Któż z nas nie marzy, żeby opływać w luksusie, zwiedzać świat, czy jeździć pięknymi i drogimi wozami. Dla wielu jest to nierealne, podobnie jak dla mnie. Są jednak tacy, którzy mogą, swoją ciężką i wieloletnią pracą, urzeczywistnić najskrytsze marzenia.
Jeżeli przypadkiem wygraliście milion złotych lub po prostu zalega wam właśnie taka suma na koncie, warto załatwić jeszcze 200 tysięcy i udać się na motoryzacyjne zakupy życia. W tym przedziale cenowym nie mamy za dużego wyboru. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że każde auto za ponad milion, to praktycznie dzieło sztuki. Dzięki firmie Auto Świat Polska, salonowi sprzedaży aut luksusowych, mogłem zatopić się w luksusie i poczuć jego smak. Przez cały dzień, który będę wspominał długo, miałem możliwość obcowania z jedną z najstarszych i szanowanych marek na świecie. Bentley Continetal Flying Spur to piąty w Polsce egzemplarz ekstra ekskluzywnej marki, obecnie należącej do Niemców.
Na zewnątrz Bentley nie wyróżnia się. Linia nadwozia jest tradycyjna, opływowa i tym samym elegancka. Z przodu wyróżnia się maska, masywny, chromowany grill oraz podwójne, okrągłe biksenonowe reflektory, rodem z mercedesa. Na końcu maski znajduje się znaczek, który jest dowodem na to, że należymy do grona wybranych. Tył jest zaokrąglony z jednolicie czerwonymi reflektorami. Ale nie musimy się obawiać, bo światła są w pełni europejskie. Optycznie samochód wygląda bardzo dostojnie. Mimo, że w stylistyce Bentleya nie doszukamy się fajerwerków, to projektanci i tak stworzyli samochód ze smakiem i klasą. Nie sposób nie obejrzeć się za dostojnie sunącym po ulicy aucie za ponad milion.
Gdy otworzymy drzwi, poczujemy się jak w najlepszym salonie. Tu nie ma miejsca na tandetę i fuszerkę. Wszędzie króluje, najwyższej jakości skóra i chrom. Producent zadbał o najmniejszy szczegół. Wlew paliwa, kratki nawiewów, klamki, ramki okien, pedały, a nawet popielniczka, wszystko to wykonane jest z aluminium. Siedzenia są ręcznie obszyte najwyższej jakości skórą z północnej części Europy. Drewno jest impregnowane i lakierowane, a cały proces przygotowania drewnianych wstawek do jednego auta trwa dwa tygodnie. Każdy cyferblat jest oddzielony od siebie drewnem. Stacyjka do odpalania znajduje się tradycyjnie po lewej stronie. Ale samochód odpalany jest na przycisk, a kluczyk pełni tu rolę ,,kostki zabezpieczającej". Środkowa konsola to niewątpliwie porządek i elegancja. Pomiędzy okrągłymi i chromowanymi nawiewami znajduje się piękny, analogowy zegarek Breitlinga. Poniżej umieszczony jest duży wyświetlacz od radia, komputera oraz nawigacji. Grawerowaną dźwignię zmiany biegów określić można jednym słowem: piękna. Oczywiście tradycyjne wykonanie musi iść w parze z techniką. Tak więc kierowca może zmieniać biegi za pomocą łopatek przy kierownicy i za pomocą przycisków regulować ustawienia zawieszeń.
Siedzenia, zarówno z przodu, jak i z tył, posiadają wszechstronną regulację, z funkcją masażu. Delikatna i miękka skóra, to sama przyjemność w dotyku. Jasne wnętrze potęguje wrażenie dobrego smaku i elegancji. Na naszym komfortem czuwa czterostrefowa klimatyzacja, z oddzielnymi nawiewami dla każdego z pasażerów. Bagażnik nie pełni, w tym segmencie aut, żadnych funkcji użytkowych. Jedyne czego zabrakło, to mała lodówka na szampana.
Po odpaleniu, spod maski rozległ się delikatny pomruk, który po dodaniu gazu przeradzał się w prawdziwy ryk. Tym Bentley zauroczył mnie najbardziej, swoim sercem. Pod maską tej eleganckiej limuzyny drzemie ogromna moc 552 koni mechanicznych, które nie są już tak ugrzecznione, jak wygląd samochodu. Silnik to sześć litrów, cztery rzędy cylindrów, których w sumie jest 12 oraz dwie turbosprężarki. Ta znana z Volkswagena konstrukcja generuje 650 Nm momentu obrotowego, który osiągany jest już przy 1600 obr./min. Taka moc wprost poraża kierowcę. Samochód nie rusza, on startuje jak rakieta, wbijając podróżujących w siedzenia, a do tego ten ryk dwunastu cylindrów. To wprost muzyka dla uszu. ,,Setkę" osiągamy w 5,2 sekundy, podobnie szybko 200 km/h, a 300 km/h idzie już z górki. To jest wręcz potwór, który na niskich obrotach udaje potulne autko.
Skrzynia to oczywiście automat. Dysponuje sześcioma przełożeniami. Wszystko odbywa się płynnie. Praca automatu jest bez zarzutu. Przełożenia idealnie oddają charakter silnika. Dla bardziej ambitnych, którzy chcą pobawić się swoim cackiem istnieje możliwość ręcznej zmiany biegów za pomocą łopatek. Osobiście nie widziałem w tym sensu, gdyż i bez tego samochód po prostu mknął jak szalony. Jak w każdym teście należałoby wspomnieć tu o spalaniu. To które podaje producent zdaje się być pobożnym życzeniem. 13 litrów na 100 km, zalecanej benzyny PB 98, to znacznie zaniżona dawka. Zbiornik o pojemności 90 litrów nie starcza zatem na długo. Ale co tu dużo się rozwodzić. Skoro ktoś kupuje Bentleya, nie będzie rozwodził się nad paliwem.
Po tej przygodzie z Bentleyem nasunęło mi się pytanie. Czy jego przyszły właściciel zamierza zażywać luksusu z tyłu, rozkładając siedzenie i oglądając film na DVD, czy wręcz przeciwnie, zamierza on osobiście prowadzić swoje cacko. Jeżeli chodzi o mnie, to nie oddałbym swojego marzenia w niczyje ręce. Bentley może kojarzyć się ze snobizmem, obnoszeniem się pieniędzmi. Ale mi ten samochód pomógł zrozumieć tych co marzą i swoje marzenia spełniają, bez względu na to co inni pomyślą. Ja na pewno nigdy nie dołączę do grona posiadaczy samochodów za milion, ale marzyć zawszę będę i mogę pogratulować tym, co swoje marzenia urzeczywistnili.