Suzuki Baleno - mały prowokator

Nasze pragnienia motoryzacyjne są zwykle uwarunkowane czynnikami ekonomicznymi i zdrowym rozsądkiem. Przy wyborze auta często wygrywa niewielkie (czyli tańsze) auto z benzynową jednostką napędową. To jednak wcale nie wyklucza znalezienia złotego środka pomiędzy frajdą z jazdy a rozsądnym wyborem. Ta nisza coraz szczelniej wypełnia się propozycjami producentów z całego Świata. Wśród małych, ale zadziornych aut swoją pozycję wyrabia Suzuki Baleno. Czy prowokuje jedynie stylistyką? Postaramy się znaleźć odpowiedź na to pytanie!

Specjaliści od “maluchów”

Spoglądając na gamę modeli oferowanych przez japońskiego producenta, można odnieść wrażenie, że Suzuki stawia na konsekwencje. Spośród ośmiu dostępnych aut aż sześć można z pewnością określić mianem “małych”. Każde z nich cechuje jednak inny charakter i styl. Mamy stare i sprawdzone Jimmy o terenowych zapędach; mico-crossovera Ignis czy budżetowe Celerio.

Jednak to Suzuki Baleno najmocniej przypomina propozycje silniejszych na polskim rynku konkurentów - Opla Corsę, Skodę Fabię czy Volkswagena Polo. Pomimo mocno naprężonych muskułów i masywnej, przysadzistej sylwetki Baleno jest faktycznie małe. Nadwozie mierzy niecałe 4 metry długości i nieco ponad 1,7 metra szerokości. Te liczby mogą jednak mylić. Małe nie musi oznaczać ciasne. Wystarczy porównać 355 litrów pojemności bagażnika do wspomnianych konkurentów. Tak, Baleno oferuje najwięcej przestrzeni. W kwestii ładowności minusem może być wysoki próg załadunku i stosunkowo niewielki otwór bagażnika. Za to pozytywnym zaskoczeniem jest miejsce w kabinie. Tylna kanapa mieści bez problemu dwoje dorosłych pasażerów, miejsca wystarcza zarówno na nogi, jak i na głowy. Trzeci, nieco mniejszy podróżujący może z powodzeniem zająć także środkowe miejsce.

 

Za kierownicą bardzo spokojnie

Bez wątpienia to jednak fotel kierowcy stanowi najważniejsze z miejsc na pokładzie Suzuki Baleno. I od samego siedziska warto zacząć. Choć jest komfortowo i przyjemnie, mimo wszystko dominuje przekonanie, że nie jest to idealne rozwiązanie na bardzo długie trasy. Jednak spędzając nawet kilkadziesiąt minut dziennie w korkach (w końcu Baleno to “mieszczuch”), docenimy szczegóły: całkiem długie siedzisko dające dobre podparcie pod uda i kształt zagłówka, który może kojarzyć się z tymi charakterystycznymi dla Volvo. Jego wygięta, wypukła konstrukcja zapewnia przyjemne oparcie dla głowy. Prosta, trójramienna kierownica z przyciskami funkcyjnymi to zwyczajnie dobre narzędzie - choć jej obicie należy do nieco śliskich, bardzo łatwo odnaleźć wygodną i pewną pozycję dla dłoni. Kierując wzrok w stronę deski rozdzielcze,j można się nieco zdziwić. Choć mamy do czynienia ze świeżą konstrukcją, nie znajdziemy w Suzuki Baleno serii setek przycisków, guzików i pokręteł rodem z kokpitu ultra nowoczesnego samolotu. I to bardzo przyjemne zaskoczenie. W centralnej części króluje 7-calowy ekran dotykowy. Po wyczuciu wymaganej siły dociskania palca na tablecie, jego używanie nie przysparza problemów. Proste podzielenie ekranu na 4 główne funkcje systemu (media, nawigacja, telefon i aplikacje) sprawia, że nie trzeba poświęcać długich godzin na naukę obsługi auta. Nieco poniżej, na środku deski rozdzielczej znajdziemy kolejny, choć dużo mniejszy wyświetlacz i zestaw kilku przycisków do obsługi klimatyzacji, a także nieco ukryte gniazdo USB. Tunel środkowy to z kolei tylko lewarek skrzyni biegów i przełączniki podgrzewania przednich foteli. Prosto i przejrzyście, a co za tym idzie - także funkcjonalnie. Najlepsze na koniec: zegary w Suzuki Baleno to prawdziwa uczta dla oczu kierowcy. Niebieskie podświetlenie ma przyjemną intensywność, wskazania są czytelne zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy. To samo dotyczy małego wyświetlacza pomiędzy prędkościomierzem i obrotomierzem. Bardzo przyjemny widok, choć czasami można żałować, że niebieskie podświetlenie nie ustępuje miejsca czerwonemu.

 

Wyczynowe ambicje

Czerwone zegary zdecydowanie bardziej oddawałyby możliwości i aspiracje Suzuki Baleno. Pod maską testowanego egzemplarza znaleźliśmy najnowsze dzieło japońskich konstruktorów. To litrowy, turbodoładowany silnik benzynowy z bezpośrednim wtryskiem paliwa o oznaczeniu Boosterjet. Choć do testów podchodziliśmy ze świadomością, że ta jednostka generuje moc 110 KM w aucie o masie własnej ledwo przekraczającej 900 kg, to rzeczywistość okazała się być jeszcze lepsza od suchych liczb. Teoretycznie, okolice ponad 11 sekund potrzebnych do rozwinięcia prędkości 100 km/h, to niezbyt imponujący wynik. Wszystko zmienia się jednak już od pierwszych kilometrów za kierownicą Suzuki Baleno z filigranowym, 3-cylindrowym silnikiem. Nawet moment obrotowy na poziomie 170 Nm w przedziale 2000-3500 obr./min. potrafi wygenerować przyjemny dźwięk piszczących opon i szeroki uśmiech na twarzy kierowcy. Zestawienie wspomnianych osiągów z manualną 5-biegową skrzynią biegów tylko potęguje te odczucia. Samochód przyspiesza bardzo ochoczo, przy czym nie wymaga wkręcania na wysokie obroty. Nawet nie przekraczając 4000 obr./min., jesteśmy w stanie zapewnić sobie sporo zabawy za kierownicą Baleno, szczególnie na miejskich krótkich dystansach i bez sięgania po duże prędkości. To dobry pomysł także ze względu na układ kierowniczy, którego działanie odbiega od intuicyjnego. W mieście po przyzwyczajeniu staje się wygodny, jednak w dalszej trasie i przy szybszej jeździe sprawia wrażenie nieco niepewnego. Pamiętajmy, jednak, że mamy do czynienia z autem miejskim. Gdyby ktoś za kierownicą małego Suzuki na chwilę się zapomniał, może liczyć na serię przydatnych systemów bezpieczeństwa. Wśród nich największe wrażenie robi ostrzeganie o zbliżającej się przeszkodzie i w efekcie automatyczne hamowanie. Przyjemne wyposażenie, jak na tę klasę samochodów dopełniają światła LED do jazdy dziennej, dostępne nawet w wersji bazowej.  

 

Czy Suzuki Baleno prowokuje?

Odpowiedź jest prosta. To małe auto o przyjemnej stylistyce, do którego zmieścimy nie tylko rodzinne zakupy, ale też samą rodzinę. Najważniejszy jest jednak wspomniany złoty środek. Okazuje się, że rozsądny (w głównej mierze ekonomicznie) wybór może być też źródłem czystej frajdy z jazdy. Brak czerwonego podświetlenia zegarów rekompensuje w pewnym stopniu opcjonalne oklejenie fragmentu przedniego zderzaka w tym najbardziej sportowym ze wszystkich kolorów.

 

Dodano: 6 lat temu,
autor: Przemek Kubera,
zdjęcia: Przemek Kubera
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .