Chcąc przewidzieć, jak za kilka lat może wyglądać e-mobilność w Polsce, warto spojrzeć na rynki zagraniczne, szczególnie na kraje skandynawskie i Beneluksu, ale także na rozwijające się państwa Azji. Są one pionierami światowej elektromobilności i wyprzedzają w tym zakresie resztę państw o kilka ładnych lat.
W ostatnich latach rynek motoryzacyjny jest jednym z dynamiczniej rozwijających się sektorów światowej gospodarki. Dzieje się tak za sprawą postępującej w coraz większym tempie rewolucji motoryzacyjnej. Dokładniej mówiąc, chodzi o elektromobilność, która wyłania się zza horyzontu i determinuje szereg zmian w świecie samochodów. Jak na razie dla przeciętnego Polaka jest ona niezbyt widoczna, ale patrząc na rynki zagraniczne, możemy mówić o realnej zmianie. Wiele osób zadaje sobie pewnie pytanie, jak sprostać wyzwaniom, jakie stawia transport alternatywny i czy nie jest to tylko chwilowy trend rynkowy? Analizując rozwój zagranicznej elektromobilności oraz obserwując statystyki sprzedaży aut ekologicznych na świecie, można dojść do całkiem ciekawych wniosków.
Na początek spójrzmy na Norwegię i jej rynek ekologicznych pojazdów. Rok 2017 był w tym wypadku przełomowy, gdyż po raz pierwszy w historii ponad 50% sprzedanych w Norwegii aut stanowiły samochody alternatywne: elektryczne, hybrydowe i wodorowe. Łącznie po norweskich drogach porusza się już prawie 200 tys. aut tego typu. Dynamikę zmian dobrze obrazuje porównanie roku 2010 z 2015. W pięć lat na norweskich drogach przybyło ponad 70 tys. samochodów elektrycznych. Ponadto Norwegia może się pochwalić najwyższym na świecie współczynnikiem aut elektrycznych na 1000 mieszkańców (około 23 EV/1000 mieszkańców). To, co nadaje jeszcze większego sensu całej elektromobilności, to wykorzystywanie alternatywnych źródeł energii przez Norwegów. 98% prądu pochodzi u nich z elektrowni wodnych. Wraz z popularyzacją aut alternatywnych w Norwegii systematycznie spada ilość sprzedanych pojazdów o napędzie wysokoprężnym (diesel).
Nawiązując do tematu diesli, warto wspomnieć, że w 2017 roku ich sprzedaż w Europie po raz pierwszy od 10 lat spadła poniżej 50%. Tutaj znowu wracamy do Norwegii, a mianowicie do Oslo, gdzie już w w 2016 wprowadzono zakaz poruszania się autem z silnikiem Diesla w godzinach 6:00-22:00. Jednak takie zmiany w transporcie nie przyszły nagle i bez powodu. Dużą rolę, jak zwykle w przypadku elektromobilności, odegrało wsparcie państwowe i wysoka ekologiczna świadomość obywateli.
Pierwsze kroki ku elektromobilności Norwegowie podjęli już bowiem w 1990 roku, gdy zniesiono cło na auta EV. Do końca XX wieku wprowadzono darmowe parkowanie, bezpłatną jazdę po autostradach i niską opłatę rejestracyjną. Nagle przyszedł rok 2001, a z nim zniesienie podatku VAT 25% na auta alternatywne! Już na początku XXI wieku Norwegowie byli wyposażenie w szereg „zachęt” do zakupu e-auta. Nie ulega wątpliwości, że Norwegia od dawna była bogatym krajem i zainwestowała dużo w rozwój alternatywnego transportu. Niemniej skala i działania robią wrażenie.
Patrząc ogólnie na kraje nordyckie pod kątem elektromobilności, można mówić o łącznej liczbie aut alternatywnych w ilości 250 000 egzemplarzy. Stanowi to 8% tego typu pojazdów na świecie. Do 2030 roku po nordyckich asfaltach ma jeździć 4 mln sztuk e-aut, z czego 80% w Norwegii i Szwecji.
A jak oni ładują te swoje elektryki? Z tym też sobie poradzili, instalując do tej pory 16 000 publicznych ładowarek w całej Skandynawii (nie wliczamy ładowarek w domach prywatnych, których może być drugie tyle).
Jeżeli chodzi o najpopularniejsze auta alternatywne na rok 2017 w Skandynawii to były to: VW e-Golf, Nissan Leaf oraz BMW i3.
Kolejnym kamieniem milowym ma być coraz większe wykorzystanie pojazdów zeroemisyjnych w Skandynawii. Norwegia zapowiedziała, że do roku 2030 wszystkie pojazdy osobowe poruszające się po tamtejszych drogach, 75% długodystansowych autobusów i 50% ciężarówek będzie elektryczna. Walka z zanieczyszczeniami powietrza, wsparcie finansowe państwa i wykorzystanie alternatywnych źródeł energii spowodowało, że Skandynawia stała się rajem dla aut ekologicznych, które wypierają poczciwe benzyniaki i diesle.
Holandia to najbardziej wyróżniający się kraj Beneluksu i jeden z lepiej rozwiniętych w Europie pod kątem ekologicznego transportu (uwzględniając także stosunkowo niewielką ilość mieszkańców – 17 mln). Znaczny wzrost zainteresowania autami alternatywnymi w Holandii można było zaobserwować już na początku roku 2014.
Na sukces elektromobilności w Holandii składa się wiele czynników m.in.: skonsolidowana praca rządu, świata biznesu, uniwersytetów i ośrodków badawczo-rozwojowych. Po części „plusuje” też położenie geopolityczne Holandii, która przez znakomitą sieć połączeń komunikacyjnych (drogi, szlaki morskie i powietrzne) oraz wysoki stopień urbanizacji stała się swoistym hubem technologicznym w Europie. Holendrzy nie są kurczowo przywiązani do danych marek samochodowych, a akceptacja społeczna do wprowadzania nowych technologii jest duża. Na tak podatnym gruncie elektromobilność szybko wypuściła pierwsze korzenie. Końcówka roku 2013 i początek roku 2014 były ważnym okresem. Po wprowadzeniu dopłat do osobowych aut EV w wysokości 5000 euro i do aut ciężarowych w wysokości 40 000 euro, Holendrzy udali się do salonów po nowe modele. Dodatkowo mogli liczyć na szereg wcześniej wspomnianych ulg jak m.in.: darmowe parkowanie i jazda po bus-pasach. W międzyczasie rząd holenderski przyjął plany rozbudowy infrastruktury ładowania, a także rozwijania technologii inteligentnych sieci elektrycznych tzw. Smart Grid.
Nie można również zapomnieć o rowerach, mówiąc o Holandii. Holendrzy poruszają się na około 18 mln rowerów, z czego prawie 1 mln to rowery elektryczne. Tutaj warto zaznaczyć, że elektromobilność to oprócz samochodów także inne środki transportu, jak np. rowery. Przemieszczanie się po aglomeracjach na dwukołowych alternatywnych pojazdach to również coraz mocniej zaznaczający się trend w Europie i na świecie.
Na obecną chwilę po drogach Holandii porusza się ponad 165 000 pojazdów alternatywnych, z czego większość stanowią hybrydy typu plug-in (np. Mitsubishi Outlander PHEV). Rekordy sprzedaży na rynku holenderskim, jeśli patrzymy na pojazdy w pełni elektryczne, bije Tesla Model S. Co ciekawe, w całej Europie Model S w segmencie aut luksusowych wyprzedza takich konkurentów jak Mercedes Klasy S czy BWM Serii 7. Sukces Holendrów opiera się głównie na skoordynowanej polityce z odpowiednio dobranymi programami wsparcia finansowego. Dążenie do ograniczenia wydobycia paliw kopalnych, redukcji CO2 i poziomu hałasu w miastach spowodowało realną rewolucję motoryzacyjną.
Pojazdy alternatywne to nie tylko Europa. Teraz przygotujcie się na duże liczby, dużą dynamikę zmian i spory rynek. Mowa o najprężniej rozwijającym się rynku motoryzacyjnym w Azji. Chiny, ze względu na liczbę ludności i rozległe tereny, musiały dokonać naprawdę dużych ruchów, żeby cokolwiek się zmieniło. Głównym problemem Chińczyków były potężne zanieczyszczenia w miastach, które nie sposób porównać do tych europejskich. Ponadto rządowi chińskiemu zależało na uniezależnieniu się od dostaw ropy naftowej z Bliskiego Wschodu i rozwinięciu przemysłu automotive. Można powiedzieć, że w większości założenia te zostały zrealizowane, jednak nie obeszło się bez inwestycji.
W najludniejszym kraju na naszym globie można spotkać największą liczbę samochodów elektrycznych i hybrydowych na całym świecie. Sama liczba aut alternatywnych może nie robi tak dużego wrażenia, patrząc na liczbę mieszkańców, jednak uwagę zwraca dynamika rozwoju elektromobilności w Chinach. Od 2011 do końca 2017 roku w sumie w Chinach sprzedano 1 720 000 aut osobowych i użytkowych o napędzie elektrycznym i hybrydowym (NEV – New Energy Vehicle). Szczególna zmiana była zauważalna między rokiem 2014 a 2017. Po wprowadzeniu dopłat do pojazdów elektrycznych i hybrydowych: maksymalnie 9,800 $ na auto elektryczne i 81 000 $ na autobus elektryczny, rynek przeżył prawdziwy boom. W trzy lata liczba pojazdów typu NEV w Chinach zwiększyła się prawie 9-krotnie! Dzięki takiej dynamice zmian, Chiny zdołały przegonić i to trzykrotnie Stany Zjednoczone, jeżeli chodzi o rynek aut alternatywnych.
Ważną częścią ekologicznego transportu w Chinach są także autobusy. Shenzen jest jedną z większych metropolii chińskich, gdzie w 2017 r. cała flota autobusowa stała się elektryczna. Ogólna liczba autobusów zeroemisyjnych w kraju wynosi 350 000 tys. egzemplarzy. Ładowanie także nie sprawia problemu. Łącznie w Chinach znajduje się 450 000 punktów ładowania.
Z racji dużego potencjału rynku chińskiego, większość inwestycji i projektów z branży elektromobilności jest tam realizowanych. Tesla stawia w Chinach największe na świecie parkingi ze swoimi ładowarkami SuperCharger (na jednym parkingu 50 ładowarek). Mercedes-Daimler współpracuje z największymi chińskimi koncernami motoryzacyjnymi nad technologiami do aut elektrycznych. Nie bez powodu VW, pokazując ostatnio nowego Touarega, zaproponował na początku napęd hybrydowy tylko na rynku chińskim. Dopiero wkrótce tego typu napęd ma pojawić się w Europie. Jak na razie na Starym Kontynencie musimy nacieszyć się czterema dieslami w nowym modelu VW. Patrząc dalej na koncerny motoryzacyjne, to warto zwrócić uwagę na chińskie Geely, które wykupiło ostatnio Volvo i dużą część akcji Mercedesa. Nie gorzej radzą sobie także chińskie BAIC i BYD. Wszystkie z tych wymienionych chińskich marek pokrywają 96% sprzedaży aut alternatywnych we własnym kraju. Planowana jest mocna ekspansja na rynki zachodnie.
Dopełnieniem chińskiego sukcesu jest przemysł bateryjny. Jak wiadomo, baterie są integralną i najdroższą częścią auta elektrycznego, a popyt na nie diametralnie wzrósł. Na pomoc przychodzą Chiny, które wytwarzają 51% baterii na świecie. Cała Azja to 88% rynku bateryjnego na globie. Dla Chińczyków to świetna informacja, jednak ze smutkiem patrzy na to Europa. Już teraz europejskie koncerny motoryzacyjne podpisały minimum 10-letnie kontrakty z chińskimi i koreańskimi producentami na dostawę baterii. Chiny stanowczo i pewnie postawiły na elektromobilność, przez co w najbliższych latach ich wzrost gospodarczy szacowany jest na 6,8%.
Ukraina zniosła na początku 2018 roku podatek VAT na auta hybrydowe i elektryczne. Przez to tylko w styczniu zostało zakupionych 2700 aut alternatywnych. Doszło do takiej sytuacji, że Polakowi opłaca się sprowadzić samochód elektryczny właśnie z Ukrainy. Na przykładzie BMW i3, wliczając opłaty celne i akcyzowe można zarobić około 8-10 tys. zł. Czy to nie sygnał dla Polski do zmian?
– Skonsolidowanie prac naukowych, biznesu i polityki w kierunku rozwoju elektromobilności. Wyznaczenie najlepszych kierunków rozwoju i znalezienie własnej niszy na tym rynku (autobusy alternatywne?).
– Rozwój infrastruktury ładowania.
– Zniesienie akcyzy, a w przyszłości po regulacjach prawa europejskiego podatku VAT.
– Wprowadzenie udogodnień dla car-sharingu, bike-sharingu w dużych miastach.
– Inwestycje w przemysł recyklingu baterii.
– Walka ze smogiem i zanieczyszczeniami.
– Postawienie na alternatywne źródła energii (nie tylko węgiel, ale może wiatraki).