Renault Trafic – przeczytaj, zanim pojedziesz nim na wakacje

Czy warto jechać na wakacje osobowym Renault Trafic, stworzonym na bazie samochodu dostawczego? Sprawdziliśmy.

Sezon urlopowy trwa w najlepsze. Dla jednych czas przyjemnego odpoczynku już się skończył, inni zaś z niecierpliwością czekają jeszcze na upragniony odpoczynek. Wielu z nas zastanawia się, jak poradzić sobie z dużą ilością bagaży przy komplecie pasażerów. Dla rodzin wielodzietnych lub tych, którzy lubią dłuższe podróże w gronie przyjaciół, to zagadnienie jest szczególnie trudne. Przecież dobrze wiemy, że wyjazd na dwa auta to nie tylko wyższe koszty, ale bywa także uciążliwy. I tu z pomocą przychodzi Renault, a konkretnie model Trafic.

 

Renault Trafic – dobry znajomy

Obecna generacja modelu Renault Trafic zadebiutowała w 2014 roku. Równo dwa lata po ukazaniu się vana Renault pojawiły się jego bliźniacze modele – Nissan NV200 oraz Fiat Talento.

Dla użytkowników polskich dróg pierwszym skojarzeniem z nazwą Trafic jest samochód dostawczy. Na podstawie wielu opinii użytkowników już teraz można stwierdzić, że jest to bardzo udany model. To właśnie ten samochód pomógł Renault wdrapać się na zaszczytne miejsce na podium pod względem sprzedaży samochodów dostawczych w Polsce w 2019 roku.

Nie wszyscy jednak wiedzą, że oprócz tzw. wersji roboczej Francuzi przygotowali także model dla osób lubiących dalekie podróże. Jest to Renault Trafic w wersji osobowej. Z zewnątrz samochód wygląda niemal identycznie jak ten przeznaczony do ciężkiej pracy. Wyróżnia go jednak znacznie bardziej przeszklone nadwozie. Poza tym szczegółem, wyraźnych zmian brakuje. Trafic to w dalszym ciągu długi, pudełkowaty samochód, który tak naprawdę niczym nie wyróżnia się na tle konkurencji. Przedni grill jest spory, a jego centralne miejsce zdobi duże logo marki. Lampy przednie – jak w przypadku bliźniaczych modeli – umieszczone są wysoko. Światło o jasnej barwie bardzo dobrze doświetla drogę po zmroku. Nieco gorzej czują się kierowcy jadący z naprzeciwka.

Spoglądając na auto z boku, próżno szukać jakichś fajerwerków stylistycznych. Jest prosto, ale poprawnie. Delikatne wytłoczenia oraz szeroka czarna listwa u dołu nadają całości odrobinę wyrazu. Listwa wykonana z plastiku chroni lakier przed uszkodzeniem podczas otwierania drzwi. Na pochwałę zasługują szerokie tylne drzwi znajdujące się po prawej stronie. Pomimo tego, że odsuwają się z lekkim oporem, to jest przemyślane rozwiązanie, które ułatwia pasażerom dostanie się do drugiego rzędu siedzeń. Przy zamawianiu takiego auta warto zwrócić uwagę, by przesuwane drzwi znajdowały się po obu stronach bryły samochodu. Zdecydowanie zwiększy to komfort wszystkich podróżnych.

W tylnej części Renault Trafic znajdziemy dwuskrzydłowe drzwi. To naprawdę świetne rozwiązanie. Na myśl przychodzi test Peugeota Travellera. Tam – zamiast wspomnianych drzwi, dostęp do części bagażowej zapewniała duża i ciężka klapa bagażnika. Wyobraźcie sobie kobietę, która walczy z wysoko podniesioną i ciężka klapą. Rozwiązanie zastosowane w Renault jest zdecydowanie lepsze. Jego kolejną, niepodważalną zaletą jest fakt, że dużo łatwiej jest nam zapanować nad bagażem, który mamy w środku. Jedne drzwi przytrzymują wszystko, co znajduje się w kufrze, a my bez problemu możemy opanować drugą stronę i uchronić walizki przed ewentualnym wypadnięciem.

Dobrym rozwiązaniem jest także umieszczenie dwóch wycieraczek – po jednej na każdym skrzydle przeszklonych drzwi Renault Trafic. To spore udogodnienie dla kierowcy, który dużo podróżuje. Podczas jazdy autostradą, przed planowaną zmianą pasa zdecydowanie łatwiej obserwuje się nadjeżdżające samochody przez tylną szybę, która wyraźnie mniej zniekształca odległość niż lusterka boczne.

Skoro mowa o lusterkach – trzeba przyznać, że pomysł z podzieleniem ich na dwie części jest bardzo mądrym rozwiązaniem. Pomysł zaczerpnięty z ciężarówek ułatwia manewrowanie na ciasnych miejskich parkingach. To kolejnych plus dla Renault Trafic.

 

Wnętrze Renault Trafic jednak zaskakuje

Przed rozpoczęciem testu, przypomniałem sobie trochę historię modelu Trafic. Mając w pamięci informacje, że model ten dostępny jest w sprzedaży już od ponad 5 lat oraz fakt, że bazuje on na samochodzie dostawczym, nie oczekiwałem zbyt wiele po wnętrzu. W głębi głowy krążyły myśli, że czasem trzeba się przemęczyć. Czasem trzeba się poświecić dla dobra ogółu. Przecież czekał już na mnie upragniony urlop. To miał być mój czas, który spędzę z rodziną. W końcu miał to być wspólny wyjazd sześciu osób i po raz pierwszy od dłuższego czasu miałem się nie martwić o ilość miejsca na bagaż.

Uzmysłowiłem sobie, że nie za każdym razem trzeba mieć do dyspozycji najnowszy model samochodu osobowego, by czerpać przyjemność z jazdy. W końcu czasy się zmieniły i nawet samochody dostawcze są już na innym poziomie niż te, które były dostępne jeszcze 10 lat temu.

Niestety, pierwsze spotkanie z Renault Trafic w wersji osobowej utwierdziło mnie w tym przekonaniu. To w dalszym ciągu tylko popularne auto dostawcze przerobione na samochód do przewozu osób.

Bez większego wgłębiania się w temat zająłem miejsce za kierownicą, ustawiłem seryjną nawigację, uruchomiłem pojazd i ruszyłem w drogę.

Wygodny fotel z szeroką regulacją i podłokietnikiem pozwalał mieć nadzieje, że wcale nie będzie to tak wymagająca podróż, jak na początku przypuszczałem. Powoli upływające kolejne kilometry pozwoliły mi na dalszą obserwację. Pomimo jazdy po drogach o różnej jakości, w środku nie było słychać żadnych nieprzyjemnych stuków. Świadczy to o dobrej jakości montażu w fabryce Sandouville we Francji. Projekt deski rozdzielczej Renault Trafic nie jest wyjątkowej urody, jednak podczas użytkowania oczywiście zupełnie to nie przeszkadza. Oprócz tego, że dominują twarde plastiki, to na plus należy zaliczyć przyjemną w dotyku fakturę. Całość nie jest nudna czy przygnębiająca głównie za sprawą plastików o różnej barwie.

Zestaw wskaźników jest naprawdę czytelny, a centralny jego punkt zajmuje duży, cyfrowy prędkościomierz. Równie duże są wskaźniki temperatury oleju oraz poziomu paliwa. To kolejny ukłon w stronę kierowców, którzy dużo podróżują. Dopiero po pewnym czasie odkryłem, że zestaw wskaźników Renault Trafic został zaadoptowany z innego modelu tej marki – Kadjar.

Podobieństw z Kadjarem, jak i innymi modelami tego producenta jest zdecydowanie więcej. Jednym z nich jest joystick sterowania radiem oraz zestawem głośnomówiącym bluetooth po prawej stronie wieńca kierownicy. Wymaga to odrobiny przyzwyczajenia, ale dla użytkowników samochodów Renault odnalezienie się tu nie będzie stanowić żadnego problemu.

Przycisk włączania tempomatu oraz ogranicznika prędkości znajduje się z kolei tuż pod przyciskiem start/stop na środku deski rozdzielczej. Ustawianie żądanej wartości odbywa się z kolei z kierownicy. To rozwiązanie jest również znane w innych modelach samochodów francuskiego pochodzenia.

Po przejechaniu niemal 400 km zmieniłem nieco zdanie o testowanym samochodzie. W kabinie było dużo miejsca, samochód nawet przy prędkościach autostradowych nie był za głośny. Na największe pochwały zasłużyła jednak nawigacja. W dużej mierze dzięki niej uniknąłem nieprzyjemnego stania w korku na autostradzie. Jej podgląd live sytuacji na drodze reaguje bardzo szybko. Sam system zaproponował trasę alternatywną, która pozwoliła mi oszczędzić 35 min zbędnego czekania. Nawigacja sama wybiera inną drogę i pyta kierowcę, czy zmienić trasę na korzystniejszą pod względem czasu przejazdu. To naprawdę bardzo pożyteczny element wyposażenia samochodu.

 

Najlepsze dopiero przed nami… Pakujemy się do Renault Trafic

Zajechałem na miejsce po moją zgraną rodzinkę. Tam czekały na mnie kolejne – tym razem te bardziej wątpliwe – atrakcje. Pakowanie bagażu sześciu dorosłych osób jest zawsze katorgą. Lista niezbędnych rzeczy na z pozoru krótki, 10-dniowych urlop jest niemal tak samo długa jak kolejka w supermarkecie przed niedzielą wolną od handlu.

Kilka sporych walizek, trzy torby z laptopami (bo kto dzisiaj rusza się na urlop bez komputera) oraz zapas suchego prowiantu na wypadek jakiegoś armagedonu na drodze. To wszystko trzeba upchnąć do jednego kufra.

Widok przybywających walizek szybko przypomniał mi, jak trudno było się spakować do Peugeota Travellera na poprzednie wakacje. Kilkukrotne próby, różne warianty ustawienia walizek i to wszystko po to, by w końcu udało się zamknąć klapę bagażnika. W Renault Trafic nie ma tego problemu. Jak już wspominałem, do przestrzeni bagażowej mamy tutaj dostęp przez duże, szeroko otwierane drzwi. Sporej wielkości kieszenie na bocznej ścianie bagażnika pozwoliły mi szybko opanować narastający bałagan. Drobne przedmioty, które są niezbędne podczas każdej podróży, bez trudu znalazły swoje miejsce. Z walizkami poszło też wyjątkowo łatwo. Byłem w szoku, ile wolnego miejsca jeszcze zostało. Przestrzeń bagażowa jest o wiele większa niż we wspomnianym wyżej Peugeocie.

Pomimo tego, że to Peugeot był lepiej wykończony, to jeśli chodzi o wnętrze pasażerowie naprawdę nie mogli narzekać na Renault. Wstawiony na stałe drugi i trzeci rząd siedzeń nie zapewniał takiego komfortu jak Traveller, ale całość została zrekompensowana przez wyraźnie większą przestrzeń wewnątrz. Miejsca na nogi tak naprawdę nikomu nie brakowało. Dopiero przy dłuższej drodze pewien dyskomfort mógłby poczuć pasażer siedzący z przodu na środkowym miejscu. Podyktowane jest to tym, że przestrzeń na nogi zajmuje lekko wystający fragment deski rozdzielczej, na którym umieszczona jest dźwignia zmiany biegów. Dla kierowcy jest to zaś bardzo wygodne rozwiązanie.

Chociaż Renault Trafic jest samochodem 9-osobowym, to na dłuższe trasy najlepiej jechać w 6 do 8 osób. Tylko wtedy absolutnie nikt nie powinien narzekać na komfort jazdy.

Pewnym niedociągnięciem ze strony inżynierów Renault jest sposób w jaki dostajemy się do trzeciego rzędu foteli – przez odchylenie oparcia kanapy w drugim rzędzie. Na to małe niedopatrzenie szybko przymknąłem oko, gdy zorientowałem się, jak przemyślane jest wnętrze tego Renault. Pierwsze, nienajlepsze wrażenie szybko zostało zatarte.

Ilość schowków, głębokie kieszenie i liczne cupholdery to coś, co nie tylko pozwala zachować porządek w kabinie, ale także w pewnym stopniu wpływa na bezpieczeństwo i komfort podróży. Przed pasażerem z przodu znajdują się dwa spore i zamykane schowki. Są na tyle pojemne, że bez trudu schowamy tam nie tylko mapy, awaryjną nawigację, ładowarkę do telefonu, ale także sporej wielkości tablet czy 1,5-litrową butelkę wody. Pod siedzeniem pasażera z przodu znajdował się też pojemny schowek. To bardzo wygodne rozwiązanie, które może się przydać przy ewentualnej awarii. Ja wykorzystałem go jako miejsce na obowiązkowy trójkąt, awaryjną apteczkę oraz kamizelkę odblaskową. Tego typu skrytka rozwiązuje problem wyładowywania bagażu z samochodu w celu poszukiwania niezbędnych drobiazgów.

O odpowiednią temperaturę we wnętrzu Renault Trafic dbała sprawnie chłodząca klimatyzacja, która miała opcje osobnej regulacji siły nawiewu na tylną kanapę. To element dodatkowego wyposażenia, który występuje w parze z nagrzewnicą. Zarówno kierowca, jak i pasażerowie mieli do dyspozycji rozsądnie porozmieszczane gniazdka, które mogły być pomocne przy konieczności ładowania elektronicznych gadżetów, czy tak jak w naszym przypadku – turystycznej lodówki, która również bez trudu zmieściła się w bagażniku pojazdu.

 

Nie wszystko jest idealne…

Wydawać by się mogło, że Renault dosyć sumiennie podeszło do tematu przygotowania samochodu do transportu osób na bazie auta dostawczego. Drobne wpadki podczas projektowania zostały szybko i skutecznie zasłonięte przez masę praktycznych rozwiązań.

Aby lepiej poznać pojazd, zaplanowałem naprawdę ambitną trasę, wiodącą do czeskiej Pragi. Droga z Warszawy przez Zieloną Górę i Drezno nie była oczywistym wyborem. Kilkaset kilometrów autostrady, droga szybkiego ruchu i drogi krajowe pozwoliły mi lepiej poznać naszego kompana podróży.

Do pewnego momentu nawet nie zdawałem sobie sprawy, jaki silnik pracuje pod maską Renault. Prędkości autostradowe z pełnym obciążeniem nie były żadnym wyzwaniem. Nawet średnie spalanie było miłym zaskoczeniem. Oczywiście na drogach krajowych niemal każde wyprzedzanie wolniej jadącego pojazdu wymagało redukcji biegu lub dłuższego rozpędu i bacznej obserwacji drogi, ale tłumaczyłem to sobie sporymi gabarytami pojazdu. O wadach pracującej pod maską jednostki napędowej mogłem się dopiero przekonać podczas przejazdu górskim odcinkiem naszej trasy. Wąskie i ciasne fragmenty, prowadzące przez górskie miejscowości, nie stanowiły żadnego problemu dla zawieszenia pojazdu. Jak na swoje gabaryty samochód ładnie się składał, a układ kierowniczy dosyć precyzyjnie reagował na komendy kierowcy. W tym przypadku nie oczekiwałem nic więcej.

Największym wyzwaniem podczas wyprawy były strome podjazdy. Wprost nie mogłem uwierzyć, że to auto tak słabo sobie radzi. Redukcja o dwa biegi w dół była czymś naturalnym. Przy tej okazji kolejny raz trzeba docenić fenomenalnie umiejscowioną dźwignię zmiany biegów oraz wysoką precyzję jej działania.

Dopiero podczas przerwy na szybki obiad miałem okazję zajrzeć do dowodu rejestracyjnego. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem, że pod maską testowanego egzemplarza pracuje silnik Diesla o pojemności 1.6 litra. Silnik ten rozwija moc zaledwie 120 KM. Niezły moment obrotowy skutecznie maskował pewne braki tego silnika. Dopiero podczas jazdy w górach można było zauważyć niedostatek mocy. Nic więc dziwnego, że w Alpach to Peugeot radził sobie lepiej – pod jego maską pracowała jednostka o pojemności 2.0 litra i mocy 150 KM. Patrząc na masy obu aut, 30 KM więcej robi różnicę.

Kiedy wydawać by się mogło, że już nic mnie nie zdziwi, niespodziewanie nadeszła gwałtowna zmiana pogody. Słońce w mgnieniu oka schowało się za chmurami, które z biegiem czasu stawały się coraz ciemniejsze. Po chwili spadł ulewny deszcz. Pomimo znacznie pogarszających się warunków Renault Trafic dzielnie sobie radził. O jego dostawczym pochodzeniu kolejny raz przypomniał właśnie deszcz. Pod tym względem wyciszenie samochodu uznaję za słabe. Spadające krople powodowały dziwne dudnienie o blachę dachu. Niby nic wielkiego, a da się poprawić.

 

W mieście Renault Trafic też sobie radzi

Naturalnym żywiołem Renault Trafic w wersji osobowej jest trasa. Nawet wielogodzinna podróż nie jest męcząca. Przed końcem dnia czekało mnie jednak kolejne wyzwanie. Przejazd przez centrum Pragi. Chociaż Renault nie jest małe, a wysoka pozycja za kierownicą potęguje wrażenie jazdy dużym samochodem, to jazda w miejskiej dżungli nie była żadnym problemem. Nawigacja skutecznie pokazywała trasę do wyznaczonego celu, a podczas kluczenia po wąskich uliczkach czeskiej stolicy ani razu się nie zgubiła. O każdym manewrze informowała z odpowiednim wyprzedzeniem. Gdy zdarzyło się, że się zagapiłem, niemal momentalnie aktualizowała trasę, dzięki czemu uniknąłem niepotrzebnego stresu.

Manewrowanie Renault Trafic ułatwia wyraźnie wyczuwalne, elektryczne wspomaganie kierownicy. Dla mniej doświadczonych kierowców przydatnym elementem wyposażenia będą czujniki cofania wraz z kamerą. Wchodzą one w skład pakietu Vision&Look, który oprócz wspomnianych elementów – obejmuje także czujnik deszczu, czujnik zmierzchu, skórzaną kierownicę czy przyciemniane szyby tylne.

Muszę przyznać, że obraz na wyświetlaczu jest wyraźny, a czujniki są na tyle dobrze skalibrowane, że nie niepokoją kierowcy zbyt wcześnie.

Pomimo pozytywnej opinii o asystentach kierowcy oraz łatwości manewrowania zbliżonej do samochodu osobowego, trzeba pamiętać, że Renault Trafic nie jest to samochód stworzony do typowo miejskiej jazdy. Wąskie i krótkie miejsca parkingowe pod galeriami, jak i coraz częstsze ograniczenia ruchu pojazdów w centrum dużych miast sprawiają, że znalezienie odpowiedniego miejsca postoju dla Trafica może być trudne.

Pod koniec dnia, gdy ekscytacja związana z wyjazdem na urlop i testem nowego pojazdu opadła, przyszedł czas na poznanie prawdy. Szybki rzut oka na wskazania komputera pokładowego potwierdził moje wcześniejsze obserwacje. Tego dnia przejechałem niemal 900 km. Na trasie były autostrady, strome wzniesienia, górskie zawijasy, a średnie spalanie wyniosło zaledwie 6,8 l/100 km. Uważam to za bardzo dobry wynik. Szczególnie gdy spojrzę na prędkość średnią, która wyniosła 75 km/h.

 

Nic więcej nie potrzeba

Trudno w to uwierzyć, ale Renault Trafic jest już ponad 5 lat na rynku. Przygotowany na bazie samochodu dostawczego Trafic w wersji osobowej przekonał mnie, że nie powinno się wydawać opinii bez zgłębienia omawianego tematu. Dopiero test tego modelu pozwolił mi na zmianę zdania. Chociaż model ten nie jest idealny, a silnikowi czasami brakuje mocy, to tym, co oferuje w zamian, nadrabia i to z nawiązką. To dobry kompan na dłuższe wycieczki. Jest trwały i niezawodny. Jest też przestronny i nieźle wyposażony. Chociaż nie mógłbym go mieć do codziennej jazdy, to jako samochód na wycieczki rodzinne byłby idealny. A za rekomendacje niech posłużą uśmiechnięte twarze wracającej z urlopu rodziny.

Dodano: 4 lata temu,
autor: Paweł Oblizajek,
zdjęcia: Paweł Oblizajek
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .