Ocena kierowcy - Ford Probe II

Wygląd to chyba jedyna zaleta tego samochodu, ale wystarczająca, żeby się w nim zakochać i wrzucać pieniądze do tej skarbonki bez dna. Wnętrze wprawdzie zaprojektowane równie pięknie i futurystycznie jak na lata 90, ale jakość wykonania jest tragiczna. Wystarczy wsiąść do auta i już słyszymy jak trzeszczą plastiki. To nie jest żart...

Niewysilona jednostka. Raczej nie ma z nią problemów. Wadliwy jest tylko zaworek pompy olejowej, ale to jednorazowa usterka, w dodatku niedroga. Innych usterek samego bloku silnika nie miałem, więc nie mogę się wypowiedzieć. Dodam, że jeździłem na starej instalacji LPG na śrubę, z mikserem w dolocie.

Pracuje bez zarzutu, wytrzymała.

Chyba największy atut tego samochodu. Na suchej nawierzchni trzyma się drogi jak przyklejony, na śliskiej natomiast świetnie czujemy jego zachowanie i przyczepność każdego koła z osobna. Bardzo łatwo opanować samochód w poślizgu, lub zwyczajnie do niego nie dopuścić. Można jechać 90km/h po zaśnieżonej drodze, wyprzedzać i trąbić na tych co jadą 40km/h nie rozumiejąc jednocześnie, dlaczego się tak wloką. Dopiero jak przesiądziemy się do "zwykłego" samochodu, zrozumiemy, że tylko w Probe czujemy się bezpiecznie.

Wzór dla współczesnych konstruktorów. Słupki cieniutkie, widny środek. Przy dobrze ustawionych lusterkach, patrząc na wprost, widzimy 360* w okół pojazdu.

Jeden z głównych powodów, dla którego sprzedałem ten samochód. Probe jest praktycznie dwuosobowy. Siedzenia z tyłu są dla krasnoludków. Jak chcemy kogoś przewieźć to siedzimy upchnięci jak tic-taki, z głową przy szybie i kierownicą przy pępku. Do tego brak uchwytu na kubek z napojem. Plastiki w środku to chyba przetapiali z kubków po jogurtach. Wystarczy usiąść w fotelu i słyszymy jak trzeszczy przegroda między kierowcą a pasażerem.

Ogrzewanie jak w fińskiej saunie. W lato klima też potrafi odmrozić palce w rękach.

Pisałem o tym w ergonomii.

W aucie jest głośno, ale to samochód sportowy, mi to w nim nie przeszkadza.

Części są drogie, teraz jeżdżę Chryslerem i jest ponad 2x tańszy w utrzymaniu, a to amerykaniec i niektórzy mówią że drogi... Niektórych części już po prostu już brak w sklepach i trzeba szukać po szrotach.

Jak kupujemy tanie zamienniki i odstawiamy auto do garażowych mechaników, to wiecznie coś stuka, albo się wybija. Drogie części są natomiast... drogie.

Mi się raczej nic nie psuło. Czasem lampa w kabinie przy otwieraniu drzwi nie świeciła, albo zamki nie podświetlały się po pociągnięciu klamki, tylko dopiero po wsadzeniu kluczyka. Lewy reflektor szybko upalał żarówki, średnio co pół roku. Ale to raczej błahostki.

Zależy co to "poważna usterka". Jeżeli chodzi o stuki w zawieszeniu, układzie kierowniczym, lub przeniesienia napędu, to zdarzają się często. Jeżeli chodzi o kompletne unieruchomienie samochodu, to miałem tylko jedną taką awarię i szukałem rozwiązania ponad pół roku. Samochód pracował bez zarzutu, a potem nagle gasł i już nie zapalał przez następną godzinę. Pół roku jeździłem z tą usterką (a raczej auto stało w garażu), czasem wydawało mi się, że już uporałem się z problemem, a potem po miesiącu bezproblemowej jazdy znowu zdychał (raz na przejeździe kolejowym). Winna okazała się być przepustnica... Komputer nie pokazywał żadnych błędów, a wszystkie styki w czujnikach sprawdzane były omomierzem i wydawały się sprawne. A tu psikus...