Ocena kierowcy - Seat Altea Freetrack

Jest to auto które spełnia wszystkie moje oczekiwania nie rujnując przy tym budżetu. Jest dynamiczne duże i mnie się podoba. W lekkim terenie jeździ sprawnie ale nie lubi wzniesień z dużym kontem podejście, no chyba że chce się stracić zderzak. Mój egzemplarz pochodzi z końca 2007 roku ale mimo wieku prezentuje się dobrze. Freetrack sprawie wiele radochy ma sporo gadżetów i służy nie tylko do jazdy ale i jako droga zabawka, jest trochę jak kobieta która wymaga uwagi, uszczupla stan konta, ma latynoski charakter i temperament , trochę tu i ówdzie więcej niż kanon przyjęty w Hollywood akceptuje, ale jak zatańczy Flamenco, i ukaże swoje oblicze to przepadłeś.

2,0TDI w odmianie BMN już na "dzień dobry" skonfrontował marzenia twórców z rzeczywistością. Wymagał bowiem przeszczepu kolektora dolotowego gdyż oryginalny jest plastikowy i pęka. Najlepszym rozwiązaniem jest ten z silnika oznaczonego BKP.

Świetnie pracuje, ma dobrze rozłożone przełożenia, każda zmiana biegu jest miłym doświadczeniem. Na duży plus zasługuje sam lewarek i jego wykonanie.

jedno słowo: HALDEX. Największa zaleta i wada tego układu to fakt że użytkownik nie ma mocy sprawczej by ingerować w poczynania tego układu. Jedyne co da się zrobić to wyłączyć ESP. Auto zachowuje się jak przednio napędówka do puki nie wyprowadzimy go z równowagi, albo nie będziemy zbyt dynamicznie wykorzystywać jego potencjału. Mimo wyglądu obróconej wanny położonej na wózku udającym terenówkę zawieszenie jest bardzo sztywne i nie gibie się jak pi****** rezus.

Jak na rocznik 2007 zadziwiający brak korozji. Wygląd jaki jest to każdy widzi, plastiki skutecznie chronią newralgiczne punkty przed porysowaniem czy obiciem. Szkoda jedynie że drzwi są pozbawione fabrycznej listwy. Drzwi masywne a dostęp do bagażnika jak w każdym kombi czy wanie- bardzo dobry.

Ogromne słupki A, małe tylne okno, malutkie lustereczka, to połączenie sprawia że dookoła nas może się dziać dosłownie wszystko a my będziemy widzieć mniej niż Angela Merkel wpuszczająca imigrantów.

Jest tu mniej schowków niż się można spodziewać, ale kieszenie w drzwiach to rekompensują, no i schowki w suficie. Ogólnie to tylko i aż kolejne auto koncernu VAG- wszystko na swoim miejscu.

Zimą grzeje latem chłodzi, dość wydajna. Tryba auto ogarnia wszystko. Trochę głośna na najwyższym trybie nawiewu. Szybko usuwa zaparowanie.

Całość solidnie zmontowana i dość ładna. Super prezentują się zegary z centralnym obrotomierzem i wskazówkami idącymi od samego dołu okręgu. Niesamowicie dobre głębokie fotele w stylu tych znanych z Seatów serii Cupra czy FR. Wyposażenie jest praktycznie kompletne- w moim egzemplarzu brakuje jedynie fabrycznej nawigacji.

Jak na Diesla jest lepiej niż dobrze. Ale z oddzieleniem od świata zewnętrznego lepiej radzi sobie kabina pod względem widoczności.

Jakby to ująć... za komfort i zabawę się płaci. A w przypadku Freetracka bilet wstępu nie jest bardzo drogi w stosunku do oferowanych atrakcji, ale wszelkie dodatkowe niespodzianki kosztują furę szekli.

Jest to były topowy model Seata który w czasach kiedy powstał był jednym z najdroższych kompaktów nadmuchanych do rozmiaru VANa posadzonego na zawieszeniu SUVa udającego ulepa na czas zombie-apokalipsy.

To wciąż Seat. Elektryka w tym samochodzie nie psuje się jakoś spektakularnie, ot kilka drobnych cholernie irytujących awarii. Zawieszenie składa się z tak wielu elementów że prawie zawsze któryś się kończy albo stuka a jak nie stuka to nawet gorzej.

2.0 TDI to nie synonim wytrzymałości a właściwie mariaż różnego rodzaju niedoróbek. DPF powstał na wzór płuc górnika z ciężką niewydolnością, gruźlicą, astmą i do tego palacza- byle ilość spalin powoduje zapychanie się i śmierć(są zamienniki które nią mają problemów i kosztują ok 2K zł). Do tego na początku produkcji miał wszelkie objawy chorób wieku niemowlęcia które rozwiązano przy okazji modernizacji pod koniec roku 2006. Dodatkowo większość jednostek było poddane akcji serwisowej wymiany pompowtrysków (łatwo rozpoznać po wklejce w bagażniku).