Witam.Mam problem z turbiną,pierwszy raz padła 4 miesiące temu.Poddana regeneracji zamontowana cacy. Trzy tygodnie temu padła po raz kolejny( przyczyna awarii po zamontowaniu regenerowanej turbiny odkręcona śrubka). Założona kolejna regenerowana padła po UWAGA tygodniu, w międzyczasie wymienili przewód olejowy,doładowanie turbosprężarki.Moje pytanie czy ktoś tak miał,panowie mechanicy zdziwieni kolejną awarią ,na szybko orzekli że zapchany dpf (czyszczony przy pierwszej wymianie turbiny,a może katalizator,trzeba sprawdzić). Jeśli tak dalej pójdzie to koszt naprawy przekroczy wartość samochodu. Może ktoś miał podobny problem i będzie mógł mi coś podpowiedzieć.

W moim fordzie pojawila sie dziwna anomalia, raz jest raz znika komunikat "awaria silnika". W trakcie pojawienia; włącza sie tryb awaryjny; wylacza sie jakby turbo, obroty nie przekraczaja 3000, i spalanie paliwa np na piatym biegu nie bedzie wynosilo wiecej jak 6 l/100km zzuzycia chwilowego... Auto nie dymi, nie szarpie. Najlepsze jest to ze np po wjechaniu na nierownosc bądź gwaltowne przychamowanie uruchamia właśnie tryb awaryjny, po czym, po przejechaniu kilkunastu kilometrow lub nastepnego dnia objawy znikają. Wyswietlany błąd na komputerze to: P0103 "Czujnik masowego lub objętościowego przepływu powietrza - wysoki sygnał wejściowy" P0237 "Czujnik A wspomagania turbosprężarki - niski sygnał wejściowy. Aktualny przebieg 281000km W opisanym powyzszym przypadku winny byl czujnik doladowania powietrza za turbiną. Po wymianie na nowy problem nie dotyczy.

Od miesiąca mam sporadyczny, rzadki problem z uruchomieniem silnika w krótkim czasie po powrocie z trasy; przez miesiąc usterka pojawiła się trzykrotnie i objawy są za każdym razem takie same. Po przekręceniu kluczyka do pozycji II nie słychać charakterystycznego "bzyczenia", prawdopodobnie pompy paliwa. Następnie po włączeniu zapłonu rozrusznik kręci, ale motor nie startuje wcale lub nabiera obrotów do 1000 rpm, a następnie natychmiast się dusi. Taki stan samoczynnie się naprawia, gdy silnik ostygnie - za każdym razem, gdy temperatura cieczy chłodzącej wskazywała mniej niż 60 stopni - wtedy motor startował normalnie, jak gdyby nigdy nic. Usterka była przedmiotem analizy zaprzyjaźnionego serwisu: komputer wykazał błędy: "nierozpoznany kluczyk" oraz "błąd przekaźnika"; żadnych błędów silnika. Od tej pory woziłem zapasowy kluczyk ze sobą, jednak podczas ponownego wystąpienia awarii nie pomogło także użycie zapasowego klucza. Mechanik wykasował błędy, zasugerował kilka alternatyw, zalecił obserwację i dalszą diagnostykę, gdy problem powróci. Na szczęście problem pojawia się rzadko - w ciągu miesiąca, kiedy jeżdżę autem niemal codziennie, usterka pojawiła się tylko trzykrotnie. Dodam, że samochód jest zasilany LPG, jest regularnie serwisowany, ostatnio 8 tys. km temu wymieniłem świece zapłonowe oraz sprawdziłem cały układ zapłonowy w serwisie i było ok. Ponadto benzynę tankuję do pełna po przekroczeniu 1/4 pojemności baku (a propos pompy paliwa), Może ktoś walczył z podobnym problemem?