, trzymających ciało w idealnej pozycji. W zakrętach boki foteli dodatkowo się zaciskają, by utrzymać kierowcę w jednym miejscu. To właśnie pozycja za kierownicą i fotele same w sobie ujawniają ten sportowy charakter AMG. Tyle że te fotele - AMG Performance - kosztują 11 tys. zł. Tego typu dodatków moglibyśmy tu jeszcze zamówić mnóstwo - choć tkaninowa czarna podsufitka jest standardem, możemy zamówić podsufitkę DINAMICA za ponad 9 tys. zł. A za 10 tys. zł możemy dostać nawet podgrzewane podłokietniki!

Nawet samochody klasy premium, za które płacimy setki tysięcy, ulegają wpływom księgowych, którzy szukają oszczędności. Nikt nam nie wmówi, że deska rozdzielcza pokryta plastikiem jest bardziej “premium”, niż kiedy byłaby wykonana ze skóry, aluminium czy drewna. Wystarczy docisnąć kolanem do deski rozdzielczej, by usłyszeć skrzypienie. Tak być nie powinno. Nie w samochodzie tej klasy. Na szczęście to jego jedyna wada.

A co to za przycisk za kierownicą…?

 

START!

I nagle wszystko się zmienia. E63 S przestaje być stonowane. Złowrogo warczy brzmieniem 4-litrowego silnika V8. I co - że niby AMG nie rzuca się w oczy? Akurat. A ten ryczący silnik jest tak głośny, bo krzyczy “nie patrzcie na mnie”. Nawet osoby, które raczej nie interesują się motoryzacją, rozpoznają, że ta limuzyna jest wyjątkowa. Nie wiedzą tylko jeszcze jak bardzo…

Przypomnijmy sobie liczby. 612 KM w zakresie od 5750 do 6500 obr./min. 870 Nm od 2500 do 4500 obr./min. Za zmianę przełożeń odpowiada AMG Speedshift MCT 9. Co ciekawe, nie jest to skrzynia dwusprzęgłowa. Jest równie szybka, ale ma tę przewagę, że może pomijać biegi przy redukcji.

Zaskoczeniem jest natomiast napęd 4MATIC+. Technicznie nie różni się zbytnio od takiego xDrive, bo jest w stanie ciągle żonglować dystrybucją momentu pomiędzy osiami, ale z jedną, bardzo ważną różnicą - na życzenie możemy w całości odpiąć napęd przedniej osi i sprawić, by całe 612 KM powędrowało wprost na tylną oś.

No dobrze. Zobaczmy, co to cudo potrafi. Tryb Race, lewa noga na hamulec, prawa na gaz. Launch Control aktywowany. W tym położeniu mogę zmienić obroty silnika, z jakich wystartuję - na mokrym asfalcie będę chciał utrzymać niższe, na idealnie czystej i suchej nawierzchni mogę pozwolić sobie na start z wyższych obrotów. Wszystko dostosowujemy za pomocą łopatek za kierownicą.

Noga z hamulca i… Zanim zdążyłbym zebrać myśli i coś powiedzieć, na liczniku już dawno pojawiłoby się 100 km/h. Katalogowo, pojawia się po 3,4 sekundy, ale według naszych pomiarów - na oponach Michelin Pilot Sport 4S wychodzi… 3,1 sekundy! O 0,1 sekundy wolniej niż Audi R8 w naszych testach! Patrzę na moją pasażerkę - nie mogła złapać oddechu podczas przyspieszania. Łatwo zapomnieć, że kierowca w takich samochodach odczuwa przyspieszenie nieco mniej niż pozostali pasażerowie. W końcu siedząc za kółkiem, wiemy, co się za chwilę stanie i jesteśmy na to przygotowani - tylko my.

Mercedesa zabraliśmy też na przejażdżkę na południe od Krakowa. Chyba wszyscy znamy słynne zakręty w okolicach Chabówki. Długie patelnie wyciskają ostatnie soki z przyczepności opon, nawet gdy same zakręty nie są zbyt szybkie. Mercedes pokonuje je, jak przyklejony. Czuć, że nawet w konfiguracji z napędem na cztery koła, to tylna oś dostaje większą część momentu. Przy takiej mocy łatwo popełnić błąd i wcisnąć pedał gazu o parę centymetrów za mocno na wyjściu. Czy dzieje się wtedy coś strasznego? Nie! Tylna oś delikatnie i bardzo płynnie wychyla się z zakrętu, odruchowa kontra i jedziemy dalej - tyle, że z wyrazem twarzy łączącym radość i strach.

Radość, bo Mercedes świetnie i bez cienia sprzeciwu reaguje na nasze polecenia. Strach, bo nie możemy zapominać, że tryb Race nie powinien być raczej używany na drogach publicznych. Kontrola trakcji reaguje wtedy dużo później, zakładając, że jesteśmy na torze i po głowie chodzą nam zabawy z jazdą w kontrolowanym poślizgu. Na drodze, ograniczeni pasem ruchu, mimo że opanowalibyśmy ten poślizg, moglibyśmy uderzyć tyłem w samochód na drugim pasie.

Ciężko się jednak oprzeć jeździe w najbardziej sportowym trybie. To w nim AMG staje się prawdziwym AMG. Ryczy jak oszalałe, prycha i strzela z wydechu, wkręca się na obroty w zastraszającym tempie i każe jechać coraz szybciej i szybciej.

Trybów jest jednak więcej - jest przecież jeszcze Sport, Sport+ czy normalny. Mamy więc jeszcze sporo konfiguracji pośrednich pomiędzy tym, który pompuję adrenalinę do żył najszybciej, a tym, który służy do relaksu.

Relaksu w ponad 600-konnym samochodzie? No właśnie. Sportowa jazda, choć przyjemna i ekscytująca, szybko męczy. Spróbujcie pojeździć 2-3 godziny na torze bez przerwy, będziecie wiedzieć, o czym mówię. Kiedy więc nie mamy ochoty na szaleństwo, włączamy tryb normalny i nasze AMG staje się zwykłą, nadal bardzo szybką, ale zwykłą E-klasą. Taką, którą z przyjemnością pokonamy setki kilometrów. Fotele wymasują nasze plecy, funkcja wentylowania pozwoli ostudzić emocje, a zawieszenie będzie przyjemnie sprężyste.

I kiedy będziemy się tak relaksowali spokojną jazdą, okaże się, że nowoczesna technologia czyni samochody takie jak Mercedes-AMG E63 S bardziej dostępnymi. Oczywiście bariera cenowa nadal jest bardzo duża, ale wiedząc, ile koni drzemie pod maską, zaskoczeniem jest zużycie paliwa na poziomie 10 l/100 km w trasie. Tym bardziej, że podczas bardzo dynamicznej jazdy, silnik zużywa nawet 30 l/100 km - albo i więcej, bo przy 30 l/100 km komputer po prostu się zatrzymuje. Z jednej strony bak możemy osuszyć w tempie, w którym wskazówka paliwa będzie obniżała się na naszych oczach - z drugiej, możemy ograniczyć liczbę wizyt na stacji. To głównie zasługa odłączanej połowy cylindrów podczas jazdy z małym obciążeniem.

 

Tylko dla wybranych

Choć najszybsza E-klasa wzbudza pożądanie, cennik stanowczo dystansuje od niej większość zwykłych zjadaczy chleba. Podstawowa wersja, bez literki “S”, kosztuje 541 594 zł. “S” to 592 094 zł, ale tutaj mamy więcej mocy i Drift Mode. Cena podstawowa to jedno, ale liczmy jeszcze dodatki. Cena modelu testowego przysparza o zawroty głowy - to prawie milion złotych.

Ktoś, kto marzy o takim samochodzie, ale nie zarabia kilkadziesiąt tysięcy złotych na miesiąc, może tylko o nim pomarzyć... Przynajmniej, dopóki ceny modeli używanych nie spadną znacząco. Z drugiej strony, na tle konkurencji to nic nadzwyczajnego. Mniej więcej tyle samo kosztuje Audi RS6, RS7 czy BMW M5.

 

Przeżycia w komforcie

Po co kupuje się tak szybkie samochody? Żeby żyć, doświadczać. To nie jest już tylko środek transportu. To źródło adrenaliny - obcowanie z takim samochodem to doświadczenie, nie przemieszczanie się z punktu A do punktu B.

Mercedes pozwala nam jednak przeżywać to, co czujemy w dwudrzwiowych potworach, z całą rodziną na pokładzie. Dopasuje się jednak do humoru. Jeśli mamy ochotę na zabawę - proszę bardzo. Jest tu jej mnóstwo. Jeśli jednak chcemy w spokoju dojechać do celu, nikt nam nie broni.

To zadziwiające, jak dobrze udało się połączyć te dwa światy - komfortu i sportu. To też zadziwiające, jak bardzo w zasięgu ręki jest ten sport - jak przewidywalnie prowadzi się Mercedes-AMG E63 S.

Wniosek jest jeden. To nowy król wśród szybkich sedanów - i nie chodzi tu tylko o jazdę na wprost. Wiemy jednak, że BMW szykuje się do zamachu na tron - nowe M5 zobaczymy w całej okazałości jeszcze w tym roku.

W ciekawych czasach przyszło nam żyć. 600-konne limuzyny. Kto by pomyślał…



 
 
 
 
 
Dodano: 6 lat temu,
autor: Mateusz Raczyński,
zdjęcia: Mateusz Raczyński
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .