Jeżeli nosicie się z zamiarem zakupu Golfa IV 1.9 TDI, który ma przejechane więcej niż 250 000 km, to liczcie się z tym, że na 100% nabędziecie mniej lub bardziej (zwykle bardziej) zajeżdżony egzemplarz, w który bardzo szybko trzeba będzie włożyć kilka tysięcy złotych. Mity o tym, że TDI to silnik latami nie wymagający większych napraw powielają chyba tylko ludzie wstydzący się tego, ile kasy kasy pchają w samochód warty teraz przy dobrych wiatrach 7000 zł - często już w pierwszym półroczu użytkowania inwestuje się niego równowartość kwoty zakupu. Ja kupiłem samochód pochodzący z polskiego salonu, z przebiegiem 245 000 km. To był zadbany, naprawdę fajnie wyglądający wóz. Przy 249 000 km zaczął szarpać przy przyspieszaniu - skończyły się pompowtryski. Sądziłem, że po kosztownej regeneracji chociaż przez rok wszystko będzie ok. Myliłem się. Przy 257 000 km silnik zaczął brać olej. Spalał pół litra na 1000 km! Jednocześnie z tym przestało działać wspomaganie kierownicy. Wtedy definitywnie straciłem cierpliwość do Golfa.

VW z silnikami TDI to ZDECYDOWANIE mocno przereklamowana sprawa. Przez półtora roku byłem posiadaczem VW Golfa IV 1.9 TDI 100 KM z 2005 r. Samochód pochodził z polskiego salonu i miał przede mną tylko jednego właściciela. Auto było serwisowane w ASO VW. Przy przebiegu 300 tys km padły wtryski. Przy 307 tys km turbo. Przy 309 tys km zepsuła się dwumasa, już druga w tym samochodzie. Wszystko to jest w Golfie dodatkowo okraszone mocno gnijąca blachą. Między bajki należy włożyć od lat powielane w sieci legendy o przejeżdżanych Golfami niemal bezusterkowo przebiegach wynoszących 400-450 tys km. Po przebiegu ok 250 tys km w Golfie czwórce zaczyna sypać się mnóstwo rzeczy, po prostu. Jedną z niewielu zalet tego samochodu jest powszechna znajomość jego budowy przez każdego mechanika w Polsce.

Wspaniały samochód. Kupiłem jak miał 240tys, ( w praktyce ile miał to wie tylko sam golf, a więcej miał na pewno), teraz ma 350tys, także zrobiłem 110tys km, nie młodym już w chwili zakupu autem. Samochód nie był w stanie idealnym, widać, że stał w jakiejś stodole, mimo to golf się nie dał i odwdzięcza się codziennie. W chwili zakupu wymieniłem rozrząd, oleje i filtry. Olej i filtry wymieniam co roku, rozrząd po 80tys wymieniłem 2 raz. Poza tym przez te 110 tys km wymieniłem wybierak skrzyni biegów (50zł - bo przestał wchodzić wsteczny), pasek wieloklinowy (80zł), łożysko w kole (ok 150zł), alternator ( regeneracja ok 250zł) oraz regenerowałem pompę paliwa (350zł, poprzedni właściciel naprawił wyciek smarując pompę silikonem, podczas mrozów ten silikon odpadł i ropa kapała na alternator.... Na pewno też wymieniałem jakieś pierdoły z zawieszenia tj. tuleje wahaczy, klocki i tarcze z tylu i to w sumie tyle..... biorąc pod uwagę koszty napraw na przejechane 110tys to są śmieszne kwoty, Samochód przeżył wożenie cementu, drzwi, stempli budowlanych, przyczepki załadowanej nie raz na maxa, zrobienie 2 przeprowadzek i wożenie materiałów na remont , wyjazdy na wakacje itp..... Jeździ dalej, odpala bez problemów, wątpię czy mam jakiś magiczny egzemplarz, ten silnik jest po prostu nie do zajechania. Przypuszczam, że pojechałby na oleju rzepakowym z Biedronki albo fusach z kawy. Spalanie w trasie to 5.3l /100km, w trasie...... 5.3l /100km tak tak, ten silnik pali tyle samo w mieście i w trasie :O Zupełnie nie wiem z czego to wynika, można go pałować, można uskuteczniać eco driving, zawsze będzie to 5.3l (+/- 0,1l). Trochę wyposażenie ubogie bo korbtronik z przodu i z tyłu, ale tempomat i klima jest :P Na miasto te 68km wystarcza, gorzej z włączaniem się do ruchu, w trasę bardzo wygodny. Tylko wyprzedzanie trzeba zaplanować z tygodniowym wyprzedzeniem. Blacha to zupełnie inna bajka. 2 przednie nadkola całe zżarła i wymieniłem za jakieś śmieszne pieniądze, progi wyjedzone jakby przez myszy. Coś za coś, ja nie wymagam od 20 letniego samochodu żeby miał blacharkę na tip top. Zresztą reszta blachy się trzyma.