Nietypowa konfrontacja: Hillux vs. Explorer
Fryzjer vs. Fotograf
Mam mało męski zawód… Wiem, że trudno w to uwierzyć patrząc na mój samochód, ale tak właśnie jest – mówi Marek pakując torby z lakierami do Toyoty Hillux. – Jestem fryzjerem od 8 lat. Lubię swoją pracę. Od początku miałem do tego zacięcie, dlatego zamiast do budowlanki poszedłem na profil fryzjerski. Byłem jedynym chłopakiem w klasie. Koledzy wyszydzali mnie, ale jednocześnie zazdrościli, że wokół mnie ciągle kręci się tyle kobiet – śmieje się.
Po chwili dołącza do nas Wiesław, kolega Marka. Podjeżdża bordowym Fordem Explorerem. Wezmą oni udział w nietypowym przedsięwzięciu. Będziemy sprawdzać jak sprawdzają się te potwory, jako auta rodzinne, firmowe, jak i miejskie. Porównamy nie tylko ładowność, ale również funkcjonalność, łatwość parkowania, czy… „dziecioodporność".
|
|
Z racji tego, że mamy do czynienia z dwoma olbrzymimi samochodami terenowymi sprawdzian możliwości rozpocząć musimy od przejażdżki po bezdrożach. Samochody różnią się znacznie. Nie tylko nadwoziem, ale również wiekiem i silnikami. Explorer liczy sobie już niemal piętnaście lat, jednak zarówno karoseria, jaki i 160 konny – cztero litrowy silnik nie dają po sobie tego poznać. Przy Fordzie pięcioletnia Toyota jest młodzieniaszkiem, ale tylko teoretycznie… - Porównajcie przebieg – proponuje Marek. Rzeczywiście liczniki obu samochodów oscylują w granicach dwustu tysięcy kilometrów. Dwu i pół litrowy silnik diesla daje rade, choć 120 koni na takiego potwora nie robi wrażenia – dodaje. Po krótkiej prezentacji przyszedł czas na praktykę. Zarówno Explorer, jak i Hillux świetnie zdają ten test. Rowy, nierówności i głębokie błoto nie stanowią dla nich problemu. Wspomnieć należy, że oba samochody są w świetnym stanie technicznym. Mają regularne przeglądy, oryginalne części, wymienioną tapicerkę. Wszystko to sprawia wrażenie, jakby czas dla nich się zatrzymał. Jak to możliwe? – Pytamy Wiesława – Hmm… To proste! Dbam o Forda jak o żonę – żartuje współwłaściciel zakładu fotograficznego.
Ubłocone terenówki wjeżdżają powrotem do miasta. Tutaj czekały będą na nie dwa testy. Pierwszy to zaparkowanie popularną „kopertą" w centrum miasta na jednej z wąskich uliczek. Konfrontacje wygra ten, który zaparkuje bliżej krakowskiego rynku i zostawi równą odległość od samochodów stojących przed nim, jak i za nim. – Koperta dużym gabarytowo samochodem nie jest prosta, chociaż miałem kiedyś Dodge’a Ramm’a, i nim się nauczyłem – mówi Wiesław – To zadanie powinna wykonać moja żona. Chciałbym zobaczyć ją w akcji – ripostuje Marek. Wbrew przypuszczeniom zadanie nie okazuje się takie łatwe. Obaj Panowie korzystają z reguły z płatnych parkingów podziemnych i dużych parkingów przy centrach handlowych. Ostatecznie to zadanie również kończy się… remisem, gdyż parkują na tej samej uliczce, z której dopiero, co wyjechały ciężarówki z kontenerami na gruz spod remontowanej kamienicy… Wykonanie koperty na pustej ulicy wyszło nadzwyczaj dobrze… To jednak nie koniec. Teraz próba rodzinna – „dziecioodporność". Najpierw standardowe sprawdzenie ile zmieści się fotelików i, czy kobieta w ciąży nie będzie miała problemów z podróżowaniem. Przestronny tył pomieścić może aż trzy foteliki dziecięce (aczkolwiek nikomu tego nie zalecamy) i nawet przy najbardziej odsuniętym siedzeniu pasażerów podróżujących z przodu zapewnia dość miejsca na nogi. Po tym standardowym sprawdzeniu, nadchodzi czas na Grzesia i Krzysia – urwisów z pobliskiego przedszkola. To oni będą ekspertami podczas tego testu. Szyby sterowane guzikami uniemożliwiają urwanie gałki, na co liczyli chłopcy, więc szukają dalej. Jedynym gadżetem, który mógłby zainteresować Krzysia w trakcie podróży okazuje się podsufitowa lampka. Ku jego niezadowoleniu okazuje się jednak, że kierowca Explorera może ją wyłączyć podczas jazdy. Podobne rozczarowanie spotyka chłopców w Toyocie. Tutaj jednak główną atrakcją staje się podłokietnik i … pianka do włosów. Tylne siedzenia obu pojazdów nie przekonują dzieciaków, które niewzruszone wracają na plac zabaw. Dodatkowe zabezpieczenia jak automatycznie zamykane drzwi i blokowanie szyb z pulpitu kierowcy potwierdza przydatność tych samochodów, jako aut rodzinnych.
Gdy Fordem Wiesława udajemy się na kawę i podsumowanie do pobliskiej kawiarni w samochodzie odzywa się kontrolka zużycia paliwa. – Chciałem to ukryć, ale sami widzicie, że pije aż słychać – żartuje i wyjaśnia, że średnie spalanie to około 17 litrów. – Kup Toyotę – podsumowuję z wyższością Marek – pali tylko 11…