Ocena kierowcy - Volkswagen Golf V Hatchback

Moje pierwsze zachodnie nowe auto – kupione w 2008 roku jako nowe – wersja Style, benzyna 1,6 mpi, 102KM mocy. Silnik głośny, mało nowoczesny, mało oszczędny, pamiętający jeszcze Golfa III, ale niezawodny i bezobsługowy – nie do zajechania praktycznie. Auto śliczne z wyglądu (taka łezka), ledowe lampy z tyłu, design łatwy do tuningu optycznego, spore w środku, komfortowe, dość dobrze wyposażone, słabo wyciszone, wyglądało nowocześnie i na szybsze niż było w rzeczywistości (9,5s do setki na pusto), bezawaryjne, niestety szybko korodujące (doły drzwi, ranty maski i klapy, progi, ranty błotników), bardzo miękki i łatwo rysujące się lakiery.

Silnik ten nie ma jakiś kolosalnych osiągów, sporo pali, jest dość głośny, ale za to jest też bezawaryjny i bezobsługowy.

Totalnie bezobsługowa, cicha, dobrze zestopniowana z silnikiem, bezawaryjna, twarda jak skała – a mając 25 lat raczej delikatnie się z nią wtedy nie obchodziłem…

Bardzo komfortowe, dość miękkie (ciut za bardzo), zawieszenie – przy 4 osobach na pokładzie z tyłu to już koło tylne chowało się w błotnik jak w Citroenach, ale zakrętów trzymał się ładnie.

Według mnie to oprócz Golfa II najładniejszy wizualnie Golf. Niestety po pewnym czasie karoseria łatwo rdzewiała jeśli się jej uprzednio odpowiednio nie zabezpieczyło (szczególnie drzwi i progi oraz ranty błotników).

Znakomita – w każdym kierunku, obrys auta łatwo wyczuwalny mimo masywnego tylnego słupka i to bez cudów techniki w postaci czujników odległości czy kamerek 360 bez których obecni kierowcy nie potrafią się obejść…

Jak w każdym ówczesnym aucie z grupy VAG – wzorcowa – od razu wiadomo gdzie co jest! Nie to co dziś – wszystko dotykowe, awaryjne i zawieszające się, albo schowane gdzie w przepastnych czeluściach przyklejonych na siłę tabletów…

Auto nagrzewało się w mgnieniu oka i schładzało równie szybko (wersja z klimatyzacją).

Wielkość wnętrza wystarczająca jak na młodą rodzinę 2+1 i wakacyjny bagaż.

Golf V to dość głośny samochód przy prędkościach autostradowych – szczególnie kiepsko odizolowana jest komora silnika od wnętrza kabiny.

Silnik 1,6 sporo pali (nie dając jednocześnie jakiś oszałamiających osiągów z uwagi na spora masę auta, ale niezawodność w użytkowaniu to wynagradzała), ceny oryginalnych części zamiennych w ASO dość przystępne, duża ilość dobrych zamienników poza ASO, ogólna bezawaryjność tego auta pozwalała też na niezaglądanie do mechanika poza przeglądami okresowymi.

Cena nowego Golfa V była nieco wyższa od ówczesnej ceny KIA Ceed i ciut wyższa od ceny Opla Astry, porównywalna zaś z ówczesna ceną Focusa czy Citroena Xsary czy Peugeota 306 - więc uważam że nie było źle.

Poza standardowymi przeglądami nie trzeba było w zasadzie zaglądać do mechanika (w ciągu 5 lat użytkowania tego auta – poza przeglądami zajrzałem tylko raz do ASO – na wymianę gniazdka zapalniczki… i to na gwarancji.

Brak poważniejszych usterek.