Automarkt Utrecht
- Bardzo proszę się pospieszyć. Odjeżdżamy za 2 minuty – wykrzykuje zdecydowany, męski głos. Ostatnie uściski, papieros, trzaśnięcie drzwiami. Katowice, godzina 18:00 bus pełen mężczyzn. Wiek: od osiemnastu do pięćdziesięciu. Cel: zakup samochodu.
Wraz z akcesją do wspólnoty europejskiej i otwarciem granic Polskę zalała fala angielskich, francuskich, a przede wszystkim niemieckich samochodów. Każdy rok przynosił kolejne rekordy i przerażenie celników widzących ciągnące się kilometrami lawety. Polskie parkingi i podwórka wypełniały się kilkunastoletnimi mercedesami, Audi, czy Volkswagenami. Co sprytniejsi dostrzegli szansę na złoty interes i w ten sposób zachodnie pojazdy wypełniły również rodzime bazary. Z pomocą środowisku zatruwanemu przez leciwe pojazdy przyszedł kryzys, a także stosunkowe wyeksploatowanie rynku niemieckiego. Okazje zdarzały się coraz rzadziej, a ceny wzrosły, gdyż niemieccy sprzedawcy również postanowili zwiększyć swoje prowizje. Na bazarach obecni byli polscy tłumacze, przygotowane były wzór dokumentów, które trzeba mieć ze sobą. Powstała nawet polska wersja niezwykle popularnego serwisu internetowego poświęconego sprzedaży samochodów. Wszystko to jednak nie zapobiegło spadkowi zainteresowania rynkiem niemieckim. Motoryzacyjna gorączka opadła. Taki rozwój wypadków uderzył nie tylko w niemieckich sprzedawców oraz polskich handlarzy, ale również firmy doradcze i transportowe. Ci przedsiębiorczy ludzie znaleźli jednak sposób na załatanie luki po „moto turystach", jeżeli nie w całości, to chociaż w części. Obecnie z większości miast w poniedziałkowy wieczór odjeżdżają busy zapełnione wybierającymi się na automarket w holenderskim Utrechcie.
Giełda Samochodowa w Utrechcie istnieje od 1930 roku. Od tego też czasu jej głównym organizatorem jest urząd gminy. Co tydzień ponad 500 certyfikowanych sprzedawców oferuje tam około 1 600 pojazdów. Około 2 500 klientów indywidualnych, a także firm ze wszystkich zakątków świata w każdy wtorek korzysta z szerokiej oferty giełdy, na której sprzedawanych jest przynajmniej 75% wystawianych pojazdów. Co sprawia, że giełda cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem od tylu lat? Odpowiedź jest prosta. Oprócz szerokiej oferty sprzedażowej, kupców przyciąga przede wszystkim wysoka jakość sprzedawanych samochodów. Aby ją utrzymać na najwyższym poziomie do wystawienia dopuszczane są jedynie pojazdy posiadające badanie techniczne APK. Do dyspozycji nabywców jest także punkt kontrolny, gdzie mogą dokonać gruntownego przeglądu przed zakupem. Ciekawym rozwiązaniem wprowadzonym przez Holendrów są także szczegółowe kontrole wykrywające oszustów. Kary za taki proceder są niezwykle dotkliwe, tak, więc nikt nie ryzykuje. Panowie działający Inco gnito wyznają jednak zasadę „strzeżonego"…
|
|
Internetowe fora wypełniają się zapytaniami o porady i sensowność wizyty. Głosy, jak to z reguły bywa, są podzielone. Kwestią sporną jest oczywiście cena. Dla jednych to dobry interes, dla innych przejażdżka po samochód w porównywalnej cenie. Niepodważalna jest jedynie wysoka jakość pojazdów. Zarówno Ci, którzy już kupili, jak i Ci, którzy dopiero kupić zamierzają, jednogłośnie wychwalają gwarancję dobrego stanu technicznego, który zapewnia giełda w Utrechcie.
Po pobieżnej weryfikacji ceny rzeczywiście nie zwalają z nóg, można jednak znaleźć perełki. Do takich z pewnością należą samochody poleasingowe. Regularnie serwisowane, zadbane i zapewniające świetne osiągi pojazdy można kupić bardzo okazyjnie. Podkreślić tu trzeba również, że na Zachodzie podejście do samochodów firmowych jest zgoła odmienne od przyjętego w kraju nad Wisłą.
Głównie takie pojazdy stały się łupem moich towarzyszy podróży. Do Polski wracali między innymi krwistoczerwonym stutrzydziestokonnym Fordem Focusem Kombi z 2004 roku kupionym za niecałe 5 tysięcy Euro, czy też Peugeotem 407 wyposażonym w dwulitrowy silnik o mocy stu trzydziestu sześciu koni za równowartość siedmiu tysięcy (pomimo usilnych prób negocjowania ceny przez Pana Janka).
Wysoki kurs Euro oraz zbliżająca się zima z pewnością nie będą sprzyjały rozwojowi tego kierunku, jednak przewoźnicy wierzą, że ruch nie osłabnie. W przeciwnym razie zmuszeni będą znowu wyruszyć śladem kolejnych trendów sprzedażowych, bo jednak tych, co wolą sprawdzić „na własne oczy" przed zakupem nigdy nie będzie brakowało…