Ocena kierowcy - Ford Escort VII Hatchback

Mimo wszystko wspominam z sentymentem, ale mając dzisiejszą wiedzę - drugi raz bym nie kupił.

W zasadzie, jedyny oprócz skrzyni biegów element auta, do którego nie miałem zastrzeżeń. Bezawaryjny, dobra kultura pracy, w miarę elastyczny i dynamiczny. Przy rozsądnej jeździe oszczędny.

Dobrze zestopniowana, biegi wchodziły bez problemów (poza wstecznym, ale wypracowałem technike) ;))

Zawieszenie twarde, ale dobrze trzymające się drogi. układ kierowniczy precyzyjny o odpowiedniej sile wspomagania. Nietrwałe tuleje wahaczy, konieczność częstej wymiany. Kiepska trwałość układu kierowniczego - musiałem wymienić pompę wspomagania (ponoć częsty defekt), maglownica ciekła (ponoć norma), ale wymienić już nie zdążyłem :)

Trochę małe lusterka. Poza tym - bez zastrzeżeń.

Bez uwag.

W czasie deszczów i zima szyby łatwo parują, jest to trudne do usunięcia.

Jak na tamte czasy - całkiem dobrze.

Nie narzekałem.

W cyklu mieszanym samochód spalał od 6 do 7,5 litra, co nie jest złym wynikiem. Niestety, często trzeba było zmagać się z upierdliwymi usterkami, i wszechobecną rdzą, co już tanie nie było i zaniża ocenę za ekonomiczność.

Uciążliwe, aczkolwiek łatwe do usunięcia usterki: wspomniane tuleje wahaczy, często rozregulowujący się hamulec ręczny, przepalające się kontrolki, przełącznik zespolony świateł i kierunkowskazów, padł włącznik wentylatora chłodnicy, wąż chłodnicy, padł autoalarm (aczkolwiek to nie było wyposażenie fabryczne tylko dołożone przez dilera), zamek i linka bagażnika , bujające się siedzenia, wspomniane nieszczelności układu kierowniczego, korek wlewu paliwa (trzeba rozbierać i smarować, bo jak tego nie zrobimy, to w końcu nie da się go otworzyć), wymiana bendiksa, itd... W sumie dobry samochód dla miłośników Słodowego - zawsze jest coś do pogrzebania :)

Rdza, rdza, i jeszcze raz rdza :( Wszechobecna. Pod tym względem auto jest fatalne. Progi, nadkola, drzwi, dach przy uszczelce szyby... Samochód był myty, garażowany, konserwowany. Nic to nie dało. Chciałem nim jeszcze trochę pojeździć, ale... jak wszedłem pod spód i zobaczyłem podłogę i podłużnice - to się tylko przeżegnałem i czym prędzej zacząłem przeglądać oferty dilerów. Zresztą, diagnosta dostał na flaszkę, coby przegląd podbił, bo mi o te podłużnice tylne marudził... W tym samochodzie to chyba tylko szyby nie rdzewiały:( Na zewnątrz nie było tego jeszcze tak widać, ale auto gniło od środka - zdemontowałem tapicerkę drzwi przednich, i czym prędzej, z obawy o serce, ją założyłem :) Chyba rowery z Rometu miały lepsze zabezpieczenia antykorozyjne (a przynajmniej grubszą blachę) :)