Wokół Kii coraz więcej szumu. Pozytywnego. Najpierw pokazali Stingera z silnikiem V6 i okazało się, że potrafią zrobić bardzo szybki, dopracowany samochód. Teraz przyszła kolej na ProCeeda GT. Jaki jest?
Kia, prezentując nowego ProCeeda, zapewniła nam całą sinusoidę wrażeń. Najpierw pojawił się koncept – i wszyscy powiedzieli jedno wielkie „łał”. Później przyszedł czas na prezentację statyczną wersji produkcyjnej i „łał” zamieniło się w „łe” – samochód stracił widowiskowe proporcje i stał się jakiś taki… zwykły. Następnie dziennikarze z całego świata mieli okazję zobaczyć samochód na żywo, w świetle dziennym i wreszcie nim pojeździć – i znów wrócił zachwyt.
To jak to jest – czy kiedy, jako redakcja, spotykamy się z nim czwarty raz, znowu wylądujemy w emocjonalnym dołku?
Sprawdźmy.
ProCeedowi zarzuca się, że wygląda, jak prostsza kopia Panamery. Niech będzie, ale chcąc stworzyć samochód z nadwoziem w stylu shooting brake, ciężko nie stworzyć czegoś, co będzie przypominało to Porsche. Poza tym – to chyba dobrze?
Shooting brake to takie ciekawsze kombi, ale przecież jest też zwykły Ceed kombi. Kia ProCeed, tak jak poprzedni model o tej nazwie, ma być tą najciekawszą stylistycznie wersją – kosztem praktyczności. I jeśli zajrzymy do bagażnika, to okaże się, że shooting brake ma – pod szybą nachyloną pod kątem 64,2 stopnia – o 31 litrów mniejszy bagażnik niż kombi – czyli mieści 594 litry. To i tak baaardzo dużo w samochodzie segmentu C.
Jest jednak powód, dlaczego Kia nazwała ten model ProCeed, a nie „Ceed fajne-kombi”. Projektanci zmienili dosłownie wszystko, poza maską i przednimi błotnikami. Każdy element został tu opracowany na nowo. Mamy więc sporo ciekawych detali, ładne proporcje – jest na czym zawiesić oko.
I stąd też nadwozie, mierzące 4605 mm, jest o 5 mm dłuższe niż w Ceedzie kombi i o 25 mm niższe, przy zachowaniu tej samej szerokości równej 1,8 m. Prześwit powędrował w dół o 5 mm, dając 13 cm. Rozstaw osi pozostał niezmieniony i mierzy 2650 mm.
Dlaczego ProCeed z hot hatcha zamienił się jednak w shooting brake? Wystarczy spojrzeć na rynek. Coraz mniej osób kupuje niepraktyczne, trzydrzwiowe hatchbacki. Klienci chcą osiągów i przyjemnego prowadzenia wraz z efektownym wyglądem, ale do tego potrzebują jeszcze praktyczności. I tę warstwę daje właśnie ten rodzaj nadwozia.
Wnętrze ProCeeda już bardziej przypomina to, z jego bardziej zwyczajnego brata. Jak to w Kii, projekt deski rozdzielczej jest bardzo ergonomiczny i przemyślany – mamy jeszcze sporo przycisków do obsługi różnych funkcji, ale spory, 8-calowy ekran systemu multimedialnego też tu jest. To jednak element Navi System Plus za 4500 zł. W standardzie mamy system z ekranem 7-calowym, ale już z CarPlay i Android Auto. W standardzie Navi System Plus jest jednak 320-watowy zestaw audio.
Ale takie rzeczy to znajdziemy też w Ceedzie. Czym więc różni się Kia ProCeed? Występuje w dwóch wersjach – GT-Line i GT. W GT Line ma fotele z tapicerką materiałową i elementami skóry ekologicznej, a w GT sportowe fotele, które widzicie teraz, wykonane ze skóry i zamszu. Do tego dochodzi kierownica ze spłaszczonym wieńcem i czarna podsufitka.
Ciekawiej poprowadzona linia dachu ProCeeda GT oznacza zazwyczaj ryzyko ograniczenia przestrzeni. A jednak – ciężko na nią narzekać z przodu, ale też i z tyłu. Opadający dach nie zmniejsza ilości miejsca nad głową, bo zaczyna opadać dopiero za linią tylnych zagłówków. Gorzej jest z miejscem na nogi – mając 1,86 m wzrostu, mieściłem się sam za sobą „na styk”.
No dobrze, tylko że ProCeed zawsze miał być tą bardziej sportową odmianą Ceeda. Co oferuje poza ciekawszym wyglądem?
Zawieszenie zostało obniżone o 10 mm – ale w połączeniu z 18-calowymi kołami, prześwit zmniejszył się tylko o 5 mm. W wersji GT mamy o 13% sztywniejszy przód i o 44% sztywniejszy tył. Dodajmy też do tego nieco niższy środek ciężkości i otrzymamy coś, co ma zadatki na dobrze prowadzący się samochód.
Wersja GT występuje z silnikiem 1.6 o mocy 204 KM, ze skrzynią manualną lub z 7-biegowym, dwusprzęgłowym automatem. W automacie dostaniemy łopatki ze stopu metali lekkich i wybór trybów jazdy. W trybie sportowym, dźwięk silnika jest wzmocniony przez głośniki, ale ProCeed ma też coś na swoją obronę. W tej wersji ma sportowy wydech.
Brzmi całkiem dobrze i zawsze delikatnie przedostaje się do kabiny – ale raczej nie męczy. W trybie sportowym staje się nieco głośniejszy, choć nadal brakuje mu nieco basu.
Układ kierowniczy ma bardziej bezpośrednie przełożenie, kierownica wykona tylko 2,5 obrotu pomiędzy skrajnymi pozycjami. W skręcaniu pomoże system Torque Vectoring, który wykorzystuje hamulce, by bardziej efektywnie rozdzielać moment.
Kia zadbała też o odpowiednie połączenie tego wszystkiego z podłożem, dodając już w standardzie opony Michelin Pilot Sport 4.
Jak więc widzicie – ProCeed to nie tylko wygląd. To faktycznie najbardziej sportowy z Ceedów.
I tak też jeździ, choć nie uważałbym tego za bezwzględny plus. Owszem, dobrze trzyma się w zakrętach, nie przechyla się, a układ kierowniczy pozwala na precyzyjne obieranie toru jazdy.
Uważam jednak, że ten samochód jest trochę… zbyt twardy. 18-calowe koła w połączeniu ze sztywniejszym zawieszeniem dają się we znaki i na nierównościach trochę nami trzęsie. I nie miałbym z tym żadnego problemu w typowym hot hatchu, takim i30 N na przykład, ale Kia ProCeed raczej nim nie jest. To samochód, który ma dobrze jeździć, dobrze wyglądać, ale skoro chce być też praktyczny, to powinien się też sprawdzać na dłuższych trasach. A jeśli te wiodą nas przez popękany i łatany asfalt, to komfort znacznie spada. Kia chyba trochę tu przesadziła.
Tym bardziej, że 204-konny silnik, owszem, jest mocny, ale nie czyni z ProCeeda jakiegoś demona prędkości. Do 100 km/h rozpędza się w 7,5 sekundy. Przyspieszenie jest wyczuwalne, nie mamy problemu z wyprzedzaniem czy szybką jazdą po autostradach, ale powinien to być raczej tak zwany „warm hatch”, a nie od razu „hot”.
Na szczęście zużycie paliwa nie wypada najgorzej. Przy 90 km/h auto zużywa 5,1 l/100 km, przy 140 km/h – 8,5 l/100 km, a w mieście zazwyczaj około 7 l/100 km. To wyniki, które z pewnością przemawiają za używaniem Kii ProCeed na co dzień.
Początki Kii ProCeed były specyficzne – ta huśtawka nastrojów sprawiała, że nie do końca wiedzieliśmy, czego się po niej spodziewać. Niepotrzebnie.
ProCeed to zaskakująco dobry samochód, w dodatku w rzadko spotykanej wersji nadwozia – nie tylko w Kii, ale w ogóle – na drogach. Świetnie jeździ i świetnie wygląda, a do tego jest bardzo praktyczny.
Trochę kłóci mi się ten rodzaj nadwozia z charakterystyką zawieszenia, ale być może to tylko moja opinia. Z pewnością zanim podejmiecie decyzję, przejedźcie się tym samochodem, bo plusów, szczególnie w wersji GT, ProCeed ma mnóstwo i nie jest „tylko” inaczej narysowanym kombi. To zupełnie inny samochód niż Ceed.
I jeszcze ta cena – 115 tys. zł za najlepiej wyposażoną wersję z automatem? Współczuję pracownikom salonów Kii – chyba przez ProCeeda muszą teraz robić nadgodziny ;)
Redaktor