Miłośników motoryzacji nie zmyli dodanie „Cross” do nazwy legendarnego modelu od Mitsubishi – Eclipse. I choć fani znanego i lubianego na całym świecie sportowego copue liczyli, że najnowsza odsłona auta będzie w prostej linii nawiązywała do tradycji czterech poprzednich generacji, szybko doznali rozczarowania. Po wielu miesiącach domysłów, spekulacji i nadziei Mitsubishi zaprezentowało model Eclipse Cross. Choć sięgnięto po rozpoznawalną i jednoznacznie kojarzącą się nazwę, to kluczem do poznania nowości na rynku jest słowo „Cross”. Oto w czasach, gdy miejskie crossovery wyraźnie wypychają z rynku popularne kompakty i biją rekordy popularności, Mitsubishi postanowiło sięgnąć po swój kawałek tortu. Mieliśmy okazję poznać nowego crossovera nieco bliżej.
Nie potrzeba wprawnego oka, żeby dostrzec, że stylistycznie Mitsubishi Eclipse Cross zdaje się prężyć muskuły i udawać auto większe, niż faktycznie jest. Stając „twarzą w twarz” z nowością, nie sposób nie uśmiechnąć się z podziwem w oczach, bo wspomniany zabieg szczególnie – jeśli chodzi o front samochodu – po prostu działa. Przedni grill sprawia wrażenie bardzo spójnego, widać konsekwencje projektantów i zestaw całkiem zręcznych zestawień. To połączenie groźnego, masywnego zderzaka, który płynnie przechodzi ku górze poprzez spore lampy doświetlające do prostych linii pod maską. Te z kolei zostały obdarzone zadziornością o sportowym charakterze za sprawą ostro wyciętych reflektorów. Jeżeli ktoś szuka dynamicznego spojrzenia w swoim aucie, to jest to jedno z lepiej spełniających ten warunek.
Dopiero patrząc z profilu, dostrzegamy, że Eclipse Cross nie grzeszy rozmiarami. I niezależnie od suchych liczb (4,4 m długości; prawie 1,7 m wysokości), auto faktycznie doskonale wpisuje się w opis segmentu: kompaktowy crossover/SUV.
Kompaktowy to kluczowe określenie. Widać to szczególnie przy okazji linii dachu, która od przodu biegnie zachęcająco wysoko po to, by po chwili drastycznie opaść w kierunku pokrywy bagażnika. Jednak tej sylwetce tak mocno zdeterminowanej linii dachu nie można zarzucić braku stylu. To właśnie ona nadaje indywidualny charakter całemu autu. Również w wyraźnych przetłoczeniach przez całą długość drzwi i ostro zarysowanym ramom okien można doszukiwać się sportowego ducha, który drzemie w nazwie Eclipse. Za to za człon nazwy „Cross” może odpowiadać zauważalnie zwiększony prześwit, chromowana listwa progu czy też plastikowe osłony na nadkolach, rodem z „dorosłych” SUV-ów.
Zdecydowanie najciekawsze stylistyczne rozwiązania w nowym Mitsubishi można za to znaleźć, oglądając auto od tyłu. Uwagę przykuwa rozwiązanie znane bodaj najbardziej z Toyoty Prius: przedzielenie tylnej szyby linią świateł. Same reflektory z kolei mogą przypominać wzór tak charakterystyczny dla najnowszej linii modeli Volvo. Styliści dorzucili do tego wyraźny spoiler nad szybą, który stanowi niejako przedłużenie wspomnianej linii dachu. W efekcie otrzymujemy auto akceptowane stylistycznie z przodu, z profilu, a przez niektórych także z tyłu – to największa kontrowersja nowego nadwozia.
Można odnieść wrażenie, że właśnie taką myślą kierowali się konstruktorzy, którzy odpowiadali za przygotowanie kokpitu Eclipse Cross. I to wcale nie oznacza, że cokolwiek poszło nie tak.
Pierwsza myśl po zajęciu miejsca za kierownicą: nowocześnie. Za to druga brzmi już mniej więcej tak: gdzieś już to wszystko widziałem. Złośliwi mogliby powiedzieć, że kierownica to model ASX, multimedialny ekran „wyrastający” z deski rozdzielczej przypomina te z BMW Serii 3, gładzik do obsługi systemów przy pomocy palców to rozwiązanie znane np. z Lexusa a archaiczne przyciski podgrzewania foteli to magazynowe pozostałości z lat 90-tych. Tyle jeśli chodzi o czepianie się na siłę. Bo w praktyce kabina Eclipse Cross jest przyjemna w obsłudze, a słowem, który opisuje najlepiej działanie wszystkich systemów pokładowych, jest płynność. Na minus zasługuje wyjątkowo skąpa ilość miejsca nad głową pasażerów na tylnej kanapie i w ogóle kwestia przestrzeni w środku, biorąc pod uwagę zewnętrzne rozmiary. To głównie za sprawą wspomnianej mocno opadającej linii dachu. Z kolei plus w kokpicie za opisywaną płynność działania systemu, czytelność przycisków i fenomenalną pozycję za kierownicą.
Kiedy już zasiądziemy wygodnie w nowym Eclipse Cross, możemy ruszać w drogę. To z kolei wiąże się przynajmniej z kilkoma zaskakującymi momentami. Testowany przez nas egzemplarz skrywał pod maską benzynowy doładowany silnik 1.5 o mocy 163 KM, zespolony z bezstopniową skrzynią CVT. Ta, choć potrafi symulować zmianę na kolejne przełożenia, zdecydowanie lepiej radzi sobie w pełni automatycznym trybie. Każdy kontakt z tego rodzaju przekładnią jest z początku zaskakujący, jednak opanowanie pracy skrzyni w Eclipse Cross przychodzi całkiem łatwo. Być może za sprawą kolejnego zaskoczenia.
Obecnie moc 163 KM w jednak nie najmniejszym crossoverze raczej nie napawa optymizmem fanów dynamicznej jazdy. Jednak w tym przypadku warto po raz kolejny porzucić suche liczby (około 10 sekund do pierwszej „setki” na papierze) i po prostu się przejechać. Auto bardzo ochoczo reaguje na pedał gazu, bezstopniowa skrzynia pozwala sięgnąć do zasobów silnika niemal natychmiast, a w efekcie otrzymujemy bardzo dynamiczne narzędzie do poruszania się z punktu A do punktu B. Niestety jazda, do jakiej zdaje się zachęcać Eclipse Cross, będzie okupiona sporym spalaniem. Jednak kolejnym wynagrodzeniem dla kierowcy może być pewność prowadzenia w szybkich zakrętach i niesamowicie komfortowo zestrojone wspomaganie układu kierowniczego. Mitsubishi Eclipse Cross prowadzi się po prostu miło, jakby bez większego wysiłku.