Jak na auto mające zrewolucjonizować transport kołowy wnętrze pojazdu nie rzuca na kolana rozwiązaniami wprost z "Powrotu do Przyszłości".
Czasy, jakie są każdy widzi. Podatki coraz wyższe, ceny paliw nie napawają optymizmem (mimo ostatnich obniżek) a ekolodzy z coraz większym zapałem straszą przeciętnego Kowalskiego, że jeśli nie przestanie używać ropy to kosmos pochłonie go wraz z całą naszą planetą. Nie, żeby było w tym wiele kłamstwa, ale nawet ze straszeniem nie należy przesadzać. Ekologia to trudne zagadnienie, budzące sporo kłótni i nie mniej kontrowersji. Z jednej strony Greenpeace i WWF twierdzą, że jeśli nie odrzucimy dobrodziejstw ropy naftowej, to misie Panda znikną z naszej pięknej Ziemi w ciągu najbliższych dwunastu minut. Z drugiej jednak świat używa tego surowca na dużą skalę od ładnych kilkunastu dekad i jakoś wciąż nie zapadł się w nicość, więc może mamy jeszcze trochę czasu na rozwój technologii, mogącej zastąpić starą dobrą etylinkę. Przez pewien okres świat motoryzacji pławił się w hybrydach twierdząc, że te są zbawieniem ludzkości i salomonowym rozwiązaniem problemu kończącej się ropy. Szybko jednak ludzie doszli do wniosku że zmniejszenie zużycia paliwa to tylko przedłużenie trwającej agonii. To tylko kontynuacja uporczywej terapii i w tym przypadku należy się powoli szykować do eutanazji przemysłu naftowego. Koncerny samochodowe także nie próżnują w tej tematyce i z inwencją Leonarda da Vinci rozwijają coraz bardziej fikuśne pomysły na samochody nie potrzebujące do napędu ani grama czarnego złota. Jednym z nich jest Nissan, który w 2009 stworzył model LEAF. Właśnie ten model od marca 2014 jest na wyposażeniu Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Okazuje się, że stróże prawa chcą, żeby bezpieczne było nie tylko społeczeństwo, ale także i środowisko.
Nazwa tego modelu to akronim oznaczający Czołowe, Przyjazne dla środowiska, Przystępne Rodzinne auto, co w przełożeniu na polski brzmi CPPR. Tak naprawdę LEAF oznacza Liść, co ma sygnalizować jego przyjaźń dla matki natury i nie da się zaprzeczyć, że szkodliwość dla środowiska można osiągną jedynie potrącając dzikie zwierzęta na autostradzie. Bezgłośny napęd elektryczny może niestety ułatwiać to zadanie. Brak silnika spalinowego oznacza brak spalin a więc ta cześć naszego Nissana spełnia założenia producenta. Problem pojawia się, kiedy dotrze do nas, że ma to być auto rodzinne. Patrząc statystycznie dojdziemy do wniosku, że przeciętna rodzina może wpaść raz do roku na pomysł równie niespodziewany, co niedorzeczny – wyjazd na wakacje. O ile spędzamy ten okres w mieście, nie przemieszczając się dalej niż na odległość 150 km w jednym rzucie to problem nas nie dotyczy, jednakże zasięg LEAF’a nie pozwoli nam na dalsze podróże, a czas ładowania wynoszący osiem godzin powoduje, że przejazd na trasie Szczecin – Zakopane zająłby około dwie doby, nie licząc zwyczajowych korków na „zakopiance”. Oczywiście nie da się wykluczyć takiego scenariusza w zwyczajnym samochodzie, bo nie oszukujmy się, zakopianka rządzi się swoimi prawami i nawet najstarsi górale nie są w stanie ich poskromić.
LEAF to jednak auto, a jako takie, musi być podobne do pozostałych, przynajmniej częściowo. Kierownica znajduje się przed kierowcą, cztery koła znajdują się pod samochodem a drzwi otwierają się na zewnątrz. Niestety w tym miejscu podobieństwa zaczynają się zacierać. Jak na auto mające zrewolucjonizować transport kołowy wnętrze pojazdu nie rzuca na kolana rozwiązaniami wprost z „Powrotu do Przyszłości”. Owszem prędkość i inne dane dotyczące pojazdu są wyświetlane na cyfrowym ekranie, a poruszanie się w ekologiczny sposób jest nagradzane wyrastaniem drzewa na wyświetlaczu. Nie są to jednak nowości, które mogłyby zaprzeć dech w piersiach. Wydaje się, że trzeba na to spojrzeć w trochę inny sposób. Ludzie Nissana zdali sobie sprawę, że zmiana sposobu napędzania pojazdu to już dostatecznie duży skok technologiczny. Postanowili więc tę technologię przyszłości ubrać w ciuchy ze współczesnej epoki. To trochę tak, jak z pierwszą wizytą w chińskiej restauracji. Kiedy klient zamówi egzotyczne i nieznane mu wcześniej danie to nie podaje mu się od razu pałeczek, żeby wykuł sobie oczy, a serwuje się je z czymś, co tę egzotykę spowszedni, łyżkę i widelec, tak aby czuł się bezpiecznie. „Normalna” kabina i standardowe przełączniki mają sprawić, że LEAF będzie postrzegany jako zwykły (choć nie do końca) samochód. Dzięki takim zabiegom ten samochód daje się prowadzić ze spokojem w głowie, a nie myśląc o nawale nowości w jakie go wyposażono.
Prowadzenie LEAF’a to zajęcie dość emocjonujące z uwagi na sposób tankowania. Zasięg powinien z powodzeniem wystarczyć na codzienne poruszanie się do pracy, po dzieci, na zakupy i z powrotem do domu, i tutaj pojawia się kłopot. O ile mieszkasz w domku z własnym garażem, w którym możesz podłączyć kabel zasilający (notabene – grubości dziecięcej ręki) do gniazdka to twoje życie może by czystą bezspalinową sielanką. Jeżeli jednak życie nie było dla ciebie tak łaskawe i w standardzie zostałeś wyposażony jedynie w mieszkanie w bloku bez prywatnego miejsca parkingowego to ładowanie LEAF’a może być kłopotliwe. No bo wyobraźcie sobie wypuszczanie z okna na szóstym piętrze przewodu, który przy grubości podobnej do kiełbasy śląskiej waży zapewne około 300 kg? W tym wypadku każda trasa byłaby nieustanną walką o oszczędność energii i zapewne nie zawsze zwycięską. A swoją drogą, po co komu w pełni elektryczne auto, które przynajmniej dwa razy w miesiącu trzeba będzie pchać do domu? Jeżeli już będzie jechało to przynajmniej ta cześć podróży może okazać się przyjemna, bo oprócz braku hałasu Leaf oferuje również nisko położony środek ciężkości dzięki umieszczonym w podłodze ciężkim bateriom. Jest więc szansa, że docenicie te okresy, kiedy Nissan będzie nimi napędzany.
Leaf to niezwykły pomysł który wielu uważa za przyszłość motoryzacji ale ja nie jestem o tym przekonany. Mam wiele wątpliwości związanych z jego zasięgiem i czasem ładowania, które są piętą Achillesową wszystkich obecnych aut elektrycznych. Kierunek zmian, określających przyszłość tej dziedziny życia leży moim zdaniem w projektach takich jak Toyota Mirai czy BMW serii 7 Hydrogen. Wodór również pozwoli nam jeździć nie zatruwając środowiska i dając Pandom dodatkowe dwadzieścia minut życia. Ekologia w motoryzacji, mimo, że wydaje nam się jeszcze mrzonką, pomysłem w powijakach, tak naprawdę już od wielu lat zmienia nasze pojazdy i wytrwale dąży do udoskonalania współpracy pojazdów z matką naturą. Nie zawsze logiczną ścieżką, ale wytrwale do przodu.