Toyota Auris 2.0 D-4D - nowy, stary znajomy
Nowa Toyota Auris wygląda dużo ciekawiej od poprzednika. Największą niespodziankę sprawia jednak zawieszenie - nie dość, że zapewnia dobre właściwości jezdne, to świetnie sprawdza się na polskich drogach.
Z Aurisem pierwszej generacji Toyota wiązała duże nadzieje. Kompakt produkowany od 2007 roku zajął miejsce legendarnej Corolli. Świeża nazwa miała odzwierciedlać zmienioną koncepcję modelu. Złoto (łac. aurum) w nazwie podkreślało, że nowość mierzy wysoko. Koncern liczył, że odważniej stylizowany Auris trafi nie tylko w gusta wiernych fanów japońskich samochodów. Na celowniku była też młodsza klientela. Samochód sprzedawał się dobrze, mimo że od doskonałości dzieliło go wiele. Powody do narzekania dawały m.in. banalne linie nadwozia, niepotrzebnie rozbudowana konsola środkowa, wnętrze wykończone tworzywami niskiej jakości oraz przeciętne właściwości jezdne.
Aktualnie poprzeczka w segmencie C jest zawieszona na tyle wysoko, że imponująca trwałość, niezłe osiągi oraz umiarkowane zużycie paliwa przestały wystarczać. Jeżeli samochód ma odnieść sukces, musi być kompetentny w każdej dyscyplinie.
W dobie współczesnych diesli, które z dwóch litrów pojemności potrafią wygenerować 200 KM i 400 Nm, parametry silnika 2.0 D-4D wypadają blado. Motor rozwija 124 KM przy 3600 obr./min oraz 310 Nm w przedziale 1600-2400 obr./min. Na szczęście pierwsze wrażenie szybko odchodzi w niepamięć. Silnik nie dławi się podczas ruszania, pracuje kulturalnie i do 3500 obr./min nie irytuje nadmierną hałaśliwością. Potrzeba korzystania z wyższych obrotów pojawia się sporadycznie. Momentu obrotowego nie brakuje, więc zwykle korzystniejszym rozwiązaniem jest wrzucenie wyższego biegu. Czynność należy do przyjemnych, gdyż mechanizm wybierania przełożeń ma krótkie skoki, a do tego działa precyzyjnie. Średnie spalanie waha się w przedziale 5-6 l/100km. Auris podaje zarówno konkretny wynik, jak również graficznie przedstawia zużycie paliwa w przedziałach czasowych – dzięki temu kierowca wyraźnie widzi, jaki wpływ na wir w baku ma styl bądź prędkość jazdy.
Za największy mankament nowej Toyoty Auris można uznać ceny. Podstawowa wersja bez klimatyzacji kosztuje 59,9 tys. zł. Decydując się na dwulitrowego diesla w nieźle wyposażonej odmianie Dynamic, zostawimy w salonie 86 500 zł. Wartość testowanego samochodu została wywindowana przez opcje (m.in. nawigacja, panoramiczny dach, tempomat, biksenonowe reflektory) do ponad 100 tysięcy złotych.
Trzeba jednak pamiętać, że nie tylko cena „sprzedaje” samochód. Po kilku chwilach od zajęcia miejsca za kierownicą nowego Aurisa można odnieść wrażenie obcowania z autem, którym jeździło się przez lata. Pokładowego wyposażenia nie obsługujemy metodą prób i błędów, nie znajdziemy rozwiązań, które byłyby naprawdę irytujące, a precyzja układu jezdnego czy skrzyni biegów jest taka, jakiej chcielibyśmy doświadczyć. Czy dopracowanie kompaktowej Toyoty wystarczy do skutecznej walki z europejską i koreańską konkurencją?